Internetowi piraci swoje serwery umieszczą kilka kilometrów nad ziemią
Michał Mańkowski
20 marca 2012, 15:26·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 20 marca 2012, 15:26
Walka piratów z organizacjami chroniącymi własność intelektualną wkracza na nowy poziom. Właściciele The Pirate Bay, popularnego serwisu do wymiany plików w internecie właśnie ujawnili swój najnowszy plan, który pozwoli ominąć im antypirackie przepisy. Mierzą wysoko, i to dosłownie. Część swoich serwerów chcą umieścić… w powietrzu, kilka kilometrów nad ziemią.
Reklama.
Serwis od lat boryka się z oskarżeniami o łamanie praw autorskich. Dlatego jego właściciele postanowili zrobić wszystkich w "balona". Swoje serwery chcą przenieść tam, gdzie żadna ochrona własności intelektualnej nie obowiązuje - w powietrze.
O pomyśle od jakiegoś czasu dyskutowali na swoim blogu "Jednym z rozwiązań technicznych, których zawsze szukamy jest to, gdzie umieścić maszyny, które przekierowują ruch do tajnej lokalizacji". I wygląda na to, że w końcu znaleźli, bo swoje plany zapowiadają, jako coś "nadzwyczajnego". Problem w tym, że ta "nadzwyczajność" budzi jedynie uśmiech na twarzach internautów.
Serwery miałyby znajdować się w małych dronach (bezzałogowych obiektach), latających kilka kilometrów nad ziemią i sterowanych za pomocą nadajników GPS. Już teraz przepustowość ich łącza ma osiągać aż 100Mb/s przy zasięgu do 50 kilometrów. Oficjalna nazwa urządzeń to "Low Orbit Server Stations" (LOSS). Ci bardziej dociekliwi doszukują się w tym gry słownej wymierzonej w antypirackie organizacje - "loss" to z angielskiego przegrana.
Jak na pomysł zareagowali internauci?
"Budowanie dronów i wystrzeliwanie ich w kosmos tylko po to, żeby nie zapłacić za film, czy album? Chyba trochę przerost formy nad treścią…"
"Hahaha. Już ktoś kiedyś kombinował z serwerami na platformie na morzu, a teraz wybierają się jeszcze w powietrze"
"W powietrzu już było ,na morzu było,w kosmosie było to może pod wodą. Może jakas łodź podwodna o napędzie atamowym"
Antypirackie organizacje nie będą jednak całkowicie przegrane, bo latające serwery będzie można wyłączyć. Trzeba je jedynie… strącić.
Plany nie są jednak całkowicie nierealne. Jeden z ekspertów powiedział
w rozmowie z dziennikiem Daily Mail, że takie rozwiązanie wcale nie musi być fantazją. Wystarczy, że popularna "Zatoka Piratów" będzie miała odpowiedni kapitał i zespół z dużym doświadczeniem. "Nie widzę, czemu nie miałoby się to udać. O tego typu rozwiązaniach dyskutuje się już od około 10 lat" - mówił Stuart Mackintosh, dyrektor zarządzający firmą z branży IT.
To nie jedyny skok technologiczny, na który zdecydowali się w ostatnim czasie właściciele The Pirate Bay. Serwis przeszedł niedawno na łącza typu magnet, co jak wyjaśnia portal PCLab.pl, oznacza, że cała baza danych "Zatoki Piratów" może zmieścić się nawet na jednym pendrivie.
The Pirate Bay w swoich deklaracjach idzie jeszcze dalej i zapewnia, że niebo wcale nie jest limitem. "Kiedyś nadejdzie czas, że będziemy gościć nawet w galaktyce". My jednak na razie poczekamy na wysłanie serwerów chociaż w powietrze.