Aktor Przemysław Sadowski od 14 lat jest w szczęśliwym związku z aktorką Agnieszką Warchulską. Mają dwóch synów i dla wielu są przykładem szczęśliwej rodziny. W niedawnej w rozmowie z magazynem "Grazia" stwierdził, że może udało mu się zbudować taką rodzinę dzięki temu, że sam dorastał w pełnej, a nie rozbitej. W opinii ekspertów nieudane małżeństwo rodziców w ogromnym stopniu wpływa na przyszłe związki dzieci.
Aktor Przemysław Sadowski w niedawnym wywiadzie z dwutygodnikiem "Grazia" zapytany o to, jak mu się udało stworzyć szczęśliwy związek i rodzinę odparł, że może ma to związek z tym, w jakim domu sam się wychował. "Wychowałem się w pełnej rodzinie, a nie rozbitej, może dlatego? Nie analizowałem tego. Po prostu wyniosłem z domu silne wzorce, uważałem, że posiadanie rodziny to jest coś dobrego" – powiedział.
O tym, jaki wpływ na nasze związki mają relacje między rodzicami rozmawiamy z Izabelą Wożyńską-Więch, psychologiem z poradni Centrum-Ja, prowadzącą psychoterapię indywidualną i par.
Jaki wpływ na nasze związki, małżeństwo, rodzinę ma dom, w którym dorastaliśmy i relacje między naszymi rodzicami?
Izabela Wożyńska-Więch: Ogromny. Nasze związki budujemy intuicyjnie. Wzorce, którym się przyglądamy w domu przenosimy do naszego przyszłego życia rodzinnego. Kiedy dziecko obserwuje dziadków czy rodziców jest to dla niego pierwszy wzorzec damsko-męskich relacji. Gdy widzi, że mimo trudności, nieporozumień w rodzinie jest miłość, a rodzice potrafią te problemy rozwiązać, wynosi wiedzę, że konflikt nie oznacza rozstania. Uczy się rozwiązań. Jeśli natomiast w domu są kłótnie, dorośli nie potrafią się porozumieć i jeszcze wciągają dzieci w sojusz przeciwko jednemu z rodziców, to dziecko wynosi przekonanie, że w małżeństwie nie ma oparcia i trzeba go szukać na zewnątrz.
Postrzegamy naszych partnerów przez pryzmat rodziców?
Bardzo często. To drugi aspekt rodzinnych stosunków. Przekładamy nasze relacje z rodzicami na relacje z partnerem. Relacja ojciec-córka, syn-matka ma przełożenie na relacje kobieta-mężczyzna. W zależności od tego, czy rodzina się rozpada, czy zachowuje integralność to przełożenie jest oparte na większym zaufaniu, albo na lęku.
Bardzo trudno jest stworzyć coś trwałego i stabilnego (a nawet podjąć próbę), kiedy człowiek się raz sparzy. Wtedy zawsze, zaczynając coś od początku towarzyszy temu lęk, nieufność. Jeżeli rodzice wciągali dzieci w swoje spory i w koalicję w konflikcie małżeńskim, to rozpad związku czy rozwód mogą one traktować również, jako swoją porażkę. Nie wiedzą, jak rodzinę utrzymać razem. Nie mają wzorca udanej relacji. Nie wiedzą, jak związek może przetrwać, kiedy pojawia się konflikt. Widzą albo kłótnie, ciągłe zmagania rodziców i zgliszcza dookoła, albo całkowite emocjonalne odsunięcie dwojga ludzi – nic ich nie łączy, a małżeństwo utrzymują dla dobra dzieci, zachowania twarzy. Częściej dla dobra dzieci, bo dziś przy rosnącej liczbie rozwodów, nie jest to już powodem do wytykania palcami. Zupełnie z innym nastawieniem podchodzą do sporów dzieci z pełnych rodzin. Wiedzą, że można się pokłócić, poranić, ale nadal być razem.
To wiedzą również ci, którzy dorastali w rozbitych rodzinach.
Tak, ale nie wiedzą, jak w takich sytuacjach być razem. Nie mieli się tego, kiedy nauczyć. Do tego potrzeba dojrzałości psychologicznej, wzorców. To buduje naszą świadomość, że gdy pojawia się konflikt, to nie dlatego, że partner jest zły, tylko dlatego, że nie znamy rozwiązania.
Osoby z rozbitych rodzin widząc awantury i rozstanie rodziców przynajmniej teoretycznie wiedzą, jakie popełnili oni błędy. Dzięki temu wiedzą, jakich postaw i błędów nie chcą powtórzyć we własnej rodzinie. To powinno przecież pomagać.
To tak niestety nie działa. Widzimy, co nie działa, wiemy, czego unikać, ale nie wiemy, co zrobić. Gdy pojawiają się spory, odczuwamy lęk. Pojawia się nieufność, bo znamy ten scenariusz, ale nie potrafimy wpłynąć na rozwiązanie. To trochę, jak z ciastem. Znamy składniki, wiemy co dodać, ale nie wiemy, co robić, kiedy zaczyna np. opadać.