
W 2026 roku rozpocznie się pilotaż skróconego czasu pracy. Wybrane firmy i instytucje dostaną na ten cel potężne dofinansowanie, sięgające nawet miliona złotych. W sieci zawrzało, jednak nie tylko z powodu samej idei 4-dniowego tygodnia. Największe oburzenie wywołał dobór uczestników, którzy te publiczne pieniądze otrzymają.
Pilotaż 4-dniowego tygodnia pracy ma sprawdzić, czy Polacy potrafią pracować krócej, ale tak samo efektywnie. To odpowiedź na zmieniający się rynek pracy i postęp technologiczny. Nie chodzi tylko o lepszy work-life balance, ale też potencjalny wzrost produktywności przez krótszy czas pracy.
Program nadzoruje Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Podmioty, które wezmą udział w rocznym teście, muszą skrócić czas pracy, ale bez obniżania pensji pracownikom. Model jest elastyczny: może to być klasyczny 4-dniowy tydzień pracy, skrócenie każdego dnia (np. do 7 godzin) lub inny, autorski system.
4-dniowy tydzień pracy w 2026 r. Kto dostał dofinansowanie?
Chętnych do programu nie brakowało. Zgłosiło się 1994 firm i instytucji. Ostatecznie resort zakwalifikował do programu 90 projektów. Łączna kwota dofinansowania robi wrażenie, bo to niemal 50 milionów złotych. Pieniądze mają pójść na reorganizację pracy i pokrycie kosztów wdrożenia nowego modelu, by firmy mogły płacić 100 proc. pensji za mniejszą liczbę godzin.
Oficjalna lista beneficjentów jest długa (pełna wersja tutaj), dlatego wypisałem niżej tylko tych co dostali od 900 tys. do miliona złotych dofinansowania, czyli najwięcej (minimum było 20 tys. zł).
Większe pieniądze wynikają z większej liczby zatrudnionych osób. Jednak o ile przy niższych kwotach wsparcia jest sporo prywatnych przedsiębiorstw, o tyle przy górnych "widełkach" zauważalna jest ogromna reprezentacja sektora publicznego w postaci m.in. gmin i urzędów. I to właśnie wywołało sprzeciw w sieci.
Pilotaż skróconego czasu pracy. Kontrowersyjny wybór beneficjentów: ponad połowa to "budżetówka"
Internauci szybko zauważyli, że program zdominowała "budżetówka". Dziennikarz Andrzej Andrysiak podał konkretne liczby: "Na 90 podmiotów 53 to urzędy lub jednostki podległe (w większości samorządy) – spółki, domy kultury, MOPS-y, itp. To 58,88 proc. zakwalifikowanych podmiotów. Suma finansowania pilotażu to 49.999.291 zł. Urzędy i jednostki podległe dostały razem 37.242.193 mln zł. Czyli 74,48 proc całej kasy".
Internauci nie zostawili na tym suchej nitki. "Ja jednak trochę nie ogarniam. Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej w Łodzi dostanie 1 mln zł publicznych pieniędzy za to, żeby pracownicy mniej pracowali?" – pytała doradczyni podatkowa, Małgorzata Samborska.
Nie do końca rozumie ten wybór też inna internautka, "kataryna": "Oglądam listę i widzę, że z publicznych pieniędzy pójdzie kasa np. do publicznych instytucji, żeby zatrudnieni za publiczne pieniądze urzędnicy mieli dodatkowy dzień wolny w tygodniu. Nie rozumiem".
"Pomysł żeby przy napiętym budżecie pilotować skrócony czas pracy jest kontrowersyjny. Ale szaleństwem jest to że prawie 60 proc. podmiotów zakwalifikowanych do pilotażu to jednostki sektora publicznego - urzędy! Gruby selection bias, który nie pozwoli wyciągnąć uprawnionych wniosków" – skomentował dr Adam Gendzwill, socjolog.
Pojawiają się też obawy czysto praktyczne. "Czyli z naszych podatków będziecie płacili ludziom za to, żeby nie pracowali. A załatwienie sprawy w urzędach i czas oczekiwania, który i tak jest ekstremalnie długi, wydłuży się o kolejne dni lub miesiące!" – grzmiał internauta.
4-dniowy tydzień pracy da się z powodzeniem wprowadzić w urzędzie, i to bez zamykania drzwi przed petentami. W Szczecinku już wcześniej burmistrz wdrożył tam prosty system rotacyjny: część pracowników ma wolny piątek, a część poniedziałek, dzięki czemu ratusz pozostaje otwarty dla mieszkańców bez zmian, przez pięć dni w tygodniu.
Ten przykład poddaje w wątpliwość sens wydawania milionów złotych na rządowy pilotaż, który w ponad połowie odbędzie się w sektorze publicznym. Poza tym wniosek, że pracę urzędników można wykonać efektywniej i w krótszym czasie, można było wyciągnąć już teraz. Bez wydawania na to milionów złotych.
Zobacz także
