
Przez telefonujących pasażerów nie spadł jeszcze żaden samolot. Mimo to załoga zawsze wymaga od nas wyłączenia komórki. Głupie? Bynajmniej. Naukowcy potwierdzają, że używanie telefonów może zaburzyć pracę urządzeń pokładowych.
REKLAMA
Denerwują cię komunikaty pokładowe, które nakazują wyłączenie telefonu komórkowego? Nie raz z ciekawości testowałeś, czy faktycznie twój włączony telefon cokolwiek zmieni? A może kibicowałeś komuś, kto przez kilkanaście minut odmawiał stewardessie wyłączenia telefonu? Niesłusznie. Naukowcy są bowiem zgodni, że telefon może zakłócić pracę pokładowych maszyn i spowodować co najmniej poważny dyskomfort pilotów.
Kilka historii związanych z urządzeniami pokładowymi opisuje amerykański "Bloomberg Businessweek". Jedna z nch zdarzyła się w regionalnych liniach lotniczych. 9 tys. metrów nad ziemią zwariował radar. Samolot zszedł z kursu o kilka mil, a urządzenia uspokoiły się dopiero, kiedy stewardessa poprosiła jednego z pasażerów o wyłączenie iPhone.
Linie lotnicze Delta zanotowały między 2010 i 2012 rokiem 27 podobnych przypadków. Przyznały to nawet po tym, jak zdecydowanie opowiedziały się za rozluźnieniem przepisów dotyczących elektroniki, którą mogą wykorzystywać pasażerowie.
Ci ostatni coraz częściej domagają się dyspensy na używanie urządzeń elektronicznych. Argumentem jest na przykład to, że w niektórych liniach lotniczych piloci sami używają tabletów. Różnica jest jednak taka, że nie próbują używać w nich wifi.
Dlaczego urządzenia elektroniczne używane przez pasażerów mogą wpływać na działanie samolotu? Jakiś czas temu na antenie radiowej Czwórki tłumaczyli to eksperci zajmujący się technologiami radiowymi. Według nich, problem zauważono już w latach 90. Produkowane wówczas urządzenia pracujące na podobnych zakresach częstotliwości, co te pokładowe. I choć żadna z dotychczasowych katastrof lotniczych nie była spowodowana działaniem takich urządzeń, udowodniono że jest to możliwe w przyszłości.
