O problemach, które Aleksander Kwaśniewski ma z alkoholem chętnie opowiadają zarówno politycy z SLD jak i nowi sojusznicy z bloku Europa Plus. Dla jednych i drugich były prezydent stanowi zagrożenie. Ale czy opowieści o "małpkach" znalezionych w pokoju ochroniarzy są w stanie mu zaszkodzić?
O alkoholowych ekscesach Aleksandra Kwaśniewskiego znów zrobiło się głośno po konferencji, na której przedstawieni zostali regionalni koordynatorzy Europy Plus. Wielu komentatorów zwracało uwagę na swobodne zachowanie byłego prezydenta. Spekulowano, czy Kwaśniewski stawił się na spotkanie z dziennikarzami w stanie wskazującym na spożycie alkoholu. I choć obecny podczas konferencji Jan Hartman zapewniał, że od prezydenta nic nie czuł, znaleźli się też tacy, którzy twierdzili inaczej.
Jeden z nich, z którym rozmawia "Newsweek", przekonuje, że były prezydent po alkoholu zaczyna używać wołacza. Tak, jak wtedy, kiedy mówił: "Ludwiku Dornie, Sabo, nie idźcie tą drogą". Podczas konferencji Europy Plus mówił z kolei: "wyborco!".
Inni rozmówcy "Newsweeka" wspominają konwencję wyborczą w Szczecinie, podczas której Kwaśniewski "kiwał się na mównicy". Po występie były prezydent miał czekać na jej zakończenie na zapleczu, ale – jak informuje tygodnik – wymknął się, a później spotkał z dziennikarzami. I choć w jego pokoju hotelowym nie znaleziono żadnych śladów po wypitym alkoholu, dwie opróżnione "małpki" były w pokoju ochroniarzy.
Podobnych historii więcej będzie można przeczytać w poniedziałkowym wydaniu tygodnika. Wyciągają je nie tylko politycy SLD, dla których Kwaśniewski stał się naturalnym zagrożeniem, ale także Ruchu Palikota, który z byłym prezydentem sprzymierza się pod flagą Europy Plus. Jak oceniają dziennikarze "Newsweeka", wszystko dlatego, że ten marginalizuje lidera partii.
Mimo że wpadki Kwaśniewskiego wychodzą na jaw, politycy przyznają, że były prezydent wciąż może liczyć się w polityce. Jego nazwisko w Brukseli wciąż znaczy bardzo wiele.