
Reklama.
Całą sprawę próbowały zatuszować władze PRL, a w zeszłym roku umorzono śledztwo IPN w sprawie utrudniania przez nie wyjaśnienia tej zbrodni. Ojciec zamordowanego Grzegorza Przemyka wciąż walczy o sprawiedliwość. Zgłosił w Europejskim Trybunale Praw Człowieka skargę. Dzięki temu instytucja zbada, czy polski wymiar sprawiedliwości w wystarczającym stopniu wyjaśnił kulisy tej sprawy.
Nic nie zapowiadało tragedii. Grzegorz Przemyk oraz jego przyjaciel Cezary F. 12 maja 1983 roku świętowali matury. Pierwszy z nich został zatrzymany przez MO i pobity. Zmarł na skutek urazów w szpitalu. To wydarzenie wywołało ogromne poruszenie Polaków, na jego pogrzeb przyszło kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
Choć w PRL wszczęto śledztwo, jednocześnie kryto odpowiedzialnych za to pobicie milicjantów. Gen. Czesław Kiszczak stwierdził, że "ma być tylko jedna wersja śledztwa-sanitariusz" sugerując tym samym, że to oni dopuścili się pobicia. W końcu po ustawionym procesie dwóch milicjantów zostało uniewinnionych, z kolei za nieudzielenie pomocy odpowiedziało dwóch sanitariuszy. Po 1989 roku sprawa co chwilę wracała na sądowe wokandy. W końcu w 2010 roku Sąd Najwyższy orzekł, że wyjaśnianie okoliczności śmierci Przemyka jest "porażką polskiego wymiaru sprawiedliwości", który przez niemal 30 lat nie potrafił odnaleźć prawdy. Jednocześnie SN uznał, że pobicie Przemyka przedawniło się.
Sprawie przyglądał się też IPN, lecz ze względu na przedawnienie karalności umorzył śledztwo w 2012 roku. Odwołał się od tego ojciec Grzegorza Przemyka. Jego pełnomocnik stwierdził, że można zmienić kwalifikację prawną czynu. Ponadto nie bardzo wiadomo, dlaczego sprawa jest przedawniona, chociaż udało się zabezpieczyć komplet akt. Zażalenie prawnika trafiło do Sądu Rejonowego w Warszawie, lecz, choć odbyło się już pierwsze posiedzenie (marzec), dalszą rozprawę odroczono bezterminowo, gdyż nie wszyscy pokrzywdzeni i oskarżeni wiedzieli, że posiedzenie się odbyło.
Czytaj także: