Od ponad dwóch tygodniu słyszymy, że premier uległ matkom pierwszego kwartału. Teraz ta debata nad ustawą o rocznym urlopie macierzyńskim. Trzymam kciuki, bo bycie rodzicem w Polsce to duża odwaga.
Jako w miarę młoda kobieta bez dziecka przyglądam się temu z zainteresowaniem i przyznam, że nie zawsze wiem, jak się zachować przy mamach. Mam do wyboru kilka wzorów reakcji. Pierwszy, rzucanie wszystkiego i zagadywanie dzieci na rękach kobiet, co mi nigdy nie wychodziło. Nie znajdujemy wspólnych tematów i wypada to raczej kuriozalnie.
Druga opcja, obojętność i żarty. Że niby chciałaś se mieć potomstwo, to je masz, ale zawracaj tym głowy ludziom, którzy zajmują się bardziej ambitnymi sprawami. To też zupełnie nie gra, bo naprawdę lubię ludzi, w tym dzieci. Jestem ich ciekawa i cieszę się zawsze z kontaktu. Ale staram się traktować wszystkich po partnersku, więc nie robię jakiś specjalnych min i zarzucam neutralne tematy, typu pogoda lub sytuacja polskich mediów.
A tak serio, to taki niby brak kontaktu może być po prostu nieśmiałością w stosunku do małego człowieka. Boję się, bo nie wiem, jak zareaguje na moje zaloty. A jeśli zacznie płakać? Wtedy, wiadomo – porażka, i to jeszcze publiczna. Myślę, że sporo ludzi się tego obawia, nawet tych z własnymi dziećmi. Mylę się? Jak to przełamać, jakieś rady?
Wracając do karmienia, okazuje się, że dla jednych jest to oczywiste, dla innych zupełnie nie do przyjęcia. Mi wydaje się naturalne. Wszyscy byliśmy dziećmi, żyjemy dzięki mleku matki. W przestrzeni publicznej jest miejsce dla potrzeb każdego. To po pierwsze. A druga rzecz, praktyczna. Kiedy dzieci są głodne, to płaczą. Taki płacz bywa męczący, po to jest. No i mama musi wybrać: krzyk czy karmienie. Pewnie i jedno i drugie może kogoś w autobusie zniesmaczyć. Bo oczywiście, można tu zaraz pokazać przykłady innych naturalnych rzeczy, których nie robi się przy ludziach.
Ale zastanawiam się, czy w krytyce publicznego karmienia piersią nie ma przyzwyczajenia do tego, że biust służy tylko do seksu. Więc ma być idealny, nawet, jeśli sztuczny. I pokazanie go wiąże się z erotyką. A tu nagle okazuje się, że jest inny niż w reklamach. I jest podwójne zakłopotanie przerzucane na matki.
Przyznam się, że dla mnie to jest też po prostu ciekawe, jak naprawdę wygląda karmienie piersią. Nie pamiętam, jak to było, kiedy byłam niemowlakiem. Niby wiem teoretycznie, ale jednak podglądam kobiety. Patrzę dyskretnie w centrach handlowych i w metrze. Jestem tym trochę zakłopotana, ale ciekawość wygrywa. I zastanawiam się, czy młodym mamom nie przeszkadza taka wścibskość. Bo bądź co bądź, dopuszczają nas do widoku czegoś bardzo osobistego.
Znów pytania. Musimy się nawzajem trochę oswoić. Pomóżcie nam w tym.