Eliza Michalik
Eliza Michalik o reakcji Konfederacji oraz PiS na atak dronów. Fot. naTemat.pl

Atak Rosji na Polskę jest testem lojalności polityków wobec państwa. PiS i Konfederacja go oblały. Więcej, pokazały, że powielają propagandę Kremla w sposób, który stanowi bezpośrednie zagrożenie dla bezpieczeństwa Polski i który nie może w żadnym wypadku być tłumaczony "poglądami".

REKLAMA

Rosja przeprowadziła na Polskę atak dronowy trwający przez całą noc - od około 22.00 do niemal 7 rano. Część dronów zestrzeliła polska i natowska obrona powietrzna, część spadła na nasze terytorium.

NATO potwierdziło: to nie był "incydent" ani pomyłka, to był celowy atak, który miał kilka celów: sprawdzić reakcję Polski i NATO, ale też śmiertelnie nas wystraszyć. Rosja liczyła na wybuch paniki - ale Polacy zachowali spokój, głównie dzięki szybkiej i bardzo profesjonalnej reakcji rządu i wojska.

Na atak zareagowała cała polska klasa polityczna, nie wszyscy jednak tak samo.

To, co najbardziej rzuca się w oczy po dwóch dniach od ataku - to proputinowska reakcja polskiej prawicy, zwłaszcza PiS i Konfederacji.

I znaczące milczenie Jarosława Kaczyńskiego

Gdzie jest prezes PiS? Dlaczego, jako lider największej partii opozycyjnej nie zabrał głosu i nie opowiedział się jednoznacznie po stronie Polski, udzielając wsparcia polskiemu rządowi i wojsku? Dlaczego Kaczyński nie jest solidarny z premierem i szefem MSZ?

Kaczyński wypowiedział jedno jedyne zdanie "to jest atak na Polskę", stwierdzając tym samym po prostu fakt, któremu nie dało się zaprzeczyć, ale nie było go w sejmie na historycznym przemówieniu premiera po ataku - przyszedł do parlamentu, dopiero gdy opuścił go Donald Tusk.

Czytaj także:

Małostkowość Kaczyńskiego dała Putinowi upragniony sygnał: atak nie sprawi, że zniknie tak podsycana i wywoływana celowo przez Rosję nienawiść. Swoją reakcją Kaczyński upewnił Putina, że może być spokojny: on, prezes PiS osobiście zadba, żeby podziały i wrogość nadal istniały i miały się dobrze, nawet w obliczu możliwej wojny. Kim trzeba być, jak myśleć, by w sytuacji zagrożenia we własnym kraju bardziej dbać o podsycanie własnych obsesji niż okazanie solidarności w obliczu zagrożenia?

A wszystko to w sytuacji gdy wiadomo, że wywołanie w Polsce chaosu i podziałów jest jednym z głównych celów Moskwy, naszego śmiertelnego wroga.

Dwie główne narracje, które rosyjska propaganda uruchomiła już w pierwszych chwilach po ataku, brzmiały: "to były drony Ukraińskie - bo Ukraina chce wciągnąć Polskę w wojnę" oraz "Polska i NATO nie zdołają się obronić". I je z kolei powielali bardzo gorliwie, jeden do jednego, politycy Konfederacji z Mentzenem na czele.

Wtórowała im Telewizja Republika (która moim zdaniem już dawno powinna stracić koncesję), która zamiast rzetelnie informować, roznosiła kremlowską narrację o słabości państwa polskiego.

Takie zachowanie mediów i polityków trzeba uznać za mówienie językiem Moskwy i stwarzanie zagrożenia. I moim zdaniem to właśnie jest bardzo dobry moment, żeby państwo polskie zaczęło rozliczać szybko i z całą surowością wszystkich, którzy mówią w Polsce językiem Moskwy.

Rosyjska dezinformacja powinna wreszcie zacząć być w Polsce surowo karana - ze szczególnym uwzględnieniem polityków i dziennikarzy, ponieważ oni są opiniotwórczy, to ich słowa i czyny są przykładem dla wyborców i niosą się najszerzej.

Musimy mieć świadomość, że tym atakiem Rosja przetestowała nas nie tylko militarnie, ale i politycznie. Zgadzam się z wieloma ekspertami, według których największą słabością NATO i UE nie jest brak pieniędzy, wojska czy technologii, ale (często) brak woli politycznej.

Owszem, wczoraj Polska i NATO zdały egzamin śpiewająco, ale patrząc szerzej staje się jasne, że samym odstraszaniem, które polega na reagowaniu na cudze ataki, Rosji się nie zniechęci. Żeby wygrać z Rosją trzeba też inicjatywy, tupetu i odwagi.

Skoro Rosja zdecydowała się zaatakować Polskę - nie boi się. Ani NATO, ani Ameryki. Warto zaznaczyć, że swoją reakcją prezydent Trump pokazał, że jest sojusznikiem Putina, a nie Polski i NATO i dowiódł, że z całą pewnością nie jest gwarantem naszego bezpieczeństwa. Przeciwnie - zważywszy na jego ostatnie ruchy - polityka USA pod jego rządami zaczyna stanowić dla nas zagrożenie.

Czytaj także: