Tomasz Karolak w Planeta Singli 4
"Planeta Singli 4" podbija Netflix, choć oficjalnie nikomu się nie podoba. Fot. Netflix

Nie tylko Hollywood doi znane serie, polski przemysł filmowy też ma to w zwyczaju. Dowód? "Planeta Singli 4: Wyspa", zupełnie niepotrzebna kontynuacja komediowego przeboju, którą miażdżą i widzowie, i krytycy. Ale i tak jest hitem Netfliksa...

REKLAMA

"Planeta Singli" to jedna z największych komediowych marek polskiego kina ostatnich lat. Pierwsza część serii z Agnieszką Więdłochą i Maciejem Stuhrem weszła na ekrany w 2016 roku i natychmiast stała się hitem – film obejrzało ponad 1,8 mln widzów w kinach, a krytycy chwalili go za świeże podejście do komedii romantycznej.

Popularność produkcji sprawiła, że szybko powstały kolejne odsłony: "Planeta Singli 2" (2018) i "Planeta Singli 3" (2019), które zamknęły główny wątek miłosny Ani i Tomka. Łącznie trylogię obejrzało w kinach ponad 5 mln widzów, co uczyniło ją jedną z najchętniej oglądanych serii komediowych w Polsce.

Nic dziwnego, że twórcy próbują wycisnąć format do ostatniej kropli. Na Netfliksa właśnie wpadła "Planeta Singli 4: Wyspa", która tym razem nie miała kinowej premiery i zadebiutowała od razu w streamingu. Komedia z miejsca zajęła pierwsze miejsce w topce najpopularniejszych filmów na Wisłą, ale... niemal wszyscy ją miażdżą.

O czym jest "Planeta Singli 4"? Fabuła jedynki Netfliksa

W czwórce Tomek i Ania, dziś celebryci, odwiedzają przyjaciela, Marcela, który niedawno zainwestował w hotel na egzotycznej wyspie, co już samo w sobie mocno pachnie satyrycznym "Białym Lotosem" od HBO. Szybko zostają wciągnięci w jego ambitny plan stworzenia reality show dla singli. W miarę jak wizyta postępuje, podejrzewają, że nowy partner Marcela to oszust w stylu... "Oszusta z Tindera".

"Wspierany przez znajomego, Bogdana – zanurzonego po uszy w teoriach spiskowych – i zniechęcany przez Anię – przechodzącą terapię hormonalną po nieudanych próbach zajścia w ciążę – Tomek musi uratować Marcela przed straszną pomyłką" – czytamy w opisie Netfliksa.

Obok Agnieszki Więdłochy i Maciej Stuhra na ekran wracają Tomasz Karolak, Weronika Książkiewicz i Piotr Głowacki. "Planetę Singli 4" ponownie reżyserują Sam Akina i Michał Chaciński, Akina napisał również scenariusz.

Film odniósł sukces komercyjny, jednak... chyba nikomu się nie spodobał. W serwisie Filmweb ma obecnie bardzo niskie oceny: 4,1 od widzów (na podstawie 1,5 tysiąca ocen) i... 3,5 od krytyków. To najniższe noty z całej serii.

"Nie jest to 'Biały Lotos", bynajmniej, raczej zwiędły tulipan" – ocenia krytyk Bartek Czartoryski i zauważa, że Akina "nie ma zbytnio co ze swoimi bohaterami zrobić, stąd wplata ich w bzdurne intrygi". "Fabuła jak z generatora: niby wszystko ładne, piękne i gładziutkie, ale jak spojrzysz bliżej to w tle ktoś ma dwanaście palców i trzy ręce. Schematyczne i nieangażujące konflikty plączą się w scenariuszowy chaos, w którym trudno się połapać" – pisze z kolei recenzent Michał Piepiórka.

A widzowie? Tutaj też przeważają miażdżące reakcje, pozytywnych praktycznie nie ma. "Bardzo słabo, dziwię się Stuhrowi, że przyjął tę rolę. [...] Bo to scenariusz jest tu największym problemem", "Bardzo złe", "Jeden z gorszych filmów, jakie oglądałam, po takiej obsadzie spodziewałam się czegoś lepszego. Mam nadzieję, że to ostatnia część", "Brak pomysłów... Ale co się nie robi dla kasy?" – piszą widzowie na Filmwebie.

"Gdyby nie widoki i szacunek dla aktorów, dałbym 1. Ani razu się nie zaśmiałem, no chyba że z litości, że można tak tandetne dialogi napisać. Poprzednie części dało się oglądać – tę niekoniecznie"; "Żenujące"; "Porażka";"Poprzednie części w swoim gatunku całkiem trzymały poziom, część czwarta to nieporozumienie!"; "O ludzie… miał być miły romantyczny seans we dwoje… Nie był, to trwało zdecydowanie za długo. Jakim cudem ten film powstał? Szkoda czasu, szkoda aktorów" – piszą inni, którzy obejrzeli "Planetę Singli 4".