Jest grudzień 2011 roku. Agnieszka Liszka ma za sobą prawie rok pracy na stanowisku rzecznika rządu Donalda Tuska i kilkuletnie doświadczenie w dużej korporacji. Nagle decyzja: rzuca wielkomiejską karierę, przeprowadza się na wieś i obejmuje kierownictwo małego ośrodka szkoleniowego. A wszystko tylko po to, by w końcu mieć czas na czytanie i wydawanie książek. - W końcu jestem panią swojego czasu - mówi naTemat.
Agnieszka Liszka dziś ma 39 lat. Kilka lat temu znała ją cała Polska, bo od listopada 2007 roku do czerwca 2008 roku pracowała jako rzecznik prasowy pierwszego rządu Donalda Tuska. Zarówno przed, jak i po swoim romansie z polityką, robiła karierę w jednej z największych firm doradczych na świecie. Aż nadszedł rok 2011 i jedna decyzja, która jej życie odwróciła do góry nogami. - Usiadłam i stwierdziłam, że chciałabym czytać dużo książek i patrzeć na drzewa, mieć kontakt z naturą - wspomina w rozmowie z naTemat.
Dla książek i drzew porzuciła więc prestiżowy etat w korporacji i wybrała pracę na wsi. Jej historia to zaś żywy dowód na to, że pasja czasem okazuje się ważniejsza niż kariera.
Polityka
Kariera Liszki rozpoczęła się w latach 90. Po studiach (skończone dziennikarstwo i stosunki międzynarodowe, doktorat z socjologii) pracowała jako dziennikarka w Warszawskim Ośrodku Telewizyjnym. Kolejne lata swojego życia poświęciła jednak nie dziennikarstwu, a pracy w firmach doradztwa strategicznego. Jak to się więc stało, że nagle w 2007 roku z biznesu trafiła do polityki? - Z polityką związana byłam już wcześniej. W pracy zawodowej zajmowałam się komunikacją i w biznesie i polityce, a kiedy powstawała Platforma Obywatelska, pracowałam z Andrzejem Olechowskim. Stąd też miałam kontakty z politykami PO - przypomina.
Kiedy Tusk i spółka wygrali wybory parlamentarne, była rzecznik prasowa Olechowskiego z kampanii prezydenckiej w 2000 roku, stała się murowaną kandydatką na "usta" nowej koalicji PO-PSL. Dziś mówi, że przez te kilka miesięcy pracy w rządzie dowiedziała się więcej o polityce. - Na pewno teraz więcej widzę i rozumiem. Dostrzegam konteksty polityczne - dodaje.
Dymisja Liszki w czerwcu 2008 roku była sporym zaskoczeniem. Politycy Platformy jako oficjalny powód podawali "sprawy osobiste", ale nieoficjalnie mówiło się o tym, że była "nieumocowana politycznie" i nie miała dobrego dostępu do Tuska. Która z tych wersji jest prawdziwa? Liszka w rozmowie z naTemat bezpiecznie proponuje, by pozostać przy tej oficjalnej.
Korporacja
Druga odsłona jej kariery to kilkuletnia praca w jednej z największych firm doradczych na świecie. Duże pieniądze, prestiż i masa obowiązków. To tam wróciła po epizodzie w polityce. - Zajmowałam się komunikacją i strategiami komunikacyjnymi. Praca w biznesie jest o tyle dla mnie ciekawa, że polega na przełożeniu języka biznesowego na taki zrozumiały dla odbiorców - stwierdza.
Obok oczywistych plusów pracy w dużej korporacji Liszka doświadczyła też tego, co okazuje się zmorą większości "korpopracowników". Praca od rana do wieczora wysysa z energii, ogranicza czas na realizację własnych marzeń i pasji. - Miałam taki moment jak w Dniu Świstaka. Biurko, praca, sprawy zawodowe i zanim się od tego odejdzie nadchodzi wieczór. Brak przestrzeni na złapanie dystansu, brak czasu. A ja mam tak, że wciąż potrzebuję nowych wyzwań - zaznacza.
W słowniku Liszki brak czasu oznaczał konieczność wyrzeczenia się pasji czytania książek. Właśnie z tego powodu postanowiła zatrzymać się na chwilę w tej korporacyjnej gonitwie. - Dwa lata temu usiadłam i zastanowiłam się, co chciałabym dalej robić zawodowo, co mam zrobić, żeby swoją sytuację poprawić. Stwierdziłam, że chciałabym czytać dużo książek i patrzeć na drzewa, mieć kontrakt z naturą - mówi.
Dalej wszystko potoczyło się bardzo szybko. Liszka wykonała analizę możliwych wariantów, które miały prowadzić do jednego celu - realizować pasję, a jednocześnie na tym zarabiać. Tylko jak to zrobić. Kupić dom na wsi to skazać się na stanie w korkach i wieczne zobowiązania finansowe. - W końcu przez różne zbiegi okoliczności dowiedziałam się o stanowisku dyrektora ośrodka szkoleniowego w starym parku pod Warszawą. Piękne miejsce, z dala od miasta. Tam właśnie trafiłam.
Pasja
Jedna decyzja całkowicie odmieniła jej życie. Wciąż jest jedną nogą w Warszawie (współpracuje z firmą doradczą jako zewnętrzny ekspert i jest członkiem zarządu Instytutu Spraw Publicznych), ale przez większość tygodnia mieszka i pracuje w podwarszawskiej miejscowości. Wreszcie ma więcej czasu dla siebie. Czyta książki, patrzy na drzewa - dokładnie tak jak chciała. - Na warszawskie warunki to jest raj - twierdzi.
Przy okazji okazało się, że na książkowym hobby rzeczywiście można zarobić. Liszka prowadzi własne wydawnictwo Kurhaus Publishing, które poprzez książki próbuje oswajać człowieka z biznesem. - Znalazłyśmy niszę na rynku. Wydajemy książki o biznesie, które nie są poradnikiem czy analizą, ale zawierają konkretne historie. Na przykład książka "Gracze" o upadku Lehman Brothers mówi o przyjaźni, miłości i zdradach, czy "Na Krawędzi" - eseje o pierwszej fali kryzysu w Stanach. To wbrew pozorom nie jest nuda.
Czy warto było poświęcać wielkomiejską karierę, prestiż i duże pieniądze na rzecz pasji? Liszka: - To nie jest w poświęcenie czegoś w imię czegoś, tylko wybór. Wybrałam pasję, większą samodzielność, niezależność. Zostałam panią swojego czasu. Najtrudniejsze jest tylko podjęcie decyzji.
Reklama.
Udostępnij: 194
Agnieszka Liszka
była rzecznika rządu Donalda Tuska
"Miałam taki moment jak w Dniu Świstaka. Biurko, praca, sprawy zawodowe i zanim się od tego odejdzie nadchodzi wieczór. Brak przestrzeni na złapanie dystansu, brak czasu"