
Banałem jest nawoływanie do tego, aby kochać i szanować swoje mamy, szczególnie w okolicach Dnia Matki. Wszyscy mówią to dzieciakom w przedszkolach i szkołach już od pierwszych lat nauki. Jednak ja też to za nimi powtórzę. Dlaczego? Od zawsze wiedziałam, że moja mama jest wspaniała i wyjątkowa, lecz właśnie wczoraj przekonałam się jak bardzo. W chwili, kiedy usiadła przede mną gotowa do rozmowy, jako piękna, dojrzała kobieta, ale na pierwszym miejscu matka. Zawsze.
REKLAMA
Postanowiłam we wczorajszy Dzień Matki zrobić mamie niespodziankę i przyjechać do domu, by móc spędzić z nią tę niedzielę. Tęskniłam. Nasze relacje nigdy nie były perfekcyjne, jednakże zawsze wypełnione miłością i przede wszystkim zrozumieniem. Dzieli nas jedynie 19 lat, więc nie tylko często wymieniałyśmy się ubraniami i kosmetykami, ale także spostrzeżeniami na temat wszystkiego, co nas otaczało – nasz punkt widzenia często był bardzo podobny.
W tej chwili mam tyle lat, ile ona miała w momencie, gdy ja kończyłam roczek. Mama w wieku 18 lat świadomie zaszła w ciążę - naprawdę chciała urodzić dziecko. Ja mając 20 boję się nawet na chwilę opiekować cudzym. Spotkałyśmy się wczoraj po jakimś czasie, w bardzo specyficzny dzień, wreszcie obie dorosłe. Uznałam, że to najwyższy czas, aby porozmawiać z nią o macierzyństwie trochę dłużej, na poważnie, zadając więcej niż jedno krótkie pytanie, które rzucałam nieraz z ciekawości na przestrzeni kilku lat.
Dowiedziałam się wiele nowego o niej i o sobie. Jednocześnie odkryłam, że mam przed sobą Matkę Polkę 2.0, którą jest piękna, wygląda jak moja siostra, łapie spojrzenia na ulicy - nie jest spracowaną, smutną kobietą, mimo że od 20 lat dba o dom i rodzinę. I to dba na serio, nie wyręczając się nikim. Mimo prowadzenia firmy nigdy nie zatrudniła dla mnie i mojego młodszego brata niańki. Nie chciała pozwolić na to, aby to ktoś obcy przybliżał się do jej roli w naszym życiu. Po powrocie ze szkoły zawsze czekał przygotowany przez nią obiad, a później wraz z nami odrabiała zadanie. Jak to było możliwe? Nie wiem.
Mimo tak dużej siły, jaką mama ma w sobie, siły która pozwoliła jej przeżyć poważne choroby mojego brata, urodzonego w siódmym miesiącu ciąży, bez szans na normalne życie według lekarzy (którzy na szczęście się mylili, bo Błażej jest teraz zdrowym nastolatkiem) wciąż jest cicha i trochę wycofana. W momencie kiedy zadaję jej pytania widzę, że trochę wstydzi się na nie odpowiadać, a w niektórych momentach jej oczy powoli napełniają się łzami. Ale na szczęście nie zaczyna płakać.
Co czułaś, kiedy dowiedziałaś się, że jesteś w ciąży? Czy nie obawiałaś się tego, że twoje życie diametralnie się zmieni?
Czułam radość i jednocześnie obawę o twoje zdrowie, czy się w ogóle urodzisz. Myślałam ciągle o tym jak dużo jest poronień i komplikacji ciąży. Trochę histeryzowałam. Od razu przyszedł do mnie ten strach. Cały czas byłam niepewna.
Czyli jedynym strachem, jaki odczuwałaś był strach o mnie, a nie o siebie samą? Mimo tego, że byłaś tak młoda?
Nie musiałam się niczego bać. Zawsze miałam doświadczenie z dziećmi. Wokół mnie ciągle kręciło się pełno kuzynów i kuzynek - zawsze byłam najstarsza, niektóre dzieci w rodzinie były nawet kilkanaście lat młodsze ode mnie i nimi się opiekowałam. Już w wieku sześciu lat brałam młodszego kuzyna na spacer. Dałabyś sześciolatce dziecko?
Nie. Ale naprawdę nie żałowałaś, że przez te 10 lat mogłabyś się jeszcze bawić?
Bardziej mi zależało na tym czasie teraz. Chciałam jak najbardziej bardziej was odchować, bałam się tego, że mi zostanie mało życia. Gdybym urodziła dziecko w wieku 35 lat teraz szło by do przedszkola zamiast być na pierwszym roku studiów. Chciałam jak najdłużej być z wami, zobaczyć wasze dzieci. Twój tata był wtedy ode mnie dużo starszy. Gdybym poznała chłopaka w moim wieku nie mogłabym mu zaufać, że się nami zaopiekuje, musielibyśmy dopiero dojrzewać razem.
Mimo wszystko wypuściłaś mnie wcześnie z domu. Jak się czułaś zaraz po mojej wyprowadzce?
Starałam się to w ogóle odsunąć od siebie, nie myśleć za dużo o tym, żeby nie zwariować. Bałam się o ciebie. Nie wiedziałam, czy sobie poradzisz.
Chyba niepotrzebnie. Mam wrażenie, że jest dobrze.
Wiem, ale zawsze może być źle, więc czuwam. Dzieli nas duża odległość i boję się, że nie mogę niczego zrobić kiedy będę potrzebna.
Ale tak naprawdę realnego zagrożenia dla mnie nie ma. Co innego w przypadku Błażeja – były szanse kiedy się urodził, że go nie będzie. Co wtedy czułaś?
Tego czasu czekania od porodu do wyjścia ze szpitala nawet nie pamiętam - ciągle byłam nafaszerowana tabletkami, w dodatku moja psychika zachowuje się teraz, jakby chciała to wyprzeć. Błażej był taki mały i bezbronny, że nie wiedziałam o co się mam modlić, czy o to, żeby Bóg mu oszczędził cierpienia czy o to, żeby żył. Wmawiałam sobie, ze on nie będzie tego bólu pamiętał. To było egoistyczne, pragnęłam, żeby był dla nas. Wypuścili go ze szpitala na naszą prośbę jako dziecko leżące, warzywo, które nigdy nie będzie chodzić. Na szczęście lekarze się mylili.
I to bardzo. Jest teraz zdrowszy ode mnie.
Wiedziałam, że on potrzebuje ode nas tylko miłości. Kiedy był już w domu, to mieliśmy z nim naprawdę ciężko, krzyczał jak szalony, cały czas trzeba go było nosić na rekach, żadnej nocy nie spał spokojnie. Zawsze jednak z tatą powtarzaliśmy: niech krzyczy, niech jest niegrzeczny, niech robi problemy - byle tylko żył.
Co sądzisz o bezstresowym wychowaniu?
Starałam się nie wymagać wiele, ale jednocześnie móc was dyscyplinować. Mieliście się uczyć, szanować nas i dobrze się zachowywać. Według mnie nie do pojęcia jest jak mogłabym dziecko wychowywać "bezstresowo". To oznaczałoby, że mi na nim nie zależy.
Co było najważniejszą rzeczą jaka chciałaś nam przekazać, jako matka?
Żebyście wiedzieli, że możecie osiągnąć wszystko czego chcecie, żeby nic was nie blokowało.
Wszyscy amerykańscy rodzice mówią swoim dzieciom, że mogą zostać prezydentem.
Niby tak, ale tylko tak mówią. Chyba nie do końca wiedzą, jak to im pokazać. Najbardziej chciałam, abyś była odważna. Wiem ile straciłam przez to, że się wstydziłam otoczenia. Właściwie do teraz się wstydzę. Zawsze zależało mi na tym, żebyście się nie bali ludzi. I chciałam, abyście mieli we mnie oparcie. Ja kiedy byłam dzieckiem czasami czułam, że jestem sama i muszę się wycofać. Zostawał żal, bo nikt mi nie pomógł. Mówiłam sobie: "moje dzieci tak nie będą miały".
A jak chciałaś, żeby miały?
Zawsze chciałam żebyś była kreatywna. Nie kupowałam ci dużo zabawek, wolałam kupić kredki, farby i plastelinę, abyś mogła rozwijać swoją wyobraźnię. Lubiłam z tobą śpiewać piosenki i uczyć cię wierszy. Nigdy jednak nie chciałam cię kształtować na siłę, nie chciałam z ciebie robić gwiazdy, nie chciałam jeździć na castingi, wykorzystywać cię jak matki Małych Miss. Tak się dzieje, kiedy wychodzą na wierzch niespełnione marzenia matek. Moje są już spełnione przez sam fakt bycia matką, więc nie muszę realizować ich poprzez ciebie.
Czytaj także:
Czytaj także:
