„Wyczerpała się już formuła filmów opierających się na prostej zasadzie: głupie, wulgarne żarty, popularni aktorzy i piękne kobiety. „Kac WAWA” jest tego świetnym przykładem. To okropny film, najgorszy jaki ostatnio widziałem” - Paweł Mossakowski w programie Tomasza Lisa zapowiedział upadek polskiej komedii.
W programie „Tomasz Lis na żywo” na nowo rozgorzała dyskusja wokół najgorętszej komedii tego sezonu, czyli filmu „Kac WAWA”, który został nazwany przez Tomasz Raczka „rakiem polskiej kinematografii”. W odpowiedzi na krytykę, Jacek Samojłowicz- producent filmu, pozwał krytyka.
- Nie boli mnie to co powiedział Raczek na temat filmu, bo on w ogóle go nie skrytykował. Recenzja polega przecież na artystycznej ocenie filmu. Raczek tego nie zrobił, tylko zaatakował mnie, osobę producenta, która przecież nie ma wpływu na artystyczny wymiar filmu- tłumaczył się Jacek Samojłowicz w programie. W dalszej części rozmowy przyznał się, że jako producent nie odpowiada za twórców i ich nie kontroluje. - Dałem im pieniądze i to co najlepsze: świetnych aktorów i najlepszy sprzęt. Filmy raz się udają, raz nie. Nie jest to przecież mój pierwszy, nie będzie też ostatni, właśnie kończę „Tajemnice Westerplatte”. Oskarżam pana Raczka, bo nazwał mnie złodziejem i oszustem.
Zarówno Mossakowski jak i Krzysztof Varga, którzy byli gośćmi programu, podzielili opinię Raczka. Obaj uważają, że film „Kac WAWA” świadczy o upadku polskiego kina, a zachowanie producenta oceniają skandalicznie. - Takie filmy nie powinny powstawać. Twórcy dzieł typu „Kac WAWA” mają w pogardzie polską widownię. Uważają, że im głupsze wymyślą dowcipasy, tym bardziej będzie się to podobało widzom i tym większe zarobią pieniądze- mówi Varga. - W tym sensie zamieszanie wokół "Kac WAWA" jest dowodem na to, że był to zwykły skok na kasę.
Przedmiotem dyskusji nie stały się jednak pieniądze, ale rola krytyka i kondycja polskiej komedii. Kazimierz Kutz, który przyznał się, że od dawna już nie ogląda polskich filmów, zarzucił środowisku artystycznemu prostytuowanie się. Zdaniem reżysera, upadło nie tylko polskie kino, ale również krytyka. - Dziś każdy może być reżyserem. W Polskim kinie panuje dysproporcja. Garstka filmów wybitnych a poza tym kicz i tandeta. To bardzo przykre, bo jesteśmy krajem o wielkich tradycjach filmowych.
Nad rolą recenzenta ubolewał również Cezary Pazura. - Raczek jest wybitnym krytykiem, namaszczonym przez Kałużyńskiego. Jego opinia bardzo boli, tak jak mnie fakt, że każdy może dziś być krytykiem filmowym. Coraz mniej recenzentów ma dziś swoje własne zdanie – mówi aktor. - Nastąpiła orkiestracja opinii. Wystarczy, że jedna osoba powie coś źle, a wszyscy to przedrukowują. Tak też powstało niepotrzebne zamieszanie wokół „Kac Wawa”. Myślę, że trzeba ostudzić emocje, zorganizować spotkanie aktorów, krytyków, producentów i po prostu porozmawiać.
Pokojowe nastawienie aktora nie spotkało się z aprobatą Pawła Mossakowskiego. Krytyk jednoznacznie ocenił film jak beznadziejny, a całe zamieszanie sprowadził do „robienia Raczkowi reklamy”. Dziennikarz odparł też główny zarzut Sajmołowicza, czyli wpływ recenzji Raczka na frekwencję w kinach. Jego zdaniem, krótka opinia, a nie recenzja, która ukazała się w niedziele wieczór na facebooku nie miała żadnego wpływu na ilość widzów w weekend otwarcia.
Cóż, jak widać każdy przyszedł do studia Lisa w innym interesie. Kutz, żeby wspominać swoje własne filmy i narzekać na współczesną kinematografię. Pazura, żeby pogodzić się z krytyką, po ostatnim, fatalnym filmie „Weekend”. Mossakowski, żeby ośmieszyć polskie kino, a Samojłowicz, żeby wciąż było o nim głośno, bo o to chyba w tym wszystkim chodzi.