
Riri Williams wraca na ekrany w wielkim stylu. Po swoim debiucie w filmie "Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu" młoda, genialna wynalazczyni z Chicago doczekała się własnego serialu. Ironheart, nowa produkcja Marvel Studios, zadebiutuje 25 czerwca na Disney+, zamykając 5. Fazę MCU z impetem – choć nie brakuje pytań, czy Disney faktycznie wierzy w ten projekt. W sieci pojawiły się już pierwsze recenzje.
"Ironheart" będzie czternastym serialem Marvela, a zarazem drugim w tym roku, po "Daredevilu: Odrodzenie" (wyróżnionym przez nas w rankingu najlepszych seriali ostatniego półrocza). Showrunnerką produkcji jest Chinaka Hodge, a jednym z producentów wykonawczych – Ryan Coogler, reżyser obu części "Czarnej Pantery", "Creeda" oraz tegorocznego kinowego hitu "Grzesznicy".
Akcja "Ironheart" rozgrywa się po wydarzeniach z "Czarnej Pantery: Wakandy w moim sercu" i będzie stanowić zwieńczenie 5. Fazy Marvela. Oto wszystko, co warto wiedzieć o nadchodzącym miniserialu na Disney+.
Kiedy premiera "Ironheart"?
Serial "Ironheart" będzie miał nietypową formę emisji. Wszystkie sześć odcinków zostanie udostępnionych na Disney+ w dwóch rzutach:
To strategia przypominająca model zastosowany wcześniej przy "Echo" – serialu, który przeszedł niemal bez echa. Czy i Ironheart podzieli ten los? Zwłaszcza, że Disney słabo reklamuje nową produkcję i wypuszcza ją praktycznie po cichu...
Kim jest Riri Williams?
Riri Williams, grana przez Dominique Thorne, to młoda geniuszka z MIT, która pojawiła się po raz pierwszy w filmie "Czarna Pantera: Wakanda w moim sercu". Jej talent sprawił, że stworzyła wykrywacz vibranium, który – przejęty przez CIA – doprowadził do katastrofalnego starcia Wakandy z Talokanem. W wyniku tego konfliktu Riri znalazła się w samym środku wojny i zbudowała własny pancerz inspirowany technologią Iron Mana.
Po bitwie i dramatycznych wydarzeniach w Wakandzie Riri wraca do USA, ale zamiast do kampusu MIT, trafia z powrotem do rodzinnego Chicago – i to właśnie tam rozgrywa się akcja "Ironheart".
Choć Riri nie jest Tonym Starkiem, bez wątpienia jest jego duchową spadkobierczynią. Tworzy zbroje, łączy naukę z instynktem i nieustannie pcha granice tego, co możliwe. W serialu zmierzy się jednak z czymś, czego nawet Stark nigdy nie próbował: połączeniem technologii z magią.
Kto jeszcze gra w "Ironheart"?
Głównym przeciwnikiem Riri będzie Parker Robbins, znany jako The Hood (grany przez gwiazdę "Hamiltona" Anthony’ego Ramosa), który korzysta z mrocznych mocy dzięki tajemniczej pelerynie. Co więcej, wiele wskazuje na to, że w serialu pojawi się również Mephisto – demoniczny złoczyńca, który od lat był tematem fanowskich teorii (szczególnie przy "WandaVision"). W tę postać ma się wcielić sam Sacha Baron Cohen, ale nie zostało to jeszcze oficjalnie potwierdzone.
Obok Thorne i Ramosa w obsadzie znaleźli się: Lyric Ross ("Tacy jesteśmy"), Alden Ehrenreich ("Han Solo: Gwiezdne wojny – historie"), Manny Montana ("Good Girls") oraz Regan Aliyah, Anji White i Matthew Elam.
Reakcje przed premierą "Ironheart": mieszane, ale z nadzieją
Pierwsze opinie krytyków są... dość zróżnicowane. Chwalone są m.in. finałowy odcinek (uważany za jeden z najlepszych finałów seriali Marvela), chemia między Thorne a Ramosem, ciekawa koncepcja konfliktu nauki z magi, a także role Dominique Thorne i Aldena Ehrenreicha.
Z kolei minusy to: niezbyt pogłębiona przemiana głównej bohaterki i tempo narracji. Część recenzentów uznała serial za "momentami nużący", ale większość zgadza się, że końcówka dostarcza satysfakcji.
Czy warto więc obejrzeć "Ironheart"? To ważny test dla Marvela – nie tylko pod kątem narracyjnym, ale również wizerunkowym. Po zaskakującym słabym wyniku finansowym bardzo dobrych "Thunderbolts*" i rosnącej krytyce wobec przesycenia rynku superbohaterami, historia Riri Williams może przypomnieć fanom, dlaczego pokochali MCU.
Jednocześnie decyzja o szybkiej, dwutygodniowej premierze, niemal bez większej kampanii promocyjnej, sugeruje ostrożność – albo brak wiary – ze strony Disneya. Czy Ironheart okaże się cichym sukcesem, czy kolejnym krokiem w stronę superbohaterskiego zmęczenia? Przekonamy się już 25 czerwca.
Zobacz także
