Mieszkańcy największego miasta w Polsce to wyjątkowi malkontenci. Przeszkadza im, że jest głośno, przeszkadza im alkohol i zabawa. Nie wszystkim, ale przez grupę niezadowolonych cierpią stołeczne restauracje i kluby. To problem nie tylko Warszawy, ale i całej Polski. Oprócz Wrocławia, który takich zmartwień po prostu nie ma.
O ile w piątek czy sobotę można pójść na miasto i imprezy toczą się do białego rana, to w każdy inny dzień tygodnia trzeba szukać rozrywek przed 22. W niedzielę wieczorem sporo osób wychodzi na miasto, ale przed jedenastą wieczorem większość ze spacerowiczów wraca do domu ze spuszczonymi głowami. Tak samo jak Magda Gessler, która ostatnio na swoim blogu narzekała, że w Polsce w nocy nie ma gdzie zjeść. A to wszystko bynajmniej nie dlatego, że nie ma chętnych.
Malkontenci mają sprawdzony sposób na kluby: nie dają zezwalają na przyznanie koncesji. By miasto bowiem mogło takową dać, musi mieć zgodę wspólnoty mieszkaniowej.
Hałasu nie było, ale mieszkańcy protestowali
W warszawskiej Huśtawce, jednym z ciekawszych miejsc w samym centrum, jest prawie zawsze pełno. W weekend lepiej sobie tu zarezerwować stolik, bo inaczej trudno znaleźć miejsca siedzące. Lokal znajduje się w jednym z podwórek przy ulicy Chmielnej, otoczony mieszkaniami.
W zeszłym roku mieszkańcy chcieli likwidacji Huśtawki. I byli bardzo blisko. Powód? Za głośno. Nie da się spać. Na szczęście warszawscy imprezowicze szybko skrzyknęli się na Facebook'u i wystosowali oficjalną petycję o utrzymanie lokalu. Udało się, Huśtawka działa do dziś. Co ciekawe, zmierzono hałas, który lokal generuje na
zewnątrz. Nie było prawie żadnego odchylenia od normy.
Gorzej ma Piękny Pies w Krakowie. W czwartek miało miejsce zamknięcie. To znaczy: lokalowi nie przedłużono koncesji na alkohol. Po pięciu latach pozwolenie wygasło, a lokalni mieszkańcy nie zgodzili się na jego przedłużenie. Pies był jednym z najbardziej znanych miejsc na mapie miasta. Gdzie odbywały się nie tylko imprezy i koncerty, ale też rozmaite wydarzenia kulturalne.
Psa w starej formie pożegnano w ostatni czwartek, właśnie tego dnia wygasała koncesja. Spotkać tam można było nie tylko młodzież, ale śmietankę towarzyską, artystów, ludzi kultury. Niestety, narzekający mieszkańcy znowu strzelili bramkę imprezowiczom, chociaż tam też mierzono hałas wysyłany na zewnątrz. Ponownie, wygłuszenie lokalu okazało się skuteczne, a wspólnota mieszkaniowa po prostu złośliwa lub przewrażliwiona.
Na Chłodnej już nie będzie gorąco
Teraz los Psa może podzielić Chłodna 25, legendarna warszawska klubokawiarnia. Ona również nie służyła tylko do imprezowania. Ale najwyraźniej osoby zamieszkujące dookoła nie chcą tego zauważyć. Wspólnota nie chce przedłużyć koncesji na alkohol, która ma wygasnąć w kwietniu. O szczegółach można przeczytać tutaj: "Zamykają legendarny klub".
- Ratusz ma związane ręce. Rozmawiamy, negocjujemy, ale nie możemy zrobić więcej, niż robimy - mówi nam zastępca rzecznika urzędu miasta, Agnieszka Kłąb. - Ja osobiście uważam, że Chłodna powinna dalej funkcjonować, bo to szansa na ożywienie tej części miasta. Wola nie może być martwa - wyraża prywatną opinię Kłąb. - Mamy nadzieję, że ich koncesja zostanie przywrócona, bo to ośrodek kultury.
Trudną sytuację potwierdza kierowniczka klubu, Zuzanna Mockałło. - Próbowaliśmy spotykać się z zarządem, ale nie udało nam się. Mimo to, nie spisujemy się na straty, jest szansa, że uzyskamy kompromis. Ale mieszkańcy chcą mieć spokój i fajne miejsce, a to trudno pogodzić - mówi nam Mockałło. - Jesteśmy w kropce, bo tak naprawdę nie możemy zrobić nic więcej ponad to, co już zrobiliśmy - dodaje.
Chłodna wykonała ukłon, teraz za to zapłaci
Zawziętość mieszkańców dziwi tym bardziej, że klubokawiarnia zrobiła wszystko, by było jak najspokojniej. Właściciele zaproponowali, żeby wcześniej kończyć wydarzenia i zamykać lokal.
- Kiedyś było dużo głośniej, organizowaliśmy liczne imprezy. Ale od około 2 lat zmieniliśmy priorytety, skupiamy się na wydarzeniach kulturowych. Od dłuższego czasu jest dużo spokojniej - opowiada kierowniczka Zuzanna Mockałło. - Kiedy dowiedzieliśmy się, że dźwięk idzie po rurach, to je wygłuszyliśmy. Dostaliśmy też informacje od mieszkańców, że jeśli czasem było za głośno, to zamykali okna i problem znikał.
Jak mówi kierowniczka, obecnie problemem dla wspólnoty jest dym z papierosów. - Oficjalnie wynajmujemy chodnik, od wielu lat, jako właśnie miejsce do palenia, a dopiero teraz są na to skargi - słyszymy. Do tego w zeszłym roku zawsze ktoś z obsługi lokalu stał na zewnątrz i pilnował, żeby było cicho, zapraszał ludzi do środka. Władze klubu zadbały o to, by było porządnie.
Mimo to, mieszkańcy Chłodnej skarżą się na forach internetowych na "dantejskie sceny". Typu: rzyganie, afery i burdy. Mockałło przekonuje jednak, że obecność takich osób nie wynika z istnienia klubokawiarni. - Klienci okolicznych domów publicznych przychodzą do nas już pijani, robią awantury. Często nie chcemy ich wpuszczać, dlatego robią problemy - słyszymy od kierowniczki.
Jest w tym dużo racji, bo na ulicy Chłodnej znajduje się jedna z największych - dosłownie i w przenośni - agencji towarzyskich. O czym wiedzą nawet uczniowie pobliskiego zespołu szkół. Niestety, chociaż Chłodna 25 wykonała na przestrzeni ostatnich lat ogromny ukłon w stronę mieszkańców, to ci pozostają niewrażliwi na argumenty.
Cisza nocna? W prawie tego nie ma
- Problem jest gigantyczny. Mieszkańcy sobie nie życzą i koniec. Natomiast my, jako urząd miasta, uważamy, że knajpy i kluby muszą funkcjonować - mówi nam Antoni Pawlak, rzecznik gdańskiego ratusza. Podobnie jak w Warszawie, tak i w Gdańsku wspólnoty i spółdzielnie mieszkaniowe zabijają kluby poprzez brak pozwolenia na przedłużenie alkoholowej koncesji.
- Nie możemy walczyć z mieszkańcami prawnie ani zmusić ich do zaakceptowania tego. Ale zachęcamy właścicieli do tego, by ich lokale były otwarte jak najdłużej, przysługują im za to finansowe bonifikaty - wyjaśnia Pawlak. Gdańsk jako miasto turystyczne musi być otwarty na nocne życie.
Co ciekawe, wszyscy rzecznicy podkreślają, że w prawie polskim nie ma czegoś takiego jak cisza nocna. Za to w kodeksie wykroczeń są zapisy o porządku publicznym i to je interpretuje się powszechnie jako ciszę nocną. I to na ich podstawie policja musi interweniować, kiedy ktoś zgłasza zakłócanie porządku.
- Mieszkańcy cenią spokój ponad wszystko, nic na to nie poradzimy. Musimy liczyć się z ich opiniami - ocenia Agnieszka Kłąb z warszawskiego ratusza. - Ale właściciele klubów też powinni dbać o stosunki z mieszkańcami.
Rzeczniczka podkreśliła też, że udaje się w jakimś stopniu rozwiązywać ten dylemat w Warszawie. Powstają liczne miejsca w centrum miasta, ale oddalone od budynków mieszkalnych. Plac Zabaw w parku przy Agrykoli, Dolina Muminków w parku przy ul. Książęcej czy Cud nad Wisłą. Przenoszą ciężar imprezowania, ludzie wspaniale się bawią i nie ma bałaganu. Ale wszystkie znajdują się na Powiślu, gdzie przestrzeni wystarczy dla wszystkich. W centrum, gdzie jednak skupia się nocne życie, takiej możliwości nie ma.
Narzekający mieszkańcy to problem nie tylko klubów i klubokawiarni. To także zamykane o 22 restauracje, o czym pisała na swoim blogu Magda Gessler. Nowy Świat, jedna z najbardziej reprezentatywnych ulic Warszawy, w niedzielę o 22 zamiera, bo mieszkańcom przeszkadza hałas z knajpianych ogródków.
Jedno, jedyne miasto bez stresu
Wrocław - tam nikomu imprezy nie przeszkadzają. - Nie musimy rozwiązywać tego problemu, bo go nie mamy - mówi nam Paweł Czuma z wrocławskiego urzędu miasta. - Są zgłoszenia o naruszaniu porządku, ale nie ma masowych akcji przeciwko klubom czy knajpom - podkreśla rzecznik.
- Nasze miasto jest niezwykle imprezowe i ludzie po prostu chyba się do tego przyzwyczaili - dodaje Czuma.
Może więc nadszedł najwyższy czas, by inni mieszkańcy też zaakceptowali fakt, że wielkie miasta po prostu żyją - także nocą.
Nie mamy jak ratować klubów. Władze miasta mają związane ręce.
Katarzyna Workucka
mieszkanka ulicy Chłodnej
Wymiotujący ludzie, śmieci, krzyki, lumpanina, załatwianie potrzeb fizjologicznych i agresja do wczesnych godzin rannych także w środku tygodnia. Niech ci abderyci wyniosą się już tam gdzie ich miejsce, czyli do oddalonych od mieszkań parków na Powiślu! CZYTAJ WIĘCEJ