"Para, która właśnie się pobrała, nie powinna zakazywać sobie pocałunków z innymi osobami" – napisała na łamach "New Yorkera" amerykańska aktorka Mindy Kaling. Jej artykuł podzielił internautów, wywołując dyskusję o tym, gdzie jest granica między zdradą a wiernością.
Mindy Kaling, aktorka znana m.in. z serialu komediowego "Biuro", twierdzi, że całowanie powinno być traktowane jako inne drobne "występki", takie jak chociażby picie alkoholu czy hazard. "Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane wejść w taki bardzo głęboki związek, ale dużą radość sprawia mi też całowanie nowo poznanych osób. Myślę, że te dwie rzeczy się nie wykluczają i powinny pokojowo współistnieć" – pisze.
Zdaniem Kaling małżeństwo to poważna sprawa, a całowanie wręcz przeciwnie. Nie niesie za sobą żadnych konsekwencji. "To, że chcę kogoś pocałować, nie znaczy, że go kocham czy chcę z nim dzielić łóżko" – podkreśla.
Jak twierdzi, całowanie nie jest już niestety traktowane jako krótkotrwała przyjemność polegająca na połączeniu ust na jedną, bardzo przyjemną chwilę. Zostało zredukowane do czynności, która koniecznie musi prowadzić do seksu.
Kaling z przymrużeniem oka proponuje opatentowanie wynalazku, który zwałby się "Monitorem Pocałunku". Byłby on wszczepiany w dolną wargę i pozwalałby na 90-sekundowy pocałunek z osobą, która nie jest twoim małżonkiem.
To żart, ale dyskusja, jaką wywołał tekst aktorki, wcale niepoważna nie jest. "Taki pocałunek jest zdradą, jeśli małżonek nie jest świadomy, że się zdarzyło. Co innego, jeśli mamy obustronną zgodę, otwartość i jasno wyznaczone granice" – komentuje na Facebooku Kim Lockhart. "Jeśli kłamiesz na temat jakiegokolwiek swojego zachowania, to wtedy zdradzasz" – potwierdza inny użytkowników.
Większość komentatorów zgadza się jednak co do tego, że pocałunek to pierwszy krok do "czegoś więcej" i najczęściej towarzyszą mu uczucia, więc trzeba traktować go jak zdradę. "Dobra idea w teorii, przepis na katastrofę w praktyce" – stwierdził jeden z nich.
Pocałunek – zdrada czy nie? A może "pod warunkiem"...?