Brytyjska publicysta B. J. Epstein przekonuje, że dzięki porno można uczyć w lepszy, bardziej realistyczny sposób, a pornografia powinna zostać nową dziedziną nauki. Czy dosłowna erotyka powinna stanąć na równi z historią czy fizyką? – Na pewno nie poparłbym pomysłu, by uczyć pornografią w szkołach – mówi naTemat seksuolog prof. Zbigniew Izdebski, który zdradza, że warto pochylić się nad nią na uniwersytetach.
Bestsellerowa powieść erotyczna "Pięćdziesiąt twarzy Greya" otworzyła szeroko drzwi głównego nurtu dla najostrzejszych fantazji erotycznych kryjących się pod tajemniczym skrótem BDSM. Swoją robotę zrobiła też legendarna już Sasha Grey, która udowodniła, że będąc gwiazdą porno można jednocześnie być częścią popkultury na tych samych prawach, co ludzie Hollywood. I tak o porno mówi się głośno coraz więcej i... tylko lepiej. Pornografia coraz częściej nie jest już opisywana jako zagrożenie, a coś wartego nie tylko akceptacji, ale i nadania mu zupełnie nowego znaczenia. O tym przekonuje brytyjska publicystka B.J. Epstein, która twierdzi, że pornografia jest dziś nieodłącznym elementem życia właściwie każdego z nas i zamiast nad tym ubolewać, powinniśmy sprawić, by była dla nas naprawdę wartościowa.
Studia z pornografii
"Bez względu na poglądy na temat pornografii, a zwłaszcza ocenę tego, jak wpływa ona na najmłodszych, nie możemy zaprzeczyć, że pornografia jest dziś swobodnie i łatwo dostępna dla osób w każdym wieku, i że jest to wyraźnie częścią codziennego życia dla bardzo wielu. Zamiast prowadzić bezskuteczne tyrady o istnieniu porno, myślę, że większy sens ma jej zgłębianie, a także staranie się, by wykorzystać ją jako przydatne narzędzie" - przekonuje Epstein na łamach "HuffingtonPost". I dodaje, że największe znaczenie okiełznana na nowo pornografia powinna mieć dla młodzieży, a nawet dzieci.
Brytyjka stawia na temat porno dwie tezy. Po pierwsze postuluje, by z pornografii uczynić zupełnie nowy i odrębny przedmiot badań akademickich. Studiowanie pornografii powinno być zatem nauką z pogranicza sztuki, medycyny i szeroko pojętych nauk społecznych. Dogłębnie zbadana i fachowo opracowywana pornografia byłaby wówczas świetnym narzędziem edukacyjnym, które powinno szybko znaleźć swoje miejsce w szkołach. I to nawet tych, gdzie świat poznają najmłodsi uczniowie.
"Możemy korzystać z pornograficzny zdjęć i filmów jako narzędzi edukacyjnych w szkolnych klasach. Możemy uczyć w sposób lepszy, bardziej realistyczny. Tak, by młodzi ludzie (i oczywiście osoby starsze też) miały szansę dowiadywać się o seksie więcej w sposób, który jest o wiele bardziej autentyczny" - tłumaczy. Bo Epstein przekonuje, iż najbardziej wartościowa pornografia to ta, która pełna jest realizmu, choćby była pozbawiona wszelkiej fabuły. Jej zdaniem, dziś młodzież i tak uczy się o seksie głównie z porno, ale o tej edukacji zamiast specjalistów decydują producenci.
Bo porno pokazuje prawdę?
Tymczasem pornografia opracowywana przez ludzi wykształconych w tym kierunku mogłaby, zdaniem B. J. Epstein, wyglądać zupełnie inaczej niż filmy produkowane przez popularne serwisy, gdzie seks nigdy nie przypomina tego, co dzieje się w sypialniach większości ludzi na świecie.
Podręczniki porno miałby zatem służyć temu by, pokazać jaka jest prawda o współżyciu seksualnym. "Mogą pokazać prawdziwe ciała, brodawki i wszystko inne, by zdać sobie sprawę, że dorośli na ogół mają włosy w przeróżnych miejscach, a penisy i waginy mogą być we wielu różnych odcieniach i rozmiarach" – przekonuje brytyjska publicystka.
I właściwie każde kolejne zdanie jej pornograficzno-edukacyjnego manifestu zdaje się być coraz bardziej sensowne. Entuzjazmu pornografią, który prezentuje B. J. Epstein nie podziela jednak seksuolog prof. Zbigniew Izdebski. – Na pewno nie reprezentuję takiej otwartości, by popierać pomysły zrobienia z pornografii materiałów edukacyjnych w szkołach – mówi w rozmowie z naTemat. Jednocześnie prof. Izdebski przyznaje, że nad pornografią warto pochylić się na uniwersytetach. – Pornografia towarzyszy nam od wielu lat, a mamy wciąż relatywnie mało opracowań naukowych na jej temat. Stąd bardzo często wskazujemy tylko na jej szkodliwość. A w życiu bywa tak, że wszystko różnie wpływa na ludzi - ocenia.
– Z punktu widzenia seksuologicznego, dla dobra obyczajowości i antropologii kulturowej warto więc w znacznie większym stopniu analizować materiały o charakterze pornograficznym. Dlatego, że mamy obecnie do czynienia z bardzo różnymi materiałami i pornografia pornografii nie równa. W Polsce aż 40 proc. z nas przegląda materiały pornograficzne. Jest ona mocno obecna w naszej przestrzeni społecznej i w życiu Polaków – przyznaje prof. Izdebski.
Porno tak, ale...
Specjalista podkreśla jednak, że porno w naszym życiu wolimy jednak pozostawiać w sferze pewnego tabu. I nie dotyczy to tylko społeczeństw tak purytańskich, jak polskie. – Pamiętam moje spotkanie w Berlinie ze słynną Beate Uhse, właścicielką wielkiej sieci produktów erotycznych i pornografii. Jej firma przygotowała kiedyś bardzo ciekawą i dobrze przygotowaną serię materiałów mających służyć do edukacji seksualnej w szkołach. One nawet nie miały charakteru pornograficznego, jednak sam fakt, że wyprodukowała je Uhse sprawił, iż nikt nie odważył się wykorzystać ich w szkole – mówi nasz rozmówca.
Nasz rozmówca przekonuje jednak, że z z młodymi o pornografii należy rozmawiać, bo oni z porno i tak korzystają. – W Polsce powinno być to szczególnie ważne, bo nasza edukacja seksualna praktycznie nie istnieje. Musimy mieć więc świadomość, że w tej sytuacji dla bardzo wielu młodych ludzi materiały pornograficzne są podstawowym źródłem wiedzy o zachowaniach seksualnych. A młodzież często nie potrafi właściwie interpretować tego, co ogląda. Nie rozumie, co można robić w realnym życiu, a co jest jednak jedynie fabułą tych filmów, cy zdjęć pornograficznych – podsumowuje seksuolog.