logo
Opowieść Kaczyńskiego o rozmowie telefonicznej ze znajomą nie trzyma realiów, uważa ekspert Fot. Jacek Dominski/REPORTER
Reklama.

Jarosław Kaczyński na spotkaniu z wyborcami w Siedlcach przytoczył historię znajomej, która miała dostać astronomiczną fakturę za gaz. Prezes PiS opowiedział o telefonie, jaki od niej dostał. Skarżyła się, że jej rachunek za gaz – jak twierdzi prezes PiS – miał wynieść 120 tys. zł.

– Dzwoni do mnie koleżanka, po prostu przerażona, bo dostała rachunek za gaz – relacjonował Kaczyński. Prezes PiS podkreślił, że kobieta, która mieszka w dużym domu, była zdruzgotana. Choć polityk nie widział jej domu, to wysnuł podejrzenia, że nie jest on ocieplony, co mogło wpłynąć na tak duży rachunek. Dodał, że pytał o rachunki swoich znajomych, którzy mają domy ogrzewane gazem. Ich rachunki, choć mniejsze, również były wysokie – wynosiły, jak twierdzi prezes, "około 20 tys. zł rocznie".

Opowieść Kaczyńskiego wywołała lawinę komentarzy. Internauci zaczęli się dzielić informacjami, ile płacą za grzanie gazem. Sprawie przyjrzał się też ekspert: Paweł Lachman, prezes Polskiej Organizacji Rozwoju Technologii Pomp Ciepła (PORT PC).

Dom musiałby mieć 1000 metrów kwadratowych

W rozmowie z serwisem WP Finanse zauważył, że gdyby chodziło o istniejący budynek o powierzchni 200 mkw., to przedstawiona kwota 120 tys. zł rocznie za ogrzewanie gazem byłaby 5-6 razy przesadzona.

Z jego obliczeń wynika, że średnie roczne koszty ogrzewania budynku istniejącego, bez izolacji cieplnej, o zapotrzebowaniu na energię użytkową na ogrzewanie 200 kWh/(mkw/rok), czyli bardzo dużym, wynoszą nieco ponad 35 tysięcy złotych w przypadku kotła elektrycznego i grzejników, niecałych 12 tysięcy przy kotle węglowym i grzejnikach.

Za działanie pompy ciepła spiętej z ogrzewaniem pogodowym zapłacimy nieco ponad 10 tysięcy złotych. Wspomniany gaz, czyli kondensacyjny kocioł gazowy zasilający grzejniki zużyje energii za ok. 20 tysięcy złotych rocznie. I tu prezes Kaczyński nie rozminął się z prawdą.

Lachman zauważa też, że nie znamy wszystkich danych. Mówi, że rachunek w wysokości 120 tysięcy były realny, gdyby dom był jakieś 5 razy większy, niż standardowe duże domy. Czyli musielibyśmy mówić o posiadłości rzędu 1000 metrów kwadratowych.

A może w domu jest też basen lub szklarnia. Kolejną możliwością (według Lachmana) jest to, że instalacja gazowa jest nieszczelna. Ale wtedy uciekałoby z niej 5 razy więcej gazu, niż poszło do spalenia. Ekspert nie wykluczył też błędu licznika.