Ulica Grottgera, dzielnica Krowodrza w Krakowie. O tym miejscu zrobiło się głośno już kilka lat temu, kiedy w sieci nagle rozgorzała dyskusja o kontrowersyjnym projekcie.
"W obiekcie o nieregularnym kształcie umieszczono mieszkania o powierzchni wynoszącej od 42 do 96 m kw. z jednym, dwoma bądź trzeba pokojami" – pisaliśmy w 2019 r. w naszym serwisie INNPoland. Ale tym razem nie chodziło o metraż, tylko zaskakującą konstrukcję bloku.
Balkony obok siebie. O co chodzi z "blokiem integracyjnym"?
Balkony w tym bloku są oddzielone od siebie... na wyciągnięcie ręki. Jakby tego było mało, znalazły się w dziwnej wnęce. Patrząc tylko na zdjęcia, albo nawet stojąc obok budynku, można odnieść wrażenie, że w sekundę da się przeskoczyć do sąsiada.
Dyskusja o bloku w Krakowie wróciła, bo pokazał go w sieci Mariusz Kozak, znany z programu "Gogglebox. Przed telewizorem". – Ten blok nazywany jest złośliwie blokiem integracyjnym – zaczął. I zaprezentował z bliska osobliwy projekt z balkonami.
– Między jednym a drugim oknem, czyli z okna sąsiada do sąsiada, to są na moje oko jakieś dwa metry. No i są do siebie te okna równolegle skierowane, więc wszystko widać i słychać. Taka to integracja – relacjonował Kozak.
Jego widzowie pod filmem szybko wydali wyrok. "Chów klatkowy" – pisali. "Co architekt miał w głowie to jedno, ale co trzeba mieć w głowie, żeby to kupić?" – zastanawiali się inni.
Tu trzeba jednak podkreślić coś kluczowego, na co niektórzy też zwrócili uwagę. "Te pokoiki, oddzielone wnęką, należą do jednego mieszkania" – tłumaczyła jedna z komentujących.
– W większości przypadków jest to jedno mieszkanie. W ten sposób uzyskaliśmy dodatkowe doświetlenie tych pomieszczeń – tłumaczył dla TVN24 już w 2019 r. Jacek Ewý, współwłaściciel firmy Ingarden & Ewý Architekci Sp. z o.o., która zaprojektowała blok.
W projekcie chodziło podobno również o możliwość "rozciągnięcia" budynku praktycznie do granic posesji. Tu mowa o przepisach, by okna znajdowały się co najmniej cztery metry od granicy działki. Dodatkowe balkony miały być więc sposobem na doświetlenie, ale też sprytne zmieszczenie się w obostrzeniach.
"ArchiBubel" w Krakowie
Jeśli nawet problem z balkonami jest rozdmuchany, to argument z "doświetlaniem" mieszkań brzmi zastanawiająco. Jakie światło, skoro blok podzielono na cztery części, a balkony są wciśnięte w szczeliny?
Blok przy ul. Grottgera zdążył zyskać sławę, zdobywał nawet specjalne "nagrody". W 2022 r. wygrał w plebiscycie na "ArchiBubel". To była inicjatywa stowarzyszenia Ulepszamy Kraków, żeby internauci mogli wybrać najlepszą budowlaną "perełkę" w stolicy Małopolski. Oczywiście z listy tych najbardziej kontrowersyjnych. Budowla z dziwnymi balkonami zdobyła prawie 6 tys. głosów i zajęła pierwsze miejsce.
– Ktoś oczywiście może uważać, że to jest dzieło architektury, ale wydaje mi się, że patrząc na wyniki tego plebiscytu, opinia o tym, że w taki sposób nie powinny wyglądać budynki, jest dosyć powszechna – komentuje dla naTemat Krzysztof Kwarciak, przewodniczący stowarzyszenia Ulepszamy Kraków.
I dodaje: – Warto podkreślić, że w przypadku części mieszkań, te balkony należą do innych mieszkań, więc to jest tak, że można przyglądać się temu, co robi sąsiad.
Nie da się ukryć, że projekt z takimi balkonami jest po prostu kontrowersyjny. Niezależnie od tego, czy balkony należą do jednego mieszkania, czy rzeczywiście mowa tu o zaglądaniu sobie przez okna "po sąsiedzku". – To jest rozwiązanie, którego raczej nie powinno się powielać na krakowskich budowach – przekonuje Kwarciak.
– Deweloperzy coraz śmielej przekraczają kolejne granice. Pomysły, które kilka lat temu budziły uśmiech, jak na przykład place zabaw, które przypominają jakąś klatkę, teraz stają się powszechne. Pojawiają się inwestycje, przekraczające kolejne granice, a inni deweloperzy to podchwytują – kontynuuje rozmówca naTemat.
Zobacz także
"Afera balkonowa" w Krakowie to... nic nowego. Nie tak dawno mieliśmy zamieszanie z "podziemnymi" balkonami przy jednym z budynków przy ul. Horaka. Sprawę nagłośnił wtedy Łukasz Gibała, krakowski radny. – Mi się to kojarzy z Brazylią albo z Afryką, gdzie ludzie często mieszkają w takich warunkach – przekonywał w rozmowie z nami.