W wyborach prezydenckich 1995 roku Aleksandra Kwaśniewskiego wspierał zespół Top One. Piosenka "Ole! Olek" utorowała mu drogę do Pałacu Prezydenckiego.
W wyborach prezydenckich 1995 roku Aleksandra Kwaśniewskiego wspierał zespół Top One. Piosenka "Ole! Olek" utorowała mu drogę do Pałacu Prezydenckiego. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

– W USA wsparcie takich gwiazd jak Bruce Springsteen, Bob Dylan czy R.E.M. jest dla polityków niezwykle ważne. W Polsce muzycy związani z gatunkami głównego nurtu nie mają takiego autorytetu. Korzysta się więc z tego, co jest nośne – mówi Przemysław Gulda, dziennikarz muzyczny.

REKLAMA
“Ole Olek, na prezydenta tylko ty!” – śpiewał w 1995 roku Paweł Kucharski z zespołu Top One w piosence dedykowanej Aleksandrowi Kwaśniewskiemu, który walczył wówczas z Lechem Wałęsą o urząd prezydenta. Wielu kpiło z faktu, że młody polityk lewicy musi sięgać po wsparcie tak “niskiego” gatunku muzycznego, jak disco polo, jednak ostateczny wynik walki o Pałac Prezydencki pokazał, że było warto.

Do muzycznego arsenału piosenki biesiadnej sięgnął później także Andrzej Lepper. W jednym ze spotów wyborczych Samoobrony słyszeliśmy utrzymany w tej właśnie konwencji utwór, w którym wokalista śpiewał “Ten kraj jest nasz i wasz, nie damy bić się w twarz”.
Przez pewien czas wydawało się, że popularność disco polo nieco przygasła i ten rodzaj muzyki definitywnie przestał być użyteczny dla polityków. Wielu sądziło, że przaśna, ludyczna muzyka zniknęła z politycznych salonów tak, jak w niepamięć odeszły niedopasowane oliwkowe garnitury, wzorzyste krawaty i staropolskie wąsy, kojarzone z typowym politykiem PSL z lat dziewięćdziesiątych. Okazuje się jednak, że nic bardziej mylnego.
SLD jak Weekend
– Zespół Weekend jest absolutnym odkryciem ostatniego sezonu. Choć nie był i nie jest ulubieńcem branży muzycznej, podbił serca Polaków. Z SLD jest podobnie – mówił w rozmowie z Onetem Grzegorz Napieralski. Słowa o Weekendzie nie były przypadkowe – to właśnie występ tej grupy będzie uwieńczeniem pierwszomajowego pochodu organizowanego przez SLD w Warszawie.

Zobacz:
Disco polo szturmem zdobywa wielkomiejską publiczność. "Przychodzą i hipsterzy, i studenci, i pracownicy korporacji"
– Zespół cieszy się dużą popularnością, jego muzyka jest skoczna, formuła doskonale pasująca do plenerowego spotkania. Zapraszamy wszystkich – mówił “GW” lider warszawskiego SLD Sebastian Wierzbicki. Grupę gorąco polecał też na antenie RMF FM sam Leszek Miller.

"Liczy się dotarcie"
– Nie wiem, czy to na pewno jest dobry pomysł. Po pierwsze nie jestem pewien, czy taka muzyka trafia akurat do ludzi, którzy chodzą na pierwszomajowe pochody – mówi Tomasz Skupieński, ekspert marketingu politycznego. – Po drugie, zapraszając zespół Weekend działacze SLD wystawiają się na złośliwe przytyki mediów. Jestem pewien, że w relacjach telewizyjnych dziennikarze zwrócą uwagę na ten element obchodów – mówi Skupieński.
– W Polsce muzycy związani z gatunkami głównego nurtu nie mają takiego autorytetu, jak np. w USA, gdzie wsparcie takich gwiazd jak Bruce Springsteen, Bob Dylan czy R.E.M. jest dla polityków niezwykle ważne – ocenia Przemysław Gulda, dziennikarz muzyczny i bloger naTemat. Podkreśla, że właśnie dlatego politycy odwołują się do takich muzycznych klimatów, które zapewnią im możliwie szerokie dotarcie. – Korzysta się z tego, co jest nośne – tłumaczy Gulda.
Disco polo podbija uczelnie
Wydaje się, że pomimo upływu wielu lat od czasów, gdy disco polo święciło swoje największe sukcesy, ta muzyka wciąż “jest nośna”. Tak w naTemat pisała o niej Anna Węglarczyk:
Anna Węglarczyk

Potencjał tkwiący w disco polo zaczęły zauważać główne media. Do tej pory ten gatunek muzyczny wstydliwie spychano na margines. Co prawda w latach 90. piosenki disco polo królowały w telewizji Polsat, jednak inne stacje to zjawisko bagatelizowały. Jeśli już o nim mówiono, to z drwiącą wyższością. Ludziom "na poziomie" nie tylko nie wypadało słuchać tej muzyki, ale i o niej rozmawiać. Krytycy muzyczni prorokowali, że gatunek wkrótce umrze śmiercią naturalną i zastąpi go dobra muzyka pop. Tymczasem disco polo ma się dobrze. W 2012 wróciło za sprawą hitu "Ona tańczy dla mnie". CZYTAJ WIĘCEJ


– O “powrocie” można mówić co najwyżej, jeśli przyjmiemy punkt widzenia wielkich miast. Scena disco polo funkcjonowała przecież cały czas, po prostu media zapomniały o niej po początkowym boomie lat dziewięćdziesiątych – przekonuje Przemysław Gulda dodając, że nakłady płyt sprzedanych przez największe gwiazdy tego nurtu niejednokrotnie przewyższały wyniki osiągane przez muzyków działających w ramach mainstreamowego popu czy rocka.
Choć ignorowane przez największe ośrodki miejskie, disco polo rozwijało się na prowincji, zyskując rzesze fanów. Dziś zdobywa także metropolie, zadomawiając się tam, gdzie wcześniej nie było dla niego miejsca.
– Imprezę MegaWat już od kilku lat organizujemy w takiej właśnie konwencji – mówi Andrzej Schabowski – koordynator Juwenaliów na Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. W tym roku na “Wacie” zagrają m.in. Bracia Figo Fagot, Akcent, D-Bomb i Mig. Schabowski tłumaczy, że wcześniej próbowano różnych wariantów i repertuarów, ale disco polo odniosło największy sukces.

– Na koncerty przychodzą tysiące osób także z innych warszawskich uczelni. Pojawiają się co prawda głosy niezadowolenia, ale z roku na rok impreza cieszy się coraz większą popularnością – mówi. Przyznaje, że frekwencyjny sukces rozwiewa wszelkie wątpliwości co do wyboru repertuaru. Zespoły grające disco polo zagrają też w tym roku w Płocku, Białymstoku, Rzeszowie i Bydgoszczy.

Początkowo na juwenaliach disco polo funkcjonowało w sposób ironiczny. Mam jednak wrażenie, że w ostatnim czasie owo przymrużenie oka, z jakim podchodziło się do występów gwiazd tego gatunku, nie jest już tak oczywiste.


Czy to oznacza, że powinniśmy zatroskać się o muzyczną kulturę Polaków? Zapewne mogłoby być z nią lepiej. Z drugiej jednak strony sporo racji ma Paweł Jasionowski, lider zespołu Masters, który mówił w naTemat o tym, że błędem jest stawianie tej popularnej muzyce zbyt wysokich wymagań: – Disco ma służyć dobrej zabawie, być miłe i pozytywne w odbiorze. Umilać czas, wywoływać uśmiech, porywać do tańca – przekonywał.
Okazuje się jednak, że ta sama muzyka może być wprzęgana w polityczne projekty partii. Czy sprawdzi się w tej roli tak, jak miało to miejsce w kampanii Kwaśniewskiego? Czas pokaże.