Karol Nawrocki nazwany "kartoflem".
Karol Nawrocki nazwany "kartoflem". Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.pl

Jedna z dziennikarek Polskiej Agencji Prasowej w depeszy nazwała Karola Nawrockiego "kartoflem". Z najnowszych doniesień wynika, że została za to ukarana. I nie była jedyną osobą, która poniosła poważne konsekwencje.

REKLAMA

Mowa o depeszy, która została opublikowana po szczycie NATO. Tam autorka napisała "Kartofel Nawrocki". W tle chodziło o wypowiedź Andrzeja Dudy, który spotkał się z przywódcą USA Donaldem Trumpem. Duda przekazał dziennikarzom po rozmowie, że bardzo możliwe, iż przyszły prezydent Karol Nawrocki dostanie zaproszenie do Białego Domu, a Donald Trump do Warszawy.

Nazwała Nawrockiego "kartoflem". Teraz musi zapłacić karę

I nie byłoby w tej informacji nic sensacyjnego, gdyby nie słowo "kartofel". Depesza "poszła" i zaczęły ją powielać inne media. Teraz okazuje się, że sprawa ma dalszy ciąg.

– Potwierdzam, że wyciągnęliśmy konsekwencje służbowe wobec osób odpowiedzialnych za rażące błędy w depeszy – powiedział w rozmowie z Press Marek Błoński, szef agencji. – Nie mogę mówić o szczegółach, ponieważ zawsze są to sprawy między pracodawcą a pracownikiem – dodał.

Jak dowiedział się serwis, autorka tekstu została ukarana finansowo, a edytorka zwolniona dyscyplinarnie. Jeden z pracowników PAP przyznał z kolei, że w omawianej depeszy błędów było więcej. – Prezydent Polski został nazwany prezenterem Polski. Zamiast "w Białym Domu" było napisane "w białydomu". Nie pamiętam depeszy tak niechlujnej, zmuszającej nas do opublikowania upokarzającego sprostowania – powiedział.

Zdradził też, że autorką depeszy była dziennikarka zatrudniona na umowę zlecenie. –Bardzo młoda, ambitna, z krótkim stażem – opowiadał. – Znacznie więcej kłopotów sprawiła edytorka z wieloletnim stażem. Nie chciała rozstać się z firmą za porozumieniem stron. Po kilku dniach kierownictwo zdecydowało się wręczyć jej dyscyplinarkę w przeświadczeniu, że musi stanowczo zareagować na błędy godzące w wizerunek agencji – dodał na koniec pracownik PAP w rozmowie z portalem branżowym.