Dziennikarz "Newsweeka" wraz z grupą Polaków wybrał się do Kairu na wycieczkę "all inclusive". Impreza na pokładzie samolotu, wódka z plastikowych kubeczków na plaży i hity zespołu Weekend na wieczorku zapoznawczym – to niektóre wrażenia, które opisuje w swoim artykule.
Wczasy rozpoczęły się na pokładzie samolotu zaraz po starcie. "Towarzystwo z Ełku, dwa małżeństwa i jedno narzeczeństwo, najgłośniejsze chyba ze wszystkich. Trzydzieści, czterdzieści lat, dzieci w domu z dziadkami, więc dwie wódeczki już pękły" – relacjonuje dziennikarz. Kiedy obsługa zwróciła uwagę, że własnego alkoholu pić nie można, trzecią butelkę rozlano do plastikowych kubeczków.
Imprezę kontynuowano na miejscu, na plaży. Goście z Polski "zamontowali" w morzu butelki z piwem i głośno narzekali, że w hotelu barman nalewa alkohol tylko do plastiku. "A co mu zależy, jak za darmo, inkluziw?" – dziwił się Andrzej z towarzystwa w Ełku.
W końcu nadszedł wieczorek zapoznawczo-pożegnalny. Z międzynarodowym towarzystwem: Polacy, Rosjanie, Anglicy, Niemcy… No i egipski didżej, który dla Polaków puścił przeboje zespołów Boys i Weekend. "Pan Tadeusz najbardziej sfatygowany. Zapoznał się na animacji z Rosjanami. Pan Tadeusz Rosjan zna dobrze i lubi. W końcu był w resorcie. Posiedzieli więc sobie przy wódeczce" – pisze "Newsweek".
Ale do Polski wczasowicze wracają chętnie? Bo, jak mówi jeden z rozmówców dziennikarza, dość już ciepłej wódki z plastikowych kubeczków...
Ze śniadania mało kto zadowolony. Restauracja serwuje jedzenie do godz. 10. Dokładnie wtedy otwierają bar z napojami. Turyści są zgodni – już nawet nie o napoje wyskokowe chodzi (choć nie zaszkodziłoby, bo w końcu to śniadanie wakacyjne), ale kubek wody dać by mogli!