Czy kobiety bez dzieci i matki muszą być wrogami?
Czy kobiety bez dzieci i matki muszą być wrogami? Fot. Shutterstock

Zbliża się Dzień Matki. Uczcijmy je spojrzeniem na nie jak na ludzi, a nie święte, którym nic nie wolno.

REKLAMA
Ciężko chyba jest być matką w Polsce. Obserwuję to na co dzień i znam z rozmów z koleżankami, nawet tymi jeszcze w ciąży. Z jednej strony fajnie, bo będzie nowe życie i ludzie gratulują. Z drugiej, dziewczyny nie lubią wychodzić w brzuchem na miasto, bo wszyscy je obserwują i oceniają. Patrzą na ręce, czy nie piją alkoholu, czy nie zachowują się zbyt swobodnie, czy są z mężczyzną. Po prostu coś każe nam nadgorliwie je pilnować.
Bardzo łatwo jest też wskazać palcem i skrytykować. Starsze kobiety dają nieustannie rady. A obgadywanie młodych mam, w trosce o dobro dziecka, jest łatwizną. Bo wiadomo, są takie emocjonalne, infantylne i przyziemnie. Gadają o żłobkach i wyciągają zdjęcia dziecka, podczas, kiedy obok toczą się wielkie sprawy i prawdziwe życie. Najlepiej niech zostaną w domu. Stygmatyzowanie matek w Polsce to fakt.
Tydzień temu pisałam, że boję się małych dzieci i podglądam karmiące kobiety. Bo mówcie co chcecie, ale dla mnie mimo wszystko jest to jakiś tajemniczy świat do którego w naturalny sposób nie mam pełnego dostępu. Dostałam pod tekstem praktyczne rady. Co za ulga, że nawet matki są onieśmielone wobec innych dzieci! Naprawdę. Pytałam, bo takie jest z kolei społeczne oczekiwanie wobec innych dziewczyn: żeby były czynnie zainteresowane, skoncentrowały uwagę na małym człowieku. Faktycznie, może nie ma co się napinać.
Dużo się ciągle mówi o karmieniu i przewijaniu dziecka „przy ludziach”, szczególnie w miejscach typu knajpa. Dobrze, że większość kobiet po prostu to robi, gdy dziecko jest głodne, albo trzeba zmienić pieluchę. Zwyczajna rzecz w sumie, choć pewnie intymna. Wywołująca dreszczyk emocji jedynie u tych, którzy nie mają dzieci. Ale dreszczyk pozytywny, zaciekawienie. Mówię za siebie.
Ludzie reagują też na wózki. Wiadomo, że zajmują miejsce w sklepie i dzieci w nich ryczą. Czasem po intensywnym dniu faktycznie bywa to męczące i irytuje. Ale trudno, przestrzeń publiczna jest dla wszystkich. Alternatywa dla wózków, nosidełka, to – wiadomo - ekstrawagancja na którą lepiej uważać i poinformować rodziców o ryzyku wyślizgnięcia się dziecka. Widziałam parę razy taką scenę. I jak tu nie czuć się pouczaną?
W przypadku kobiet bez dzieci jest oczywiście domniemanie, że planują je mieć. I też seria oczekiwań, również protekcjonalnych i uprzykrzających życie. Zakłada się, że to naturalna kolej rzeczy, a przecież różnie bywa. Dlatego rady typu: sama zostań matką – które, jeśli słyszę, to zwykle od matek z małymi dziećmi - nie przekonują. Odbieram je jako ucięcie rozmowy.
Przecież różne są bardzo powody dla których kobiety ich nie mają dzieci. Nie wszystkie pewnie przyjmą takie uwagi bez przykrości. Zresztą, indywidualna sprawa. Na szczęście taki ton słyszę rzadko. Dobrze, bo mamy powinny rozmawiać z kobietami bez dzieci. Bo czy komuś zależy na antagonizmie:matki i nie-matki? Chyba nie ma.

Wszystko o stylu życia w naTemat:


Czytaj także: