
Serial "Anna German" to niekwestionowany hit sezonu w TVP. Stacja, która nie chciała dołożyć się do jego produkcji, a później długo zwlekała z zakupem praw do emisji, dzisiaj liczy zyski. Nie narzekają też ci, którzy w porę wprowadzili na rynek książki, płyty i zapisy koncertów artystki. – Serial wypełnił istotną lukę. Widzowie dostali bajkową historię, która jest autentyczna i opowiada o prawdziwym życiu dawnej celebrytki – tłumaczy socjolog prof. Beata Łaciak.
Podejrzewam, że spora część widzów usłyszała o niej wtedy po raz pierwszy. Ale serial wypełnił istotną lukę. Widzowie dostali bajkową historię, która jest autentyczna i opowiada o prawdziwym życiu dawnej celebrytki. I jeszcze ma tylko dziesięć odcinków. Telenowela o Annie German już by się tak nie oglądała. CZYTAJ WIĘCEJ
Zdaniem specjalistki od seriali i ich wpływu na życie Polaków, obraz osiągnął popularność, bo różni się od tego, co normalnie dostają polscy widzowie. Jej zdaniem szansę na jeszcze większy sukces miałyby filmowe biografie artystów, którzy w przeciwieństwie do German wciąż funkcjonują w społecznej świadomości. Jednak serialu o Annie Jantar czy o Jacku Kaczmarskim nie należy się na razie spodziewać, bo rodziny tych artystów mają prawo zablokować emisję.
30 lat po śmierci Anna German znów zdobywa serca Polaków i Rosjan. Dzięki serialowi telewizyjnemu o życiu piosenkarki, Polacy i Rosjanie zaczęli życzliwiej na siebie patrzeć i wbrew wysiłkom polityków zdawać sobie sprawę, że nasze narody więcej łączy niż dzieli. CZYTAJ WIĘCEJ
Czytaj też: "Anna German", czyli wspomnień czar. Serial przyciąga przed telewizory miliony Polaków. Także tych młodych


