
W środę wieczorem spełniło się moje marzenie z dzieciństwa. Na dobrą sprawę to nawet dwa. Pierwsze, bo zobaczyłem na żywo legendarnego i wciąż niesamowitego Tony'ego Hawka. Drugie, bo mogłem poczuć i na własne oczy obserwować klimat Gumballa 3000 – wyścigu, który jako dzieciak śledziłem tylko na ekranie telewizora. Jestem pewien, że podobne odczucia mają setki, a nawet tysiące innych osób, bo patrząc na to, co działo się w Warszawie ciężko odnieść inne wrażenie. Zresztą zobaczcie sami.
REKLAMA
Jeśli kliknęliście w ten tekst musicie wiedzieć, czym jest Gumball 3000. Gdyby jakimś cudem okazało się, że jest inaczej, warto zajrzeć do tekstu, z którego dowiecie się, o co chodzi z tym nielegalnym wyścigiem najdroższych samochodów świata. A wiedzieć warto, bo patrząc na zainteresowanie imprezą jest to naprawdę coś wyjątkowego.
Czemu wspomniałem o spełnianiu marzeń? Bo każdy, kto choć trochę interesuje się tematyką sportów ekstremalnych i motoryzacji, wie czym jest Gumball 3000. Za dzieciaka godzinami oglądałem Extreme Sports Channel, na którym relacjonowano ten legendarny wyścig. Najlepsze i najszybsze samochody świata, znane nazwiska i wyścig przez Europę. To musiało robić wrażenie. Wtedy nawet nie myślałem, że będę mógł zobaczyć to na żywo. A to nie wszystko.
Drugi, ale – wbrew pozorom – znaczący więcej powód zafascynowania tą imprezą, to Tony Hawk. 45-letni skater pojawił się w Warszawie właśnie przy okazji Gumballa 3000. Nie można go nie znać, zwłaszcza jeżeli jeździło się na deskorolce. Legendarny skater wciąż robi furorę, a jego popisy można było na żywo oglądać przez kilka godzin w środę wieczorem. To mniej więcej tak, jakby pojawić się na koncercie The Rolling Stones lub The Beatles. Cała historię Tony'ego przeczytacie tutaj.
Wróćmy jednak do samego Gumballa 3000. Jak było? Niech odpowiedzią będzie frekwencja, która dopisała mimo – lekko mówiąc – złej pogody. Na Placu Piłsudskiego pojawiłem się chwilę po godzinie 16. Tłumów nie było. Był za to deszcz. A raczej wielka ulewa. Niewiele się działo, bo oprócz gigantycznej rampy, na której miał występować zespół Tony'ego Hawka i setek metrów barierek otaczających parking dla samochodów biorących udział w wyścigu, nie było co oglądać.
To jednak nie przeszkodziło warszawiakom, którzy w deszczu zaczynali gromadzić się na placu. Od samego początku dało się wyczuć, że zaskakująco dużo osób czeka na występ Tony'ego Hawka. A ten właśnie ze względu pogody był zagrożony. "Przecież nie będą jeździć, jak tak leje" – dało się słyszeć. Z każdym kolejnym kwadransem pojawiało się więcej osób. Dziesiątki widzów z aparatami i telefonami obstawiało strategiczne miejsca: wzdłuż Krakowskiego Przedmieścia lub przy bramie wjazdowej na parking dla uczestników konkursu. A ten był spory, bo ścigało się 120 aut.
Każdy nadjeżdżający samochód dało się słyszeć z daleka. Nie tylko ze względu na ryk silnika, ale i wzmożone podniecenie widzów. Najgorszą część ulewy zdecydowaliśmy się przeczekać w jednej z knajp na Krakowskim Przedmieściu. Widok był idealny, bo akurat pod oknami przejeżdżała chyba większość aut. Chwilę później przy stolikach obok okna siedziało wyjątkowo dużo gości. Zaskakujące, że deszcz, który cały czas padał zdawał się nikomu nie przeszkadzać. Ludzie czekali z aparatami gotowymi do zdjęcia. Jest: zielone Lamborginhi: zdjęcie, zdjęcie, zdjęcie. Chwilę potem Mercedes G-Class, Porsche, BMW X6. Wszystkie oklejone logiem Gumballa 3000.
Między 17 a 18 zaczęło się przejaśniać. Na Placu Piłsudskiego były już prawdziwy tłok. Kobiety i mężczyźni, młodzi i starzy – choć zdecydowanie więcej było tych pierwszych. Parking, na którym znajdowało się już ok. 10 pierwszych samochodów szczelnie obstawiony. Każdy robi zdjęcia i kręci filmiki. Niektórzy chyba zbyt mocno poczuli klimat Gumballa 3000, bo pojawili się swoimi stuningowanymi samochodami, które co jakiś czas gazowali dając upust swojej energii. Podobnie było z niektórymi motocyklistami, których także sporo się pojawiło.
Wszystko przy akompaniamencie dyskusji o parametrach samochodów. A te naprawdę robiły wrażenie. Jeden z chłopaków stojących obok poprosił fotoreportera, który mógł swobodnie poruszać się po parkingu o zrobienie zdjęć samochodów jego telefonem. Prośba wywołała spore rozbawienie, ale została spełniona. Przez tłum ludzi co jakiś czas przebijali się żołnierze, którzy szli na wartę przy Grobie Nieznanego Żołnierza.
Każdy kolejny samochód, to seria zdjęć i odgłosy podniecenia. Policjanci mieli nie lada wyczyn z zapanowaniem nad tłumem. Sami na mieście też czuli się pogubieni ze względu na Gumball'owe samochody. Jednym pozwalali wjeżdżać na Krakowskie Przedmieście, drugich zawracali.
W pewnym momencie na terenie ogrodzonego parkingu pojawiło się wyjątkowo dużo osób. Okazuje się, że ludzie zaczęli przeskakiwać przez barierki, żeby zobaczyć auta z bliska. Służby porządkowe nazywane Gumball Army zaskakująco długo nie zorientowały się o co chodzi. W efekcie kilkunastu chłopakom udało się zrobić kilka zdjęć i wmieszać w tłum fotoreporterów.
Z czasem parking był już pełny. Niektóre samochody – co można śmiało powiedzieć – były z kosmosu. Zaskoczyło natomiast, że sporo z nich to takie, które często możemy zobaczyć na polskich drogach. BMW, Mercedesy, Porsche. W końcu jednak uwaga widzów z aut przeniosła się na rampę. Deszcz na szczęście przestał padać i pokaz grupy Tony'ego Hawka mógł odbyć się bez przeszkód.
Ciężko powiedzieć, gdzie było więcej gapiów, ale – na oko – można stwierdzić, ze pod rampą. Uwagę zwróciła też grupka osób, która postanowiła obserwować imprezę z... dachu pobliskiego wieżowca. Wszyscy z podziwem patrzyli na powietrzne akrobacje Tony'ego i kilku członków jego grupy. Oprócz legendarnego 45-latka i kilku innych skaterów było też dwóch chłopaków na BMX-ie, a z czasem pojawiła się też dziewczyna na rolkach.
Z tłumu przy tych bardziej wymyślnych trikach lub spektakularnych upadkach dało się słyszeć "wooooow" lub gromkie brawa. Co jakiś czas uwagę warszawiaków odwracały pojawiające się samochody. Jednak nie tylko o auta chodziło. Równie mocnym zainteresowaniem cieszyli się ich kierowcy. Ci bardziej znani oczywiście.Ci, których nikt raczej nie kojarzył swobodnie poruszali się w tłumie. Niektórzy wyraźnie zmęczeni szli z walizkami do hotelu, inni poubierani w zabawne stroje próbowali wmieszać się w tłum. Widzowie próbowali zaglądać do podjeżdżających samochodów, żeby sprawdzić, kto prowadzi. Kierowcom widocznie się to podobało, bo co chwilę "gazowali" swoje auta.
Jeżeli chodzi o kierowców, to największą uwagę wzbudził przyjazd Davida Hasselhoffa, który pojawił się na mecie między 20 a 21. Nie widziałem reakcji na przyjazd aktora Jasona Stathama lub rapera Xzibita, ale to co działo się, gdy z auta wysiadł Hasselhoff było co najmniej ciekawe. Od razu rzucił się na niego tłum fotoreporterów, który odprowadził go do samych barierek. Aktor znany m.in. ze "Słonecznego patrolu" wraz z partnerką zmierzał do pobliskiego Hotelu Bristol. Jeszcze kilkanaście metrów dalej dało się słyszeć głośne, a wręcz desperackie okrzyki "David, David, David", które padały z ust… mężczyzny.
Co ciekawe, część kierowców zdecydowało się zaparkować właśnie pod Bristolem, w którym prawdopodobnie nocowali. Tam również zebrała się spora grupa gapiów. Scenariusz ten sam: zdjęcia i zachwyty. Gdzieniegdzie tylko ekipy pilnowały, by nikt nie dotykał ich aut. Trudno się dziwić, gdyby każdy to robił nie wiadomo, jakby się to skończyło. – Look, but don't touch – krzyczeli wyraźnie rozbawieni.
Z Gumballa 3000 zwinęliśmy się koło 22, ale na Placu Piłsudskiego zostało jeszcze sporo osób. Co jakiś czas pojawiał się wyraźnie spóźniony na mecie uczestnik konkursu, a najbardziej wytrwali widzowie liczyli, że uda prześlizgnąć się im za barierkę. Szczelnie otoczona była też rampa, na której nie jeździł już co prawda Tony Hawk, ale cały czas skakali inni skaterzy konsekwentnie dopingowani przez publiczność. To zaskakujące, że impreza, która teoretycznie wzbudzi zainteresowanie u – wydawałoby się – wąskiego grona odbiorców, zainteresuje tak dużo warszawiaków. – Myślałam, że będą tylko jakieś śmieszne samochody i starszy gość na desce, a było naprawdę fajnie – to komentarz 23-latki, która na Gumballa została niejako "zaciągnięta". I niech to będzie podsumowaniem imprezy.
Czytaj także:
