Eliza Michalik.
Eliza Michalik o spotkaniu Tusk – Nawrocki. montaż naTemat

Idąc na spotkanie z Karolem Nawrockim, żeby porozmawiać o priorytetach polskiego bezpieczeństwa narodowego i czekając, gdy Nawrocki się spóźniał, premier Tusk pokazał cechy rzadko widywane w polskiej polityce: znajomość sztuki dyplomacji, odpowiedzialność, spokój, pewność siebie, która nie potrzebuje demonstracji i umiejętność wzniesienia się ponad własne ego, gdy w grę wchodzi interes kraju.

REKLAMA

Złośliwi internauci piszą, że jak na alter ego Batyra i tak było nieźle: mógł w końcu wyzwać premiera do walki na pięści albo zaprosić na ustawkę.

Tak czy owak, to fakt, że zdjęcie premiera siedzącego samotnie przy stoliku i czekającego obiegło media – polskie i zagraniczne. To wiele mówiący symbol. Nawrocki nie powitał też premiera przed Pałacem Prezydenckim. Mniejsza o to, że okazał brak manier – tego można było się spodziewać, ważniejsze, czy taki początek wróży Polsce kłopoty z jego strony?

Na pewno takie powitanie szefa rządu pokazuje skłonność do myślenia "my kontra oni". Zaczekajmy na wizytę Kaczyńskiego i zobaczymy jak Nawrocki go powita. O, przepraszam – być może Kaczyński każe mu tak jak Dudzie przyjeżdżać do siebie pod osłoną nocy…

Nawrocki chce pokazać, że jest ważniejszy od Tuska

Nawrocki od pierwszego kontaktu z premierem Tuskiem próbuje symbolicznie pokazać, że on jest najważniejszy. Oczywiście najważniejsza osoba w pokoju nikogo nie musi przekonywać, że jest najważniejsza, bo jeśli musi, to wcale najważniejsza nie jest – ale Nawrocki albo tego nie wie, albo robi gest pod elektorat, który tego nie wie.

Co chciał osiągnąć będąc niegrzecznym? Przygotować grunt nie tylko pod narrację o silnym prezydencie, ale też pod obrazek – doskonale wiedział, że media obiegnie zdjęcie czekającego premiera i wiedział, że ogólnie chwały mu to nie przyniesie. Ale zrobi wrażenie na elektoracie PiS, który lubi jak jego wybrańcy są chamscy i butni.

Pierwsze jaskółki zwiastują wiosnę, a w przypadku gestu Nawrockiego – wojnę na narracje. I dla dobra Polski premier Tusk powinien zrobić wszystko by ją wygrać.

Zaczyna się wojna na narracje. Tusk powinien ją wygrać

Ma po swojej stronie wiele aktywów – swoją i wielu ministrów autentyczną kompetencję i osiągnięcia, realne sukcesy na arenie międzynarodowej, i w przeciwieństwie do agresywnego PiS-u zapewnia Polsce stabilność, bezpieczeństwo, przewidywalność i jest gwarantem naszego dalszego członkostwa w UE.

Tyle że to jest robota na "już" i wymaga czegoś, czego do tej pory w rządzie nie widzę: turbo profesjonalnego PR-u, politycznego storytellingu i ostrego stanięcia w szranki z Nawrockim i PiS-em w wojnie kompetencji.

Największe sukcesy rządu są już w tej chwili przemilczane, a w mediach toczy się rozmowa o jakichś nieistotnych z punktu widzenia skali wpadkach.

Najlepszym przykładem jest to, o czym napisałam już na portalu X: jak tylko premier poinformował o podejrzanym wydatkowaniu 100 miliardów przez PiS, natychmiast jak z rękawa wyskoczyła "afera KPO", w której idzie o... "setki tysięcy złotych wydanych na jachty i ekspresy do kawy". I nikt w mediach, oprócz niezawodnych internetowych komentatorów, nie zwrócił uwagi na to, że PiS skutecznie przykrył tym temat swojej ogromnej afery i znowu narzucił KO narrację.

To PiS powinien się tłumaczyć!

Irytuje mnie też brak poczucia własnej wartości i służalczość zbyt wielu polityków Koalicji, którzy od razu zaczęli gęsto tłumaczyć się przed pisowcami. Serio? Ja zaczekałabym z tym do czasu aż PiS wytłumaczy się z tych 100 miliardów (podkreślam: miliardów!), a i wtedy najpierw bym te tłumaczenia 10 razy dokładnie sprawdziła.

Bo niestety pytanie, które często mi zadajecie: czy naprawdę wszystko, dosłownie wszystko w polityce PiS musi być kłamstwem, jest pytanie retorycznym. Oczywiście, że tak. Gdyby ludzie PiS zaczęli mówić prawdę, ta partia nie przetrwałaby tygodnia. Ponieważ ich modus operandi oparty jest na kłamstwie: nie na przedstawianiu faktów, tylko na manipulowaniu ich postrzeganiem.

Kto opowie historię, którą ludzie kupią – wygrywa. I lepiej, żeby premier szybko to zrozumiał i potraktował bardzo serio.

Tusk potrzebuje dobrego PR

Najlepszym przykładem czym grozi zaniedbanie percepcji wyborców jest sytuacja z telekonferencją u Trumpa, na którą ponoć, według mediów Nawrockiego "wepchnął" jego sztab. Nie przeszkodziło to pisowcom dać do mediów cynk, że o obecność Nawrockiego zadbał osobiście prezydent Trump.

Poza tym odbyły się trzy telekonferencje, podczas których rozmawiano o zakończeniu wojny w Ukrainie i na dwóch Polskę reprezentował premier Tusk, a na jednej Nawrocki.

Opowieść, która poszła w świat i żyje własnym życiem bez żadnej kontry rządu jest jednak taka, że Nawrocki to poważny mąż stanu i ekspert.

To się nazywa umieć w PR.