Krótko trwała powszechna fascynacja nowym papieżem Franciszkiem. Coraz częściej i głośniej wielu wierzących na całym świecie pyta, czy nowy Ojciec Święty przypadkiem nie jest... heretykiem. Wątpliwości szczególnie wzbudzają słowa papieża na temat tego, że na zbawienia mogą liczyć nawet ateiści.
Ktoś wreszcie musiał zadać głośno to pytanie. "Czy papież Franciszek jest heretykiem" – pyta więc dziś amerykański dziennikarz David Gibson z Religion News Service. Amerykanin przyznaje, że tego typu pytanie musiało zadawać sobie wielu wierzących na całym świecie, którym nowy Ojciec Święty oznajmił niedawno, że na zbawienie mogą liczyć nawet czyniący dobro ateiści. To dla wielu słowa, za wypowiedzenie których powinno spowiadać się co najmniej z grzechu ciężkiego.
Papież Franciszek trafi do piekła?
Gibson przypomina, że to teza, z którą zdawał się walczyć także poprzednik papieża Franciszka. Benedykt XVI w każdej swojej homilii i dokumentach papieskich podkreślał bowiem, że warunkiem koniecznym do tego, by liczyć na zbawienie jest szczera wiara w Boga. Dla wielu zwyczajnych duchownych i świeckich to więc proste, że na łaskę niebios nie mogą liczyć ci, którzy nawet wątpią, czy jest na tym świecie jakaś wyższa, nieopisana moc. Czy zatem smażyć w piekle będzie się także Jorge Mario Bergoglio?
Zdaniem amerykańskiego publicysty, odpowiedź na to pytanie jest bardzo prosta. Od nauk z lekcji religii należy jednak sięgnąć głębiej i przypomnieć sobie, że Jezus Chrystus umierał na krzyżu, by odkupić grzechy całego świata. A świat, to nie tylko wyznawcy jednej religii. Żyją na nim także ci, którzy w ogóle nie dowierzają, że Bóg może istnieć. Jednak za ich grzechy też ukrzyżowano Chrystusa.
Amerykanin zwraca również uwagę, że niewiele tak naprawdę odróżnia słowa papieża Franciszka od tego, czego nauczali jego poprzednicy zasiadający na Tronie Piotrowym. W odróżnieniu od nich, prostolinijny Ojciec Święty woli jednak mówić językiem zwykłych ludzi, a nie wybitnych teologów. Jeśli właściwie czyta się Katechizm Kościoła Katolickiego i dokumenty Soboru Watykańskiego II, można dojść do tych samych wniosków, o których w kilku prostych słowach powiedział ostatnio nowy przywódca Stolicy Apostolskiej.
"Dobrze, że Jezus tego nie widzi..."
David Gibson jednocześnie pisze, że ze zrozumieniem tego mają nadal wielki problem ci, którzy uważają się za niestrudzonych obrońców wiary. Katoliccy konserwatyści mają dziś próbować za wszelką cenę zdobyć informacje, co tak naprawdę dzieje się w Watykanie, z którego coraz częściej płynie rzekoma herezja. Po słowach o potrzebie tworzenia Kościoła ubogiego, ostrej krytyce duchownych, którymi kieruje jedynie ambicja zawodowa i żądza władzy teraz nowy papież zaniepokoił ich jak nigdy. Wydawało się bowiem, że wierzącym nawet nie wypada podejmować dialogu (poza ewentualną ewangelizacją) z ateistami. Papież Franciszek ten dialog podjął natychmiast i to zaledwie jednym zdaniem.
Zdaniem Gibsona, dla zamkniętych dotąd na świat katolickich konserwatystów nadeszły bardzo trudne czasy, a najlepiej ich sytuację ujął amerykański satyryk Stephen Colbert, który po ostatnich słowach papieża udając zacietrzewionego ortodoksa podsumował zachowanie nowego papieża stwierdzeniem, iż "dobrze, że Jezus nie żyje i tego nie widzi"...