Edukacja domowa jest w Polsce coraz popularniejsza. Pozwala wykorzystać potencjał dziecka w 100 proc. Z drugiej strony izoluje go od rówieśników, co może negatywnie odbić się na jego społecznych relacjach. – Uczyliśmy nasz dzieci przez 12 lat. To była dobra decyzja – zapewnia Izabela Budajczak, która wspólnie z mężem są pionierami edukacji domowej w Polsce.
– Nie można powiedzieć, że edukacja domowa jest lepsza od nauki w szkole. Jest inna. Jest po prostu jedną z alternatyw edukacyjnych w Polsce – mówi w rozmowie z naTemat Izabela Budajczak. Wspólnie z mężem dr. hab. Markiem Budajczakiem, pedagogiem i wykładowcą na Uniwersytecie Adama Mickiewicza uważani są za pionierów edukacji domowej w Polsce. Według ich szacunków w tej formie w Polsce może się kształcić dziś około 1500 dzieci. – Codziennie kontaktują się z nami rodzice z całej Polski – dodaje Budajczak.
Wykorzystany potencjał
Możliwość nauczania tym trybem pojawiła się w 1991 roku. – Uczyliśmy nasze dzieci przez 12 lat i jesteśmy bardzo zadowoleni – podkreśla Izabela i dodaje, że nie zrezygnowali ze szkoły dlatego, że jest zła. – Sama chodziłam do przedszkola, do szkoły i mam bardzo dobre wspomnienia. Uznaliśmy po prostu, że jest to szansa dla dzieci. Edukacja domowa nie została im narzucona. Rozmawialiśmy o tym wspólnie i co roku do tej rozmowy wracaliśmy – zaznacza.
Blogujący w naTemat psycholog wychowawczy i wychowawca Jarek Żyliński podkreśla, że edukację domową w przypadku każdego dziecka trzeba traktować indywidualnie. – Jeśli dzieciaki nie mają możliwości pójścia do dobrej szkoły, albo środowisko szkolne jest np. toksyczne to edukacja domowa może być bardzo dobrym rozwiązaniem. Natomiast jeśli dziecko ma problemy z komunikacją z rówieśnikami, czy też funkcjonowaniem w grupie to środowisko szkolne może być bardziej pomocne w jego problemach. Nie da się jednoznacznie wyrokować czy edukacja domowa jest lepsza lub gorsza od szkolnej – wyjaśnia.
Izabela Budajczak przyznaje, że początkowo sama była sceptycznie nastawiona do tej idei. – Może dlatego, że kobieta bardzo często ma czarne myśli. Z perspektywy czasu wiem, że to była dobra decyzja – podkreśla. Państwo Budajczak sami nauczali swoje dzieci. Syn i Córka mówią płynnie po angielsku, mają certyfikaty amerykańskie. Oprócz angielskiego uczyli się włoskiego, francuskiego i hiszpańskiego. Pani Izabela uczyła włoskiego, a mąż pozostałych języków. Mieli możliwość elastycznego dopasowania programu do zainteresowań dzieci.
To właśnie indywidualne podejście do dziecka jest największą wartością edukacji domowej. – Tego często brakuje w szkołach. Indywidualne podejście do dziecka jest nieocenioną zaletą edukacji domowej. Ta forma edukacji ułatwia wykorzystanie potencjału dziecka w 100 proc. Pracując z nim bierzemy pod uwagę jego możliwości, umiejętności, optymalny sposób uczenia się, a nawet stan emocjonalny danego dnia – zwraca uwagę Jarek Żyliński.
Odcięty od rówieśników
Najbardziej niepokojącym aspektem, przemawiającym na korzyść szkoły jest aspekt socjalizacyjny. – Biorąc pod uwagę socjalizacyjne czynniki uważam, że taka edukacja w niewielkim stopniu mogłaby wpłynąć negatywnie na wykształcenie dziecka – ocenia nauczyciel akademicki i bloger naTemat Mariusz Zawodniak. – Dziecko ucząc się w domu nie ma przecież kontaktu z rówieśnikami w środowisku szkolnym. Możemy szkole wiele zarzucać, ale zapewnia w sposób naturalny środowisko rozwoju, uczy funkcjonowania w grupie. Nie jesteśmy w stanie tego zapewnić w edukacji domowej – zwraca uwagę Zawodniak.
Podobne zastrzeżenia ma Dorota Zawadzka. – Edukacja domowa może się wiązać z gorszym nabywaniem społecznych umiejętności. Dziecko powinno się skonfrontować z rówieśnikami, musi nauczyć się radzić sobie w sytuacjach stresujących, musi się oswoić z tym, że niektóre dzieci mogą go nie lubić. Oczywiście możemy wypuścić w świat takiego 15-latka, który nigdy nie słyszał przekleństw, nie widział agresywnych zachowań, ale czy to przygotuje go do funkcjonowania w społeczeństwie? Oczywiście są tacy, którzy powiedzą: po co dziecko ma to przeżywać. A no po to, że z tego składa się życie – komentuje blogerka naTemat. Dorota Zawadzka podkreśla jednak, że wszystko zależy od podejścia rodziców.
Państwo Budajczak nie mają poczucia, że ich dzieci coś straciły w aspekcie społecznym. – Syn i córka są zupełnie różni. Syn lubi towarzystwo, córka jest raczej zamknięta w sobie. Oboje mieli jednak zawsze kontakt z rówieśnikami. Nauczając ich w domu, nie izolowaliśmy ich. Mieli przyjaciół, kolegowali się z dziećmi z sąsiedztwa. Aktywnie udzielali się też przy parafii – podkreśla Izabela Budajczak.
Wady do nadrobienia
Edukacja domowa jest w Polsce coraz popularniejsza. – Homeschooling przybiera na sile. To bardzo dobry pomysł nauczania, jeśli rodzic jest świadomy swoich praw i obowiązków. Edukacja domowa może pozwolić rodzicom nauczać w zgodzie ze swoim światopoglądem. Rodzic musi jednak przekazać też wiedzę, z którą nie zawsze się zgadza, bo przecież dziecko musi zdać na koniec roku egzaminy. Niektórzy rodzice mają też tendencję do koncentrowania się jedynie na przedmiotach ścisłych lub humanistycznych, bo dziecko np. przejawia zdolności w tym kierunku. Trzeba zachować równowagę. Rodzic bierze na siebie ogromną odpowiedzialność – zwraca uwagę Dorota Zawadzka.
W ocenie Jarka Żylińskiego największą wadą edukacji domowej jest właśnie jej trudna organizacja. – To ogromny wysiłek i odpowiedzialność spoczywająca przede wszystkim na rodzicach, ale i nauczycielach, którzy są z nimi w kontakcie i służą radą – ocenia psycholog. Wielu rodziców obawia się właśnie tego, jak będzie wyglądała współpraca ze szkołą. Żyliński ostrzega, że dyrektorzy niektórych szkół mogą się czuć urażeni brakiem zaufania. – Uniesieni dumą mogą utrudniać współpracę. Niemniej to zawsze jest kwestia człowieka, a nie reguła – podkreśla.
Żyliński zgadza się, że szkodliwe może być również ograniczenie funkcjonowania tych dzieci w grupie, brak kontaktu z rówieśnikami i innymi dorosłymi. Szkoła nie jest jednak jedynym środowiskiem rówieśniczym. – Można to nadrobić bez straty dla dziecka na innych zajęciach, pozaszkolnych np. sportowych. Wymaga to mądrego podejścia rodziców, umożliwienia dziecku tych kontaktów, zaistnienia w grupie – zapewnia psycholog.
Według Izabeli Budajczak w edukacji domowej "nie ma żadnych pułapek". – Jeśli rodzice są odpowiedzialni i mają świadomość, że czeka ich ciężka praca, będzie to sama korzyść dla dziecka. Żeby jednak były efekty, trzeba z dzieckiem pracować – zaznacza. Dorota Zawadzka przypomina, że nie ma edukacji, która miałaby same wady, albo same zalety. – Edukacja domowa ma wiele pozytywów. Znam rodziców, którzy sami uczą swoje dzieci. Dzieci są zadowolone. Jednak bardzo ważny jest tutaj temperament dziecka. Jeśli lubi być z ludźmi, to trudno je trzymać na siłę w domu. Poza tym rodzice muszą sobie uświadomić, że to obowiązek, który będzie trwał – nie tydzień czy miesiąc. Jeśli ktoś ma słomiany zapał, lepiej niech nie zaczyna – przestrzega Zawadzka.