
"Wydawnictwo Znak potrzebuje egzorcysty" – głosi tytuł artykułu opublikowanego m.in. na stronach "Frondy" i Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Znakowi dostaje się za publikację książki "Dowód" Ebana Alexandra, której treść rzekomo ociera się o satanizm i jest duchową trucizną dla katolików. To już kolejny odcinek trwającej od kilku lat burzy wokół wydawnictwa, które w opinii niektórych straciło prawo do nazywania się katolickim. – Może nie zdradziło katolickich wartości, ale nie ma ich już na pierwszym miejscu. To nie ten sam Znak co kiedyś – przekonuje naTemat Halina Bortnowska, wieloletnia redaktorka miesięcznika "Znak".
Historia ks. Isakowicza-Zaleskiego, który jeszcze do niedawna współpracował ze Znakiem najlepiej obrazuje, jak zmieniał się stosunek do Znaku przedstawicieli części środowisk prawicowych i konserwatywnych. – Zawsze mi się wydawało, że Znak jest instytucją, która odwołuje się do katolickich wartości i która ma swoje zdanie, na przykład w sprawie lustracji. Później ze smutkiem stwierdziłem, że nastąpiła zmiana poglądów i odejście od dotychczasowych zasad. Sam wydałem w Znaku dwie trudne książki, ale potem, właśnie z powodu odwrotu od wartości, postanowiłem się z nim rozstać – wspomina duchowny.
– Znam Graczyka osobiście. Rozmawiałem też wówczas z księdzem Bonieckim i on powiedział mi, że osobiście zlecił mu napisanie tej książki. Widocznie nie spodziewał się, na jakie dokumenty Graczyk trafi. Woźniakowski odrzucił książkę i nawet nie ukrywał, że były na niego ogromne naciski – mówi ks. Isakowicz-Zaleski.
Prawdziwa fala krytyki wylała się na Znak na początku 2011 roku, kiedy ogłoszono, że wydaje "Złote Żniwa", esej Jana Tomasza Grossa i Ireny Grudzińskiej-Gross o udziale Polaków w mordowaniu Żydów. "Odebrać wydawnictwu Znak przymiotnik katolickie", "Bojkotować", "Znak na hak", "Nie wydawnictwo Znak, a wydawnictwo Zysk", "Dość maskarady" – takie komentarze pojawiły się na prawicowym forum.
– Pani dyrektor Znaku Danuta Skóra, osoba uczciwa i wiarygodna, była przeciwko wydaniu tej książki. A jednak prezes Henryk Woźniakowski się uparł. Dla mnie to był sygnał, że wewnątrz Znaku jest ogromny podział, który skutkuje taką, a nie inną strategią. To był strzał stopę – komentuje ks. Isakowicz-Zaleski.
Wydanie książek Grossa absolutnie było wyrazem katolickich wartości. A jeżeli ktoś tego nie rozumie, trudno, nie będę na siłę nikogo przekonywał
W stronę komercji
Jaki jest dziś Znak? Ks. Isakowicz-Zaleski wątpliwości nie ma: – Jest poprawne politycznie, a jeszcze w 2008 roku nie było, kierowało się innymi wartościami. Ja miałem dyskusję z Woźniakowskim i widziałem, że on kieruje się opiniami "Gazety Wyborczej". Oczywiście, ma do tego prawo, ale to nadaje wydawnictwu charakter polityczny. Szkoda, bo wiele osób utożsamiało się ze Znakiem, a teraz ludzie zawiedli się na nowej opcji.
Nie sądzę, żeby wydawnictwo dystansowało się od wartości chrześcijańskich, ale powiem szczerze, że przestało być tak bardzo kościelne. Nie zdradziło wartości, ale nie są one na pierwszym miejscu

