Burza po tekście Ziomeckiej. "Warszawa swoje, reszta swoje". Wielkomiejski sukces zaślepia
Michał Wąsowski
07 maja 2013, 12:59·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 07 maja 2013, 12:59
Młodzi, wykształceni, z wielkich miast. Twierdzą, że można wszystko, wystarczy chcieć i ciężko pracować. Tych, którym się nie udało, albo wyśmiewają, albo życzliwie im radzą jak osiągnąć sukces. Tyle, że te rady poza Warszawą, Krakowem czy Wrocławiem niewiele znaczą. Wielkomiejscy krzewiciele sukcesu zapominają, że nawet w ich mieście komuś może być źle.
Reklama.
Sandra Borowiecka napisała do nas: "Opuszczam nasz kraj z poczuciem porażki. Będę zmywała gary". Młoda Polka opisała, jak próbowała pracować w naszym kraju, szukała swojej szansy, ale nie udało jej się znaleźć pracy, która dawałaby chociaż stabilne życie, więc postanowiła wyjechać.
Odpowiedziała jej Zuza Ziomecka, naczelna "Przekroju". Ziomecka w swoim tekście stwierdza, między innymi:
Wypowiedź Ziomeckiej spotkała się ze sporą krytyką. Niektórzy się z nią zgadzali, ale zdecydowana większość nie zostawiała na naczelnej "Przekroju" suchej nitki. Jak Sebastian, który napisał:
Wyzysk
Tomasz z kolei dowodził, że "punk widzenia zależy od własnej pozycji". – Pani Ziomecka przemawia do Pani Borowieckiej jakby ta była niedouczona i nie rozumiała, jak wielkie i niepomierne szczęście ma iż mieszkać w Polsce. Pani Ziomecka przerzuca swoje osobiste doświadczenie na innych i dziwi się że inni go nie podzielają. Mówiąc łagodnie pani Ziomecka plecie androny – stwierdził nasz Czytelnik.
Zygmunt zaś na swoim przykładzie pokazywał, że nie wystarczy ciężko pracować i się starać: "Bezpłatne staże, byłem na dwóch we Wrocławiu. Starałem się, pracowałem za trzech i zawsze ten sam tekst. Kryzys redukcja zatrudnienia itd. Wyzysk". Zygmunt podkreślił w swoim komentarzu, że nie popiera narzekania, więc dlatego wyjechał za granicę, gdzie teraz ma stabilną pracę i szanse rozwoju.
Niestety, mieszkanie w wielkim mieście, obracanie się wśród wybranych ludzi, powoduje, że po prostu zapominamy o wielu sprawach, sytuacjach, krzywdach, środowiskach. Znajomy z Podkarpacia, który mieszka i pracuje w Warszawie, twierdzi, że to "normalne, że człowiek z dużego miasta, który nie wyjeżdża na dłużej, nie wie, jak jest poza nim". – Mieszkańcy traktują przyjezdnych czasem jak "uboższego obywatela", dają rady, które z perspektywy osób spoza dużego miasta są zwykłym sciencie-fiction – mówi mi Michał, który w stolicy jest od kilku lat. Czy naprawdę wielkie miasto przysłania perspektywę? A może to nie samo miasto, a wielkomiejski styl bycia, powoduje zaślepienie?
Miejski egocentryzm
– Ludzie z metropolii nie dostrzegają potencjału mniejszych miast, gdzie przecież dostęp do kultury, konsumpcji, jest zupełnie inny – mówi nam Grzegorz Grzybek, bloger naTemat, który mieszka w Białymstoku i specjalizuje się w city brandingu. – Istnieje w Polsce medialny i społeczny egocentryzm miejski – dodaje nasz rozmówca. Trudno się z tym nie zgodzić: telewizje, szczególnie
komercyjne, usilnie starają się nam wmówić, że życie w wielkim mieście, dobry samochód, własne mieszkanie w stolicy czy Krakowie to nasz szczyt marzeń. I wiele osób w to wierzy.
Grzybek zwraca uwagę na to, że w wielkich miastach mieszkańcy często czują się zagubieni w tłumie, stąd u nich mocna potrzeba bycia indywidualnym. A potrzebę tę wypełniają "sukcesem", najczęściej pojmowanym jako status materialny. Nasz bloger podkreśla, że ten "sukces" stał się celem samym w sobie. Z tym również trudno się nie zgodzić, patrząc na dzisiejszy wyścig szczurów, w którym często uczestnicy nie do końca wiedzą, co ma być metą. "Sukces" przysłania nam nie tylko inne cele, ale też nie pozwala zauważać, że nie każdy, nawet w jednym mieście, ma ten sam start. Łatwiej jest powiedzieć, że inni są mniej pracowici, niż: "miałem większy kapitał początkowy", bo w ten sposób umniejszylibyśmy nasz sukces.
Tymczasem Grzybek przypomina: – Mówienie o równych szansach wszędzie to pół-prawda. Niektórzy dostają od rodziców auto i mieszkanie, inni nie dostają nic, jeszcze inni dostają od nich patologie. Nie każdy ma szansę przebywać wśród ludzi z pasją, z pieniędzmi, oczytanych.
Zaburzone spojrzenie
Niestety, wielkomiejski sukces powoduje, że o innych ludziach – tych, którym się nie udało z różnych powodów – zapominamy. Co więcej, nie chcemy o nich słuchać, bo może się okazać, że świat, w którym żyjemy, wcale nie jest taki piękny – o czym nie wszyscy chcemy pamiętać. Zdaniem socjologa miasta prof. Bohdana Jałowieckiego z Uniwersytetu Warszawskiego, jest to jednak zjawisko zupełnie naturalne i powszechne.
– Ci ludzie mają całkowicie zaburzoną wizję. Ale to oczywiste, że oceniamy sytuację na podstawie własnych doświadczeń i znajomych – mówi nam prof. Jałowiecki. Jak podkreśla, najczęściej oceniamy właśnie przez swój pryzmat, a rzadko kiedy przyjmujemy szerszą perspektywę. – Od Pani Ziomeckiej, która przecież jest naczelną opiniotwórczego tygodnika, należy się jednak spodziewać bardziej krytycznego, szerszego spojrzenia na sprawę – dodaje profesor.
Potrzebna empatia
Zdaniem prof. Jałowieckiego, powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że jednak życie większości ludzi w Polsce bardziej przypomina sytuację Sandry Borowieckiej, a nie Zuzy Ziomeckiej. I nie należy się dziwić, że osoby takie szukają chleba gdzie indziej. – Jak ktoś pracuje na kasie i dostaje mniej niż 2 tysiące złotych, to raczej nie ma perspektyw – przypomina o trudnej sytuacji wielu pracowników prof. Jałowiecki.
Sama Ziomecka zaś apeluje, żeby czytać jej tekst ze zrozumieniem i odpowiada, że nikogo nie chciała urazić ani potraktować niesprawiedliwie, a jedynie zwróciła uwagę w swoim tekście na pewne sprawy:
Twoje oczekiwanie, że będziesz wykonywać najprostszą pracę pokopaniu rowów na budowie i żyła z tego na godnym poziomie w stolicy, jest dziecinne nie tylko w naszym kraju i nie tylko w czasach kryzysu. CZYTAJ WIĘCEJ
Sebastian
Coś mi się zdaje, że zwolenników "pozostania w kraju" pchają ku takim artykułom jakieś sympatie wobec rządzących. Gdzieś to napisałem w komentarzu - gdyby nie hajs z unii który i tak na nas nie spadł za free, bylibyśmy pewnie jakieś parę lat do tyłu (patrz mentalność rządów), natomiast wszystko i tak pachnie tchnieniem Gierka.
Wystarczy rozejrzeć się dookoła, żeby zobaczyć pewną prawidłowość: tym rządom (widać to na ostatnim przykładzie) chyba zależy, żeby Polacy stali się narodem bezpaństwowym, bo jakoś mówi się dużo, a wystarczy pojechać na pierwszą lepszą wioskę, żeby ogarnąć, że Warszawa swoje, reszta świata swoje. CZYTAJ WIĘCEJ
Zuzanna Ziomecka
Robienie materiału to tym, jak wielkomiejski sukces wykrzywił (w wyraźnym domyśle MOJE) spojrzenie na sprawy społeczne jest krzywdzące.