
– Problem pojawia się, gdy spędzamy zbyt dużo czasu w samotności tylko dlatego, żeby nie być z partnerem. Może to oznaczać, że w gruncie rzeczy nie potrzebujemy tej osoby. W takiej sytuacji poszukiwanie samotności jest objawem głębszego problemu – mówi psychoseksuolog Radosław Jerzy Utnik.
REKLAMA
“Na wakacje osobno? No to już jest szczyt wszystkiego. Tak się zwyczajnie nie robi. Nie po to ludzie wiążą się w pary, żeby potem robić coś w pojedynkę. To nie ma sensu” – pisze Aleksandra Zielińska w portalu Foch.pl, zastanawiając się nad potrzebą samotności w związku. Dlaczego tak trudno zrozumieć ją drugiej stronie? Dlaczego wywołuje oburzenie rodziny i znajomych?
Wcale nie chcę być sama, gdybym chciała, to ułożyłabym życie inaczej. Ale czasem muszę sama pobyć. Żeby nie zwariować, dla higieny psychicznej, z kaprysu, żeby sprawdzić, czy mogę.
Niestety, nie wszyscy tak jak autorka wpisu są w stanie zaakceptować u siebie potrzebę samotności. U niektórych może ona wywoływać poczucie winy wobec partnera, od którego czasem chcemy “odpocząć”. Czy słusznie? Z tym oraz innymi pytaniami zwróciliśmy się do Radosława Jerzego Utnika, psychoseksuologa, który zajmuje się m.in. terapią par.
Czy fakt, że ktoś odczuwa od czasu do czasu potrzebę przebywania w samotności, “odpoczęcia” od partnera, to naturalna sprawa, czy sygnał, że w związku coś zaczyna się psuć?
Radosław Jerzy Utnik: Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na tak postawione pytanie. Każdy dzieli swój czas między znajomych, przyjaciół, rodzinę i partnera, ale część życia spędza też w samotności. Ważne, aby nasze aktywności w tych różnych społecznych “strefach” równoważyły się, to znaczy, żeby żadna nie zdobywała zbyt dużej przewagi nad pozostałymi.
Jak ocenić, że ta równowaga jest zaburzona?
To kwestia względna, każdy ma inne potrzeby: jedni są gotowi spędzać z partnerem więcej czasu, z kolei inni mają bardziej wyrazistą potrzebę przebywania od czasu do czasu w samotności.
A kiedy powinniśmy zacząć się niepokoić?
Problem pojawia się wtedy, gdy spędzamy zbyt dużo czasu w samotności lub z innymi tylko dlatego, żeby nie być z partnerem. Może to oznaczać, że w gruncie rzeczy nie potrzebujemy tej osoby. W takiej sytuacji można mówić o tym, że poszukiwanie samotności staje się objawem głębszego problemu.
Ale z drugiej strony wydaje się, że spędzanie ze sobą zbyt dużej ilości czasu również nie jest dla związku dobre?
To prawda, badania wskazują, że najlepiej funkcjonują takie związki, w których najważniejsze potrzeby zaspokaja się wspólnie, ale mniej ważne – oddzielnie. W takiej sytuacji “samotne” spędzanie czasu na mniej istotnych aktywnościach nie powoduje konfliktu, ani nie wzbudza zazdrości. Natomiast spędzanie ze sobą absolutnie każdej chwili może prowadzić do “sklejenia się” pary.
W jaki sposób powinniśmy powiedzieć partnerowi lub partnerce, że czasem nam tej samotności po prostu potrzeba? Jak to zrobić tak, by nie urazić drugiej strony?
Jednej recepty nie ma, ponieważ pary komunikują się na wiele różnych sposobów. Warto natomiast pamiętać, aby o swoich potrzebach, także tych związanych z samotnością, mówić wprost, jasno tłumacząc, o co chodzi.
Czy zgodzi się pan ze stwierdzeniem, że ludzie młodsi mają silniejszą potrzebę “związkowej autonomii”, że chcą być sami częściej niż przedstawiciele starszego pokolenia?
Tak, chociaż nie wiązałbym tej różnicy bezpośrednio z wiekiem. Chodzi raczej o to, w jakich warunkach się dorasta. Starsze pokolenie, które większą część życia przeżyło w czasach PRL, a często pamięta nawet wojnę, ma niejako “zakodowane”, że aby przetrwać, trzeba trzymać się razem: czy to z partnerem, czy ze znajomymi.
Tak, chociaż nie wiązałbym tej różnicy bezpośrednio z wiekiem. Chodzi raczej o to, w jakich warunkach się dorasta. Starsze pokolenie, które większą część życia przeżyło w czasach PRL, a często pamięta nawet wojnę, ma niejako “zakodowane”, że aby przetrwać, trzeba trzymać się razem: czy to z partnerem, czy ze znajomymi.
W ciężkich czasach kontakty społeczne sprawiały, że ludzie czuli się bezpieczniej, raźniej. Dziś jesteśmy bardziej samowystarczalni w codziennym życiu, sami jesteśmy w stanie zapewnić sobie wyżywienie i mieszkanie, tak więc i nasza potrzeba współbycia z innymi jest mniejsza.
Swoje robi też chyba notoryczny brak czasu, współczesne zabieganie?
Oczywiście. Spędzamy więcej czasu w pracy, pracujemy w kilku miejscach, koncentrujemy się na karierze, a z tego “wycinka” dnia, który nam zostaje, musimy wykroić coś nie tylko dla partnera, ale i dla siebie samych.
Gdzie przebiega granica, poza którą nie powinniśmy pozwolić przejść naszemu partnerowi czy partnerce? Bo o ile “babski wieczór” czy “piwo z kolegami” wydają się czymś normalnym, to już chyba samotny wyjazd na wakacje powinien sprawić, że zapala się nam czerwona lampka...
Gdzie przebiega granica, poza którą nie powinniśmy pozwolić przejść naszemu partnerowi czy partnerce? Bo o ile “babski wieczór” czy “piwo z kolegami” wydają się czymś normalnym, to już chyba samotny wyjazd na wakacje powinien sprawić, że zapala się nam czerwona lampka...
Granicę ustalają sami partnerzy. Damskie czy męskie wyjścia w gronie znajomych nie są niczym złym, ale wakacje spędzone bez partnera też nie w każdym przypadku muszą oznaczać problem. Niektórzy mają swoje nietypowe pasje, jak choćby ktoś, kto chce opłynąć samotnie Ziemię (śmiech). Nie musi to od razu oznaczać, że w związku dzieje się źle. Jeśli dwie osoby dobrały się w ten sposób, że akceptują takie zwyczaje, wszystko jest w porządku. Ważne jest, aby w czasie ewentualnych sporów rozmawiać i tłumaczyć partnerowi motywacje swojego poszukiwania samotności.

