
We Wrocławiu szczurów jest tak dużo, że ulica Igielna zyskała nieoficjalnie nową nazwę: Rat Street. Internauci reagują różnie: jedni widzą w gryzoniach zagrożenie, inni uważają, że dają one nauczkę tym, którzy śmiecą. – Do śmietnika nie idę po zmroku, bo tam ganiają całe gangi szczurów – opowiada Magda, mieszkanka Wrocławia.
Błysk futra, błyskawiczny skok i znikający ogon. Szczur jest szybki, zwinny i sprawny. Ani się obejrzysz, a już go nie ma. We Wrocławiu jest ich cała masa.
Mieszkańcy mają do nich przeróżny stosunek:
– Uwielbiam szczury, zawsze staram się je pogłaskać albo zrobić im fotkę w drodze nocą do domu. Ale cholery zawsze uciekały.
– Są miłe i z niedowierzaniem obserwuję, jakie sprytne.
– Obrzydzają mnie. Fuj!
– Boję się szczurów.
Szczury potrafią pływać. W kanalizacji radzą sobie jak ryby w wodzie. Ale we Wrocławiu coraz częściej wypełzają na powierzchnię. Wspinają się po rurach, murach i ścianach. Zza kontenerów słychać ich szelesty. Nic dziwnego: mają tu wszystko, czego potrzebują: ciepłe kryjówki i jedzenie.
Szczurów jest tyle, że wszystko się rusza
Ul. Igielna we Wrocławiu. Bogata architektura, fascynująca historia. Przebiega równolegle do północnej pierzei rynku. Ale teraz mieszkańcy mówią na nią: Rat Street. Szczurza ulica.
To nie jest powód do dumy.
Mieszkańcy na gryzonie reagują różnie. Jedni machają ręką i twierdzą, że "szczury były tu zawsze". Inni są oburzeni, bo nie chcą mieć szczurów za sąsiadów. A te są już nie tylko przy śmietnikach, ale też na podwórkach i na chodnikach. Czają się w bramach.
Jeszcze inni wskazują winowajców tego stanu rzeczy. To przez samych mieszkańców. I oczywiście turystów. Nie dbają o porządek, śmiecą na potęgę, zostawiają resztki jedzenia. Przepełniają kosze. Nic dziwnego, że szczury korzystają z gotowej stołówki.
Beata, wrocławianka, mówi krótko: – Ludzie potrafią tylko narzekać, że szczury opanowały Wrocław. A kto śmieci?
Magda na dowód przesyła zdjęcia rozrzuconego na chodniku za kamienicą chleba. Będzie ze trzy bochenki. – Co drugi dzień tyle samo. W sąsiednich bramach i na ulicy równoległej normalnie stoją worki ze śmieciami – mówi mi. I podkreśla: – Takie sceny widzę codziennie. Ale nie wszystko chce mi się dokumentować.
Magda
wrocławianka
Jak tłumaczy, centrum miasta to też szlaki migracyjne osób w kryzysie bezdomności. Co zimę biorą paczki żywnościowe, a po drodze wyrzucają to, czego nie chcą.
– Już widziałam jak leżą pierwsze. Co roku jest tego masa – kręci głową.
Szczury trzymają drzwi od bram
W mediach społecznościowych toczą się gorące dyskusje na temat szczurów.
"Tam, gdzie jedzenie, tam i one. Wystarczy szczelnie zamykać kosze i nie rozrzucać jedzenia byle gdzie, jak to często bywa na osiedlach" – komentuje internautka.
Z przekąsem dodaje popularny jezuita Grzegorz Kramer: "Wyrzucajcie więcej jedzenia".
"W latach 80.–90. było dużo dachowych kotów, ale ludziom bardzo przeszkadzały. Teraz kotów nie ma, a w zamian szczury widać na każdym kroku" – dostrzega analogię jedna z mieszkanek.
Niektóre komentarze pokazują dystans i poczucie humoru mieszkańców: "No rzeczywiście, nie da się wyjść" – ironizuje internauta. "Szczury trzymają drzwi od bram!"
Niektórzy widzą w nieproszonych gościach realne zagrożenie. Mieszkańców Wrocławia pociesza to, że nie są jedynym miastem na mapie, które walczy z plagą szczurów.
"Widziałam np. w Kolonii, szczególnie wcześnie rano, jak spacerują ulicami" – pisze internautka. I dodaje: "Za dużo jedzenia się wyrzuca".
Ktoś opisuje, że przy ulicy Oławskiej, przy bramach, szczury przebiegają między stopami przechodniów.
"Przy szczytowej ścianie budynku, od przystanku tramwajowego, wystawiane są czarne worki ze śmieciami. Szczurów jest tyle, że wszystko się rusza" – czytam w kolejnym komentarzu.
We Wrocławiu może być ich nawet milion.
"Szczurów jest wszędzie pełno! Ludzie sami zapraszają je do swoich domów" – komentuje kolejna internautka w emocjach."Browary Wrocławskie, ul. Ustronie. Budowane piękne osiedle, ale śmietnika, choć jest zamykany na klucz, niewiele osób pilnuje. Są tacy, którzy zostawiają go otwarty, by bezdomni mogli wybierać puszki. Pootwierane kontenery, drzwi ciągle otwarte, powywalane śmieci – masakra!"
internautka
Ktoś ma sposób na szczury: "Najpierw trzeba by zacząć od ogarnięcia nieodpowiedzialnych mieszkańców. Mimo że administracja powykładała trutki, stan się nie zmienił. Ludzie w piwnicach mają totalny syf, więc szczurkom to pasuje, a na trutkę nie reagują, bo mają pełne pojemniki ze śmieciami".
A miasto? Miasto szuka sposobu, by problem opanować. Odpowiedzi z urzędu jeszcze nie dostałam, ale "Gazeta Wyborcza" podaje, że Wrocław rocznie przeznacza około 2,5 mln zł na walkę ze szczurami. Miasto prowadzi systematyczne deratyzacje, modernizuje pojemniki na śmieci i apeluje do mieszkańców, by nie wrzucali odpadów do kanalizacji oraz zawsze zamykali klapy kontenerów.
Szczury to choroby
Szczury to nie tylko problem wizualny czy estetyczny. Gryzonie mogą też przenosić groźne choroby. Od leptospirozy, przez boreliozę, po tyfus plamisty – lista patogenów, które mogą wywołać poważne problemy zdrowotne, jest długa. Zakażenie najczęściej następuje przez kontakt z moczem, odchodami lub śliną gryzonia, a czasem przez skażoną żywność czy glebę.
– Szczur jest nieczystym zwierzęciem. Roznosi ponad 50 czynników chorobotwórczych, w tym chorób, które są śmiertelnymi dla człowieka. Poza tym, gdy szczur jest w sytuacji bez wyjścia, to broni się. Staje się agresywny, atakuje człowieka, gryzie – mówił jakiś czas temu w rozmowie z Darią Różańską- Danisz prof. Stanisław Ignatowicz, entomolog z SGGW.
Zobacz także
