
Złoty pociąg powraca od lat jak bumerang, bo wciąż rozpala wyobraźnię historyków i poszukiwaczy skarbów. W tym roku temat odżył za sprawą nowej ekipy o nazwie "Złoty Pociąg 2025", która używa kontrowersyjnej metody radiestezji. Teraz jej szef ujawnił się i zapowiedział wywiad, w którym obiecuje opowiedzieć o wszystkim, co wie.
Legenda głosi, że pod koniec II wojny światowej z Wrocławia w kierunku Wałbrzycha wyruszył pancerny skład kolejowy, wypełniony zrabowanym przez nazistów złotem, dziełami sztuki i innymi kosztownościami.
Pociąg miał nigdy nie dotrzeć do celu, zaginąć gdzieś w podziemiach i czekać na odnalezienie. Mimo wielu prób poszukiwań i gorących doniesień, jak dotąd nikt nawet nie udowodnił jego istnienia. Nowa ekipa twierdzi, że jest na dobrej drodze do odnalezienia złotego pociągu.
Szef poszukiwaczy złotego pociągu się ujawnia. "Idę jak czołg"
W najnowszym wideo opublikowanym na youtube kanale Underground Hunter Łowca dotąd anonimowy szef grupy "Złoty Pociąg 2025" ujawnił się. Przedstawił się jako Michał Motak i to on jest osobą, która 25 kwietnia 2025 roku "dokonała zgłoszenia do organów państwa tzw. Złotego Pociągu, a konkretnie zamaskowanego tunelu kolejowego oraz trzech wagonów kolejowych umieszczonych w tunelu".
– Po raz pierwszy macie okazję mnie zobaczyć, usłyszeć. Mieliście do tej pory tylko możliwość czytać moje teksty – powiedział poszukiwacz, tłumacząc, że nadeszła pora, aby przemówić.
Zapowiedział też wywiad, który przeprowadzi Joanną Lamparską (pisarka, dziennikarka, popularyzatorka historii, która uważa z kolei, że złotego pociągu nie ma). Podkreślił, że jest radiestetą specjalizującym się w poszukiwaniach podziemnych pustek, a swoją metodą "wyznaczył tunel z dokładnością co do centymetra".
– Dziękuję też tym, którzy szydzą i starają się deprecjonować moją pracę, moją osobę. Ja się tym nie przejmuję w zasadzie. Ja idę jak czołg aż do finału – zapewnił. Zaproponował, że w razie niepowodzenia poszukiwań założy na szyję kartkę z napisem "debil" i będzie paradował z nią po Wałbrzychu. A jeśli odnajdzie legendarny pociąg, to samo mają zrobić jego hejterzy.
Jak idą poszukiwania legendarnego pociągu? "Mamy zgodę właściciela terenu"
W połowie listopada grupa ogłosiła przełom, który umożliwi im poszukiwania. "Mamy zgodę właściciela terenu! Po długich i żmudnych negocjacjach z Nadleśnictwem Świdnica, otrzymaliśmy zezwolenie na wejście w teren i wykonanie badań geordarowych" – czytamy we wpisie na Facebooku.
Teren jest "obszarem ściśle chronionym", ale nadleśnictwo wyraziło zgodę na nieinwazyjne badania. Grupa czeka jeszcze na zielone światło od Dolnośląskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków, który ma 30 dni na wydanie decyzji.
Szef zespołu jest jednak pewny, że "Historia o tzw. złotym pociągu jest prawdziwa, radiestezja jest fizyką, a ja odnalazłem tunel i trzy wagony ukryte w środku". Dodaje też, że jego plan zakładał ujawnienie się dopiero po otrzymaniu zgody na badania i słowa dotrzymał.
Radiestezja, czyli różdżkarstwo. Oficjalnie to pseudonauka
Michał Motak i ekipa "Złoty Pociąg 2025" wyróżniają się na tle poprzedników metodą poszukiwań. Poszukiwania opiera na radiestezji. Środowisko naukowe nazywa ją pseudonauką, a nawet "różdżkarstwem".
Ta "okultystyczna" metoda polega na rzekomym wykrywaniu niewidzialnego promieniowania za pomocą różdżki lub wahadła i jej skuteczność w badaniach często jest porównywana do czystego przypadku. Ponadto wielokrotne próby dowiedzenia w kontrolowanych warunkach paranormalnych zdolności radiestetów kończyły się zawsze niepowodzeniem.
Jeśli grupa odnajdzie złoty pociąg przy pomocy różdżki to będzie mogła liczyć też na milion dolarów nagrody. Tyle właśnie Fundacja Jamesa Randiego ufundowała dla osoby, która udowodni działanie radiestezji. Do tej pory jeszcze nikt nie zgarnął tych pieniędzy.
Zobacz także
