– Wchodzi do sejmowej kawiarni Hawełka poseł. Z litości pominę nazwisko, klub i miejsce, z którego go wybrano. Sączących piwo kolegów wita okrzykiem: – Tu się k… robi politykę! – pisze na blogu Paweł Reszka. Czy takie obrazki z życia Sejmu to wyjątek, czy smutna reguła?
Gdy o poselskich ekscesach z alkoholem w tle piszą tabloidy, wielu zbywa te informacje milczeniem uznając, że to tylko mało wiarygodne zagrywki pod publiczkę, która lubi sensację. Jednak w środę o wyjątkowo grubiańskim zachowaniu jednego z posłów napisał znany dziennikarz “Tygodnika Powszechnego” Paweł Reszka.
Reszka nie pisze wprost, czy poseł był pod wpływem alkoholu, przywołuje jednak inne historie obrazujące sejmowe obyczaje: o pijanych posłach dobijających się do jednego z pokoi hotelowych z okrzykiem „Sandra, otwieraj”, polityku leżącym w hallu “w pozycji szybowca” oraz posłance, która “zrobiła to samo w windzie”.
– To prawda, jeździła tą windą pomiędzy piętrami przez dłuższy czas – wspomina anonimowo w rozmowie z naTemat jeden z sejmowych reporterów.
Warto zresztą dodać, że wpis Reszki jeszcze tego samego dnia wywołał na Twitterze ożywioną dyskusję dziennikarzy, którzy dobrze znają sejmowe obyczaje. Typowali, o kogo mogło chodzić redaktorowi Reszce, wspominali też liczne przypadki alkoholowych skandali.
“Ona Zza Kraty wyszła lewitując wtedy” – przypominał Krzysztof Skórzyński. Reszka wspomina zresztą, że bar „Za kratą” zamknięto przed dziennikarzami po tym, “jak jeden poseł zrobił austriackiemu dziennikarzowi „Heil Hitler”, uznając, że to jest dobry żart na zadzierzgnięcie pierwszej w życiu zagranicznej znajomości”.
Piwo w czasie głosowania
– Bez wątpienia alkohol jest w Sejmie mocno obecny – przyznaje Konrad Piasecki z RMF FM, który po raz pierwszy miał szansę zapoznać się z sejmowym stylem życia parlamentarzystów w 1991 roku. Dziennikarz przyznaje jednak, że osobiście nie spotkał się z żadną naprawdę skandaliczną sytuacją. – Z drugiej strony coś się we mnie buntuje, gdy niektórzy posłowie w czasie głosowania wyskakują na piwo. Nie jestem przeciwnikiem alkoholu, ale są pewne granice – przekonuje.
“Przepraszam, czy do głosowania został kwadrans? To poproszę jeszcze raz to samo” – miał powiedzieć pewien poseł w sejmowej kawiarni zwracając barmance pusty kufel po piwie. Tę historię wspomina jeden z młodych sejmowych reporterów. – Wszystko działo się o godzinie drugiej po południu – mówi w rozmowie z naTemat.
Kolorowe lata dziewięćdziesiąte
– Różne rzeczy się zdarzają, ale nie jest to nagminne – ocenia z kolei Michał Olech z portalu 300 polityka. Przyznaje jednak, że z perspektywy przeciętnego sejmowego dziennikarza nie widać wszystkiego. Wedle Pawła Reszki to wynik świadomego działania Kancelarii Sejmu.
– Pełna zgoda. Od czasów, gdy zaczynałem bywać w Sejmie, nastąpiła niezwykła zmiana. Kiedyś dziennikarze mieli pełną swobodę w poruszaniu się po parlamencie. Dziś dostępność jest coraz mniejsza – ocenia Konrad Piasecki. Zauważa jednak, że paradoksalnie większa przejrzystość panująca przy Wiejskiej w latach dziewięćdziesiątych, nie przeszkadzała politykom w prowadzeniu znacznie bardziej libacyjno-sarmackiego stylu życia. – Wtedy pozwalano sobie na znacznie więcej – wspomina.
Z rozmów z reporterami sejmowymi wynika, że wczesna lata dziewięćdziesiąte w Sejmie owiane są niemal legendą. – Do dziś powtarza się w kuluarach opowieść o tym, jak politycy PSL zamówili kiedyś do Sejmu orkiestrę – wspomina proszący o anonimowość reporter z jednej ze stacji telewizyjnych.
Stefan Niesiołowski, który był posłem Sejmu kontraktowego, a także I kadencji zgadza się z opinią, że obyczaje parlamentarzystów złagodniały. – Bardzo dawno nie widziałem pijanego posła – mówi, przyznając jednocześnie, że w przeszłości incydentów było sporo. – Zdarzali się posłowie pijani do nieprzytomności, zdarzały się sytuacje, że ktoś wypadł z okna. Dziś jest zdecydowanie lepiej – ocenia.
Zdaniem Niesiołowskiego dawne ekscesy zdarzają się rzadziej, bo przypadki złapania kogoś na gorącym uczynku podziałały wychowawczo. – Kluby wycofują skompromitowane osoby, zachodzi proces ich naturalnej eliminacji z szeregów partii – twierdzi polityk PO.
Myliłby się jednak ten, kto sądzi, że alkoholowe wyskoki posłów to już zamierzchła przeszłość, o czym najlepiej świadczy wpis Pawła Reszki. Jeden z reporterów przyznaje, że wcale nie tak dawno nagrywał w Sejmie materiał z posłem, który był “na gazie”.
"Nikt mu nie mógł pomóc"
– Także teraz zdarza się spotkać posła, po którym widać, że cierpi na syndrom dnia poprzedniego. Jedni ukrywają to lepiej, inni gorzej, ale nieraz czuć od kogoś alkoholem – mówi reporterka z dużym doświadczeniem pracy w Sejmie. Ostatnio żaden tego typu przypadek nie rzucił się jej w oczy. Przyznaje jednak, że teraz rzadziej bywa w Sejmie. – Koleżanki opowiadały mi natomiast niedawno o pośle, który był tak pijany, że przewracał się na schodach – mówi.
“Nikt mu nie mógł pomóc, bo chronił go immunitet. Zachowując więc nietykalność, nie miał szans na zachowanie równowagi” – chciałoby się sparafrazować wyjątkowo trafną frazę Pawła Reszki.
Wchodzi do sejmowej kawiarni Hawełka poseł. Z litości pominę nazwisko, klub i miejsce, z którego go wybrano. Sączących piwo kolegów wita okrzykiem: – Tu się k… robi politykę! CZYTAJ WIĘCEJ
Wojciech Szacki
"Gazeta Wyborcza"
Była też pijana posłanka SLD, co w 2005 bełkotała do dziennikarzy czekających na Rokitę i Marcinkiewicza: "Co, na zakochaną parę czekacie" CZYTAJ WIĘCEJ
Paweł Reszka
"Tygodnik Powszechny"
Z dzikim grubiaństwem posłów Kancelaria Sejmu walczy od lat. Walczy w specyficzny sposób: systematycznie ogranicza swobodę poruszania się dziennikarzy po tych miejscach parlamentu, które są najmniej parlamentarne.
Dziennik.pl
Najbarwniejsze alkoholowe ekscesy należą jednak do posłów Samoobrony. Jerzy Pękała w trakcie libacji pobił się ze swoim klubowym kolegą Mieczysławem Aszkiełowiczem. Zdarzenie miało miejsce przed sejmowym hotelem. Po bójce pijany Pękała przechadzał się po sejmowych korytarzach, podając się za członka delegacji z RFN. To było za wiele nawet dla Andrzeja Leppera, który wyrzucił go z klubu Samoobrony. CZYTAJ WIĘCEJ