Dla jednych porno to dobra rozrywka, dla drugich upodlenie kobiet, jeszcze inni widzą w niej tylko upadek moralności. Na peryferiach mainstreamowej pornografii powstaje jednak cała masa filmów, w których ma chodzić o coś więcej, niż seks. Przykład? Działalność grupy Fuck for Forest.
Pracownia 315 w warszawskim klubie Jerozolima powoli się zapełnia. Na mrocznych korytarzach budynku dawnego szpitala trwają ostatnie przygotowania do wernisażu Danny’ego DeVero, norweskiego performera i artysty związanego z kulturą transgender, członka Fuck for Forest. Na ścianach zawisają obrazy, plakaty, rysunki i zdjęcia z podróży grupy po różnych miejscach świata. Fotografie można kupić i w ten sposób wesprzeć ekologiczną krucjatę FfF.
Nagle pojawia się sam Danny, ubrany w sukienkę i żółtą perukę, z gitarą przytroczoną na plecach. Pyta, kto chciałby się rozebrać i swoim nagim zdjęciem wesprzeć FfF. Chętnych na razie brakuje. Tak czy inaczej, za chwilę wystawa Gender Fuck – Moc Seksu zostanie oficjalnie otwarta, a Danny de Vero rozpocznie swój performans pod tytułem ‘Enslave More’.
Porno w szczytnej sprawie
Członkowie grupy FfF sprzedając filmy i zdjęcia pornograficzne ze swoim udziałem wspierają finansowo różne inicjatywy: od ochrony Naturalnego Rezerwatu Indian w Brazylii, po ratowanie lasów na Słowacji. O ich pomyśle na życie (bo FfF to więcej niż ekologiczny aktywizm) Michał Marczak nakręcił w 2012 r. dokumentalny film, zatytułowany właśnie "Fuck for Forest", pokazywany m.in na festiwalu Planet+ Doc.
Dokument Marczaka pokazuje liczne ograniczenia i paradoksy drogi, którą wybrali członkowie FfF. Ze względu na swój ekscentryczny styl życia zostają oni np. odrzuceni przez amazońskich Indian, którym chcieli pomóc. O ich działalności krytycznie wypowiadają się też niektórzy ekolodzy.
– Budowanie świadomości ekologicznej to trudny i długi proces, a takimi kampaniami można wywołać krótkotrwały efekt. Na dłuższą metę to raczej nie zadziała – mówiła w naTemat Monika Jaromin z Instytutu na rzecz Ekorozwoju. Niezależnie jednak od efektów starań FfF, ich działalność pokazuje, że o pornografii można myśleć inaczej, niż tylko przez pryzmat świętego oburzenia na pokazywanie “bezeceństw” lub przez rytualne powtarzanie formułek o tym, że pornografia to upodlenie i uprzedmiotowienie kobiet. Okazuje się też, że porno nie musi być tylko rozrywką. Czasami stara się służyć przeróżnym ideałom.
Porno polityczne
– Choć głównonurtowa pornografia nadal dziś zaspokaja mało wysublimowany apetyt seksualny, to jednocześnie istnieje wiele jej odmian, w tym służących pastiszowi, ironii czy krytyce politycznej – mówi dr Lech Nijakowski, adiunkt w Instytucie Socjologii UW i wykładowca Collegium Civitas. W rozmowie z naTemat socjolog przypomina, że polityczne porno nie jest wcale wynalazkiem XXI wieku.
Zdaniem socjologa nie inaczej dzieje się także dziś: obsceniczne obrazki wykorzystywane są do bardzo różnych celów – służą wyśmiewaniu polityków, wykorzystywane bywają też jako metafory intymnych i publicznych problemów.
Przypadek Sashy Grey
– Filmy Sashy nie są też grzecznymi harlequinami a la Emmanulle. To prawdziwy hard core, w dużej mierze oparty o sceny sadystyczno-masochiostyczne, bazujące na relacji władzy i podległości – pisała na naszych łamach Karolina Sulej. Autorka przekonywała, że według niektórych feministek filmy BDSM mogą mieć “emancypacyjny potencjał”, który pozwala zwrócić uwagę na kwestie pozycji społecznej kobiet i postrzegania ich seksualności.
– Istnieje cały nurt pornografii akcentującej silną podmiotowość kobiet – przypomina prof. Godzic. – Stanowiska są podzielone, ale istnieją firmy, które tworzą pornografię dla kobiet. Ma być ona wolna od patriarchalnej opresji. Działają feministki, które nie zgadzają się z oceną pornografii jako „teorii”, której praktyką jest gwałt – dodaje dr Nijakowski. Socjolog twierdzi też, że wielość pornograficznych gatunków dostępnych dla każdego w sieci zapewnia sferę wolności dla mniejszości seksualnych, które wcześniej zepchnięte były do podziemia.
Gdzie sztuka, gdzie pornografia?
Duże zmiany zachodzą jednak nie tylko w ramach samej pornografii. Typowa dla niej “estetyka” rozlewa się też na inne obszary życia. – W dzisiejszych czasach bardzo wiele dziedzin kultury sięga po środki wyrazu znane z pornografii – ocenia prof. Tomasz Szlendak z Instytutu Socjologii UMK w Toruniu. W jednym ze swoich tekstów dla “Focusa” socjolog podkreślał, że mamy w dzisiejszych czasach do czynienia z mamy do czynienia z “rozmywaniem granic między pornografią a modą, porno a sztuką, prezentacjami seksualnymi a wszelkimi innymi formami medialnej rozrywki”.
W tym samym duchu wypowiada się prof. Wiesław Godzic, medioznawca z SWPS: – Przecież pornografia często staje się częścią sztuki wysokiej. Pornograficzną orgię w swoim kapitalnym filmie “Idioci” sfilmował np. Lars von Trier – przypomina. Gdzie przebiega granica między sztuką a pornografią? Często trudno powiedzieć.
– Zdjęcia i filmy uznawane powszechnie za pornograficzne są wykorzystywane we współczesnej sztuce. Przywołajmy jedynie polską grupę SUKA OFF. Nagość jest obecna od dawna w teatrze, nie tylko awangardowym. Z tego punktu widzenia akcje polityczne wykorzystujące nagość w rzeczywistości, np. Femen, czy w filmach i akcjach plakatowych nie są niczym niezwykłym. Pornograficzne skojarzenia wykorzystywane są nawet w kampanii… bezmięsnej diety – tłumaczy dr Lech Nijakowski.
Wszystkie oblicza pornografii
Wróćmy jednak do warszawskiej Jerozolimy, gdzie do 21 kwietnia może spotkać się kolektywem FfF i na własne oczy ocenić, czy ich działalność to pornografia, eko-aktywizm, czy jeszcze coś innego. Prof. Godzic twierdzi np., że działalność FfF, jako służąca przyciąganiu uwagi i podporządkowana konkretnemu celowi, to już nie do końca porno. Prof. Szlendak dodaje zaś, że działanie aktywistów to raczej specyficzny “wygłup” i pewna forma ekshibicjonizmu.
Niezależnie jednak od ocen konkretnego przypadku, trzeba chyba zgodzić z prof. Godzicem, który apeluje, by do współczesnej pornografii podchodzić w sposób bardziej zniuansowany, uciekając od łatwego szufladkowania, bo jej zróżnicowanie jest po prostu za duże. – Chciałbym, abyśmy na ten wycinek rzeczywistości patrzyli tak, by zauważać wszystkiego jego oblicza. Najgorzej jest wrzucać całą pornografię do jednego wora – mówi medioznawca.
Zobacz też:Czego nauczyła mnie Sasha Grey. Z okazji przyjazdu gwiazdy porno
Reklama.
Fuck For Forest wymyśliła w 2004 roku dwójka Norwegów – Leona Johansson i Tommy Hol Ellingsen – by zbierać pieniądze dla ochrony środowiska. Ponieważ klasyczne metody merytorycznych argumentów zawodziły, Leona i Tommy sięgnęli po najstarszą, najbardziej sprawdzoną i najskuteczniejszą metodę promocji: seks. CZYTAJ WIĘCEJ
dr Lech Nijakowski
adiunkt w Instytucie Socjologii UW i wykładowca Collegium Civitas
Pornografia w przedrewolucyjnej Francji była powszechnie wykorzystywana do wyśmiewania i krytykowania przeciwników politycznych. Publikowano grafiki, które przedstawiały ministrów lub królową z czasie stosunków seksualnych. To tak, jakby dzisiaj na łamach opozycyjnych dzienników ukazywały się fotomontaże zdjęć pornograficznych z twarzami członków rządu.