Kosiniak-Kamysz pojechał do Kijowa.
Kosiniak-Kamysz pojechał do Kijowa. Fot. Martyna Niecko / Agencja Wyborcza.pl

W czwartek rano Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało, że delegacja z Polski udała się do Ukrainy. Wśród osób, które przybyły do Kijowa jest szef resortu Władysław Kosiniak-Kamysz, wiceminister obrony narodowej Paweł Zalewski oraz szef wojsk dronowych gen. Mirosław Bodnar.

REKLAMA

O niezapowiadanej wcześniej wizycie Polaków w Ukrainie obywatele mogli dowiedzieć się w czwartkowy poranek, gdy na oficjalnym profilu MON pojawiła się nowa publikacja. Do postu załączono zdjęcia, na których widać, jak Władysława Kosiniaka-Kamysza na kijowskim dworcu wita m.in. chargé d'affaires Piotr Łukasiewicz.

Szef MON już w Kijowie

Resort przekazał, jaki jest cel tej podróży szefa MON. Okazuje się, że minister obrony będzie rozmawiał ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Denisem Szmyhalem o współpracy wojskowej, dalszym wsparciu dla broniącej się Ukrainy oraz sytuacji bezpieczeństwa w kontekście rosyjskiej agresji.

Kosiniakowi-Kamyszowi towarzyszą Paweł Zalewski z MON oraz generał Mirosław Bodnar.

Dodajmy, że w ubiegłym tygodniu w Ukrainie był także minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski. Uczestniczył wówczas w konsultacjach w sprawie systemów antydronowych.

Do kolejnych rozmów na Wschodzie doszło krótko po zgrzycie między Kosiniakiem-Kamyszem a Wołodymyrem Zełenskim. Prezydent Ukrainy w rozmowie dla Sky News stwierdził, że gdyby doszło do ewentualnego ataku Rosji na Polskę, to nasz kraj "nie zdoła uratować ludzi".

– Można to porównać na przykład z sytuacją w Polsce. To nie jest przesłanie do naszych polskich przyjaciół – oni nie są w stanie wojny, więc zrozumiałe jest, że nie są gotowi na takie rzeczy. Ale nawet jeśli porównać: 810 a my zestrzeliliśmy ponad 700, a oni mieli, jak sądzę, 19 dronów i zestrzelili cztery. Nie mieli (ataku – przyp. red) rakiet ani balistyki. I oczywiście nie zdołają uratować ludzi, jeśli nastąpi zmasowany atak – mówił Zełenski.

Na tę wypowiedź błyskawicznie i stanowczo odpowiedział wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz, określając ją jako "niepotrzebną i nieprawdziwą".