
Niepokojące ruchy na Karaibach. Wiele może wskazywać na to, że USA przygotowują się do ataku na Wenezuelę. W pobliżu jest już ok. 15 tys. amerykańskich żołnierzy, a także największy okręt wojenny świata. O co tak naprawdę chodzi? Kartele mogą być tylko przykrywką.
Sytuacja w Wenezueli od kilku tygodni budzi wiele wątpliwości. Nie latają tam europejskie linie lotnicze, a Donald Trump wprost zapowiedział, że w każdej chwili może zaatakować cele w kontynentalnej części tego kraju. Eksperci dostrzegają, że trwa gromadzenie sił, które może zakończyć się wybuchem wojny. A przecież Trump w kampanii obiecywał, że zakończy wojny: tę w Ukrainie i konflikt Izrael-Palestyna.
USA coraz bliżej wojny z Wenezuelą? Kolejne siły na Karaibach
Działaniom armii USA przyjrzał się hiszpański CNN. Z najnowszych dostępnych danych wynika, że pod pretekstem walki z kartelami narkotykowymi na Karaibach może być ok. 15 tys. amerykańskich żołnierzy. Od września doszło też do 20 ataków na łodzie uznane za przemytnicze. Zginęły w nich 83 osoby.
To jednak nie koniec wzmacniania sił w tym regionie przez USA. W listopadzie, czyli w momencie zdecydowanego pogorszenia relacji na linii USA-Wenezuela, w ten region został skierowany lotniskowiec USS Gerald R. Ford. To największy okręt wojenny świata.
Jednak czy Trump naprawdę zdecyduje się zaatakować Wenezuelę? Już w listopadzie dał Nicolasowi Maduro (prezydentowi Wenezueli) tydzień na ucieczkę z kraju. Wyznaczył też nagrodę za pomoc w jego zatrzymaniu. Wenezuelczyk z oferty nie skorzystał. A dodajmy, że według przywódcy USA to właśnie Maduro stoi na czele kartelu narkotykowego Cartel de los Soles. Równocześnie jednak reżim w Caracas twierdzi, że w tym konflikcie nie o narkotyki chodzi.
USA chcą dominować na półkuli zachodniej. Ich celem może być wenezuelska ropa
Niewiele osób zdaje sobie sprawę, że Wenezuela posiada największe na świecie złoża ropy. Tylko że przez przestarzały sprzęt, a także fatalne zarządzanie odpowiada zaledwie za 0,8 proc. światowej produkcji. Wg reżimu to właśnie na złożach tego paliwa ma zależeć Amerykanom. Tylko że żeby móc z niego korzystać, muszą najpierw zlikwidować rząd Maduro i cały reżim, który w ostatnich latach pozbył się politycznej konkurencji.
Dodatkowo jeżeli USA naprawdę rozpoczną wojnę z Wenezuelą, doprowadzą do kolejnej fali imigracyjnej. Dotychczas przed biedą z kraju uciekło blisko 8 mln osób. Długa wymiana ognia mogłaby zmusić do wyjazdu kolejne miliony. Część z nich trafiłaby do USA, gdzie nie będą mile widziani. Kraje sąsiednie także mogą nie chcieć przyjąć kolejnej fali uciekinierów.
Zobacz także
