– Chcemy chronić polskie rodziny przed dalszymi podwyżkami – mówił Donald Tusk, podkreślając, że interwencja ma na celu utrudnienie spekulacji i zapobieżenie dalszym wzrostom cen.
Niestety, jak pokazuje rzeczywistość, ceny masła w Polsce wcale nie spadły tak znacząco jak zakładano, a w niektórych miejscach nadal przekraczają 10 zł za kostkę. Gdzie zatem trafiło masło, które miało "uratować polskie rodziny"?
Kto kupił "rządowe" masło i gdzie trafiło?
Jak informuje w swoim artykule "Fakt", z przetargu, który odbył się w ramach sprzedaży zapasów masła, wyłoniono dwie firmy: Spółdzielnię Mleczarską Mlekowita i Milkpol Polska. Dziennikarze zapytali obie firmy, gdzie trafiło zakupione masło. Mlekovita nie odpowiedziała na pytania, ale spółka Milkpol wyjaśniła pewną kwestię.
– Dementuję informację jakoby Milkpol S.A. zakupiła masło z rezerw państwowych. Produkt został zakupiony przez firmę o tej samej nazwie – poinformowała spółka. I jak podpowiedziała, w przetargu wystartowała firma o takiej samem nazwie. – Siedziba główna tej firmy znajduje się w Czechach, od niedawna w Polsce zarejestrowano spółkę córkę – odpowiedziała dziennikarzom "Faktu" spółka Milkpol.
Firma Milkpol Polska faktycznie dostarcza polskie masło do sieci handlowych w Czechach i na Słowacji, w tym do takich sieci jak Billa, Kaufland, Metro, Lidl czy Albert. Współpracuje z polskimi producentami masła, importując je na rynek czeski, gdzie, jak donosi "Fakt", miesięczna sprzedaż polskiego masła w kostkach to maksymalnie 1800 ton. Milkpol, według własnych danych informuje, że odpowiada za 90 proc. importu polskiego masła na rynek czeski.
"Fakt" zadał firmie szczegółowe pytanie, czy zakupione masło z rządowych rezerw trafiło do Czech. Jednak do czasu publikacji artykułu, nie otrzymał odpowiedzi.
Cena masła w Polsce i Europie
Choć na rynku polskim rządowa interwencja nie przyniosła spektakularnych efektów, warto zauważyć, że również w Czechach ceny masła były i nadal pozostają wysokie. Ceny masła w Czechach w listopadzie wynosiły 12-14 zł za kostkę 200 g, co skłaniało konsumentów do szukania okazji w Polsce. W grudniu Czesi zaczęli masowo odwiedzać polskie sklepy przygraniczne, licząc na możliwość zakupu tańszego masła.
Marek Sawicki, poseł PSL-Trzeciej Drogi i były minister rolnictwa, w rozmowie z "Faktem" zauważył, że wysoka cena masła to problem nie tylko w Polsce, ale i w całej Unii Europejskiej. – Taka ilość, jaka trafiła na rynek z RARS, nie wpłynęłaby znacząco na ceny w Polsce – powiedział Sawicki. Według niego wysokie ceny masła są wynikiem globalnych trendów, a interwencja rządu mogła jedynie w pewnym stopniu złagodzić dalsze podwyżki, ale jak widać, nie zmieniła znacząco sytuacji na rynku.