Prezes PiS Jarosław Kaczyński
Prezes PiS Jarosław Kaczyński mówi o nowej wersji operacji "Alternatywa". Fot. TomaszKudala / Shutterstock

Jarosław Kaczyński podczas czwartkowej konferencji prasowej uchylił rąbka tajemnicy w sprawie tego, jak jego partia zamierza walczyć o zwiększenie poparcia. Prezes Prawa i Sprawiedliwości zdradził, że w planach jest między innymi "coś, co przypomina operację 'Alternatywa' z lat 2012-2015".

REKLAMA

– Ten rząd powinien po prostu przestać istnieć – grzmiał Jarosław Kaczyński podczas spotkania z dziennikarzami. W czwartek sporo uwagi poświęcił on napięciom między ekipą Donalda Tuska a prezydentem Karolem Nawrockim. Prezes Prawa i Sprawiedliwości domagał się, aby koalicja uzgadniała wszelkie istotne ruchy z reprezentującą konkurencyjny obóz polityczny głową państwa.

– Tylko ten rząd uzgadniać nie chce, bo on w ogóle nie jest w stanie zaakceptować demokracji, zaakceptować prawa. To po prostu rząd ludzi, którzy nie dorośli jeszcze kulturowo i obawiam się, że trzeba paru pokoleń, żeby oni dorośli, znaczy ich dzieci czy wnuki, raczej prawnuki, do takiej świadomości demokratycznej – atakował Kaczyński.

Operacja "Alternatywa" 2.0? Kaczyński zdradził, co chce teraz zrobić PiS

Jak więc chce on władzę zmienić? W tym kontekście lider PiS zdradził, że ma pomysł polegający na powrocie do sprawdzonych metod z czasów tuż przed nastaniem "Dobrej Zmiany":

To jest coś, co przypomina operację "Alternatywa" z lat 2012-2015. Tych konferencji będzie jeszcze wiele, wtedy było 30, teraz na pewno nie będzie mniej, a być może więcej.

Jarosław Kaczyński

o planach Prawa i Sprawiedliwości

– Jeszcze przed świętami będzie konferencja warszawska, o sprawach Warszawy. Na każdej z nich będziemy chcieli poglądów ludzi, którzy się znają na tych sprawach – zapowiedział Kaczyński. Można się domyślić, że poza lokalnymi sprawami na konferencjach nowej wersji operacji "Alternatywa" PiS-owscy poruszać będą także inne gorące tematy polityczne. W najbliższym czasie największe emocje budzić powinno widmo osądzenia przed Trybunałem Stanu, które zawisło właśnie nad pierwszoplanowymi postaciami z czasów rządu Zjednoczonej Prawicy.

Jak informowaliśmy w naTemat.pl, Waldemar Żurek jako prokurator generalny przekazał marszałkowi Sejmu oficjalną informację o postawieniu zarzutów karnych byłemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu, byłemu wicepremierowi i ministrowi obrony narodowej Mariuszowi Błaszczakowi oraz byłemu ministrowi rolnictwa i rozwoju wsi Krzysztofowi Ardanowskiemu.

Rzeczniczka prasowa Prokuratury Krajowej prok. Anna Adamiak wyjaśniła mediom, że przekazanie tych informacji do Sejmu było konieczne ze względu na "obowiązek powiadomienia Marszałka Sejmu Rzeczypospolitej Polskiej o prowadzeniu postępowania karnego przeciwko członkowi Rady Ministrów".

Teraz w parlamencie muszą rozważyć, czy czyny, o które podejrzewani są wpływowi politycy, mogły wypełniać kryteria konieczności postawienia ich także przed Trybunałem Stanu.

W przypadku Morawieckiego mowa o podejrzeniu, iż nadużył on uprawnień urzędniczych oraz dopuścił się pomocnictwa w złamaniu ustawy o ochronie danych osobowych. Błaszczak ma status oskarżonego i jest mu zarzucane nadużycie uprawnień urzędniczych wraz ze złamaniem zasad ochrony informacji niejawnych. Ardanowski jest zaś podejrzany o nadużycie uprawnień urzędniczych z uwagi na swoje stanowisko.

Czytaj także: