Wielu Polaków jechało na Wyspy Brytyjskie z nadzieją na nowe życie. Niestety nie wszystkim się udało. Statystyki i doniesienia prasy są niepokojące. Polacy zdominowali rankingi bezrobotnych, poszukiwanych przestępców i pobierających zasiłki na dzieci. A 100 małych Polaków rocznie jest tam odbieranych patologicznym rodzicom. Trafiają do brytyjskich rodzin zastępczych, bo polskich nie ma.
Nic dziwnego, że o Polakach mówi się więc dużo – w mediach, na ulicach i urzędach. Popularny na Wyspach obraz "Polaków-nierobów, śmierdzieli, niechlujnych pracowników", o którym pisaliśmy już w naTemat, utwierdzają niestety coraz bardziej zasmucające statystyki i doniesienia prasy.
W brytyjskiej rodzinie zastępczej "Gazeta Wyborcza" alarmuje, że służby socjalne w Wielkiej Brytanii odbierają Polakom nawet 100 dzieci rocznie. "Znakomita większość tej grupy trafia do brytyjskich domów zastępczych. Polskich nie ma prawie wcale, niewiele dzieci wraca do rodziny w kraju" – mówi cytowany przez gazetę Ireneusz Truszkowski, konsul generalny w Londynie. Dzieci są zabierane biologicznym rodzicom, bo w rodzinie jest albo przemoc, albo alkoholizm, albo narkomania, albo brak właściwych warunków mieszkaniowych. Czasem nawet wszystkie te patologie naraz.
Gazeta przytacza smutną historię 7-letniego Kamila. Chłopiec przychodził do szkoły z siniakami – bił go ojczym. Szkoła zaalarmowała opiekę i Kamil trafił do rodziny zastępczej – brytyjskiej. Mówił tylko po polsku, więc zastępcza mama nie mogła się z nimi porozumieć. Z pomocą przyszła polska szkoła.
Polska ambasada w Londynie szacuje, że w tym mieście może mieszkać nawet 100 tys. małych Polaków. Młodsi, tak jak Kamil bardzo rzadko mówią po angielsku. Ambasada chce więc zachęcić Polaków do tworzenia rodzin zastępczych. Urzędnicy opracowują broszurę, która ma poinstruować, jak wygląda procedura i formalności. W tej chwili współpraca między polską, a brytyjską stroną w kwestii odebrania prawa do opieki nad dzieckiem pozostawia wiele do życzenia. Brytyjczycy narzekają na "lakoniczność" polskich raportów, a sądy obu krajów wydają czasem sprzeczne wyroki. "Sędzia brytyjski decyduje się na wysłanie dziecka do Polski, a tymczasem polski sąd decyduje, że nieletni powinien przebywać na Wyspach. I na odwrót" – czytamy w gazecie.
Finansowa sytuacja wielu polskich rodzin na Wyspach jest na tyle trudna, że niektórzy decydują się na powrót do kraju, inni decydują się na rozłąkę i na Wyspach zostaje ten rodzic, któremu przysługuje zasiłek. Mali Polacy korzystają również z zasiłków, które pobierają ich rodzice pracujący w Wielkiej Brytanii. Tak utrzymywanych jest ponad 25 tys. dzieci w Polsce. Zwracaliśmy już uwagę, że mali Polacy "dzierżą palmę pierwszeństwa" – budżet brytyjski utrzymuje w ten sposób przeszło 40 tys. dzieci w 29 krajach. Polacy stanowią więc ponad 60 proc.
Według danych londyńskiej policji za 25 proc. przestępstw popełniane w tym mieście odpowiadają imigranci. Najczęściej niestety Polacy. W ubiegłym roku to nasi rodacy odpowiadali za blisko 5 tys. przestępstw, w tym morderstw, gwałtów i kradzieży.
Liderzy wśród... bezdomnych
W Londynie Polacy przodują w jeszcze jednej niechlubnej statystyce – bezdomnych emigrantów. Polacy stanowią 40 proc. z nich. Za bezdomnymi Polakami plasują się Rumuni i Litwini. Londyńskie władze nie chcą już jednak wspierać finansowo emigrantów bez dachu nad głową tym bardziej, że bezdomnych ciągle przybywa. Teraz mają się nimi zająć rządy z ich krajów. Na problem naszych bezdomnych rodaków w stolicy Anglii zwróciła uwagę Ewa Sadowska, prezes londyńskiej fundacji "Barka", która wspomaga potrzebujących. Sadowska alarmuje, że bez wsparcia miasta fundacja nie przetrwa. W dobie kryzysu władz Londynu nie stać jednak na dodatkowe wydatki na obywateli innych krajów.
Eksperci podkreślają, że na kłopoty Polaków na Wyspach wpłynął nie tylko kryzys, ale i brak odpowiednich kwalifikacji (w tym znajomości języka angielskiego), który utrudniał im znalezienie i utrzymanie pracy. Wielu wyjeżdżając do Wielkiej Brytanii przeznaczyło na to wszystkie oszczędności. Utrata pracy i kłopoty finansowe doprowadziło niektóre osoby do załamanie nerwowego, inni stracili dach nad głową. – Pierwsza fala, która pojechała do Wielkiej Brytanii jeszcze przed wejściem Polski do UE, miała naprawdę niskie kwalifikacje. Nie potrafili się odnaleźć na tamtym rynku pracy. Później pojechali tam Polacy już lepiej wykwalifikowani, głównie w branży budowlanej. Tyle, że branżę budowlaną też dotknął kryzys. Skończył się bum. Wielu z tych Polaków nie wraca, bo wysokość zasiłków jest na Wyspach zdecydowanie wyższa niż w Polsce. Świadomie z tego korzystają – mówi w rozmowie z naTemat dr Dorota Kałuża-Kopias z Uniwersytetu Łódzkiego zajmująca się migracjami.
W jej ocenie wielu Polaków nie ma perspektyw w kraju, więc chcą na Wyspach przeczekać kryzys. – Ci, którzy mieli wrócić, już wrócili. Ci, którzy zostali to grupa tych, którzy naprawdę mają nadzieję na poprawę sytuacji na rynku pracy. Druga grupa to tacy "kombinatorzy". Wolą być na zasiłku, niż pracować. Wykorzystują to – zwraca uwagę ekspertka. W jej ocenie najtragiczniejszą grupą są polscy emigranci bez dachu nad głową. – To osoby naprawdę zepchnięte na margines. Często nadużywające alkoholu i narkotyków. Nie mają do czego wracać w Polsce, nie mają nawet za co wracać – mówi dr Kałuża-Kopias. – Ci Polacy, którzy jechali do Wielkiej Brytanii po nowe życie bez odpowiednich kwalifikacji, znajomości języka na pewno mogli przeżyć rozczarowanie. Większość Polaków zostało zatrudnionych poniżej swoich kwalifikacji. Dopiero na miejscu budowali swoją renomę. Nie wszystkim się udało. Odsetek pracujących w zawodzie jest niewielki – dodaje dr Kałuża-Kopias.
Oczywiście jest wielu Polaków, którzy na Wyspach nie tylko się odnaleźli, ale robią tam również karierę zawodową. Wielka Brytania to w tej chwili kraj, do którego wyjeżdża największy odsetek wykształconych Polaków. Powoli zmienia się wizerunek Polak, ale i sytuacja społeczno-finansową naszych obywateli w Wielkiej Brytanii.
Christine rozważa adopcję, ale biologiczna matka nie odpowiada na najważniejsze pytanie, czy chce utrzymywać kontakt z dzieckiem. Z mężem, ojczymem Kamila, z którym ma drugiego syna, mieszkają teraz w Polsce. Uciekli, bo bali się, że stracą drugie dziecko. CZYTAJ WIĘCEJ
Zasiłki brytyjskie są o wiele bardziej atrakcyjne niż polskie. Jeśli jeden rodzic pracuje w Wielkiej Brytanii i opłaca składki, ma prawo do zapomogi. Polskie świadczenie na dziecko (77-115 złotych miesięcznie) wypada mizernie w zestawieniu z brytyjskim (ok. 400 złotych). Tym lepiej, gdy dodamy do tego koszty życia, bezapelacyjnie niższe w Polsce niż na Wyspach. Oburzają się na to Brytyjczycy, którym w głowach nie mieści się, że rząd każe zaciskać im pasa, jednocześnie pomagając w utrzymaniu dzieci imigrantów. CZYTAJ WIĘCEJ
dr Dorota Kałuża-Kopias
z Uniwersytetu Łódzkiego zajmująca się migracjami w rozmowie z naTemat
Zmieniła się mentalność emigrujących. Wielu z tych, którzy wyjechali do Wielkiej Brytanii jeszcze przed akcesją Polski do UE, próbowało kombinować. Inne podejście mają ludzie młodzi, którzy szukają pracy w Wielkiej Brytanii. Nieważne, czy na stałe, czy okresowo. Są też dobrze postrzegani przez Brytyjczyków. CZYTAJ WIĘCEJ