
Marcin Przydacz potwierdził spotkanie Karola Nawrockiego z Radosławem Sikorskim i oznajmił, że list szefa MSZ nie odzwierciedla ustaleń w sprawie ambasadorów. Wszystko to odbyło się jednak w anturażu uszczypliwej wymiany zdań z Konradem Piaseckim z TVN24.
Marcin Przydacz potwierdził, że w październiku doszło do rozmowy Karola Nawrockiego z Radosławem Sikorskim. W "Rozmowie Piaseckiego" na antenie TVN24 przyznał, że spotkanie faktycznie się odbyło, ale uderzył w szefa MSZ, zarzucając mu wypaczenie ustaleń w liście, który niedawno opublikował. Po drodze doszło do ostrej wymiany zdań z prowadzącym.
Spotkanie, o którym Kancelaria Prezydenta wolała nie mówić
Punktem wyjścia rozmowy był opublikowany przez Radosława Sikorskiego list do prezydenta Karola Nawrockiego. Szef MSZ ujawnił w nim, że 8 października doszło do spotkania w sprawie obsady ambasad, a tydzień później wysłał do prezydenta pismo z propozycją kompromisu. To właśnie ten dokument uruchomił lawinę pytań: skoro rozmowa była tak ważna, dlaczego strona prezydencka nie pochwaliła się nią publicznie?
Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej w Pałacu, przyznał na antenie, że takie spotkanie rzeczywiście się odbyło, ale od początku sprawiał wrażenie, jakby chciał je raczej umniejszyć niż nagłośnić.
Tłumaczył, że prezydent ma "dziesiątki" rozmów z różnymi osobami, a to była jedna z wielu. Gdy prowadzący zauważył, że rozmowa z szefem MSZ w sprawie blokowanych nominacji ambasadorskich nie jest rutynowym punktem kalendarza, minister odparł z przekąsem, że może po prostu nie było to wydarzenie, którym warto się chwalić.
W tym jednym zdaniu zawarta była cała oś sporu: Sikorski próbuje przedstawić spotkanie jako dowód na własną gotowość do ustępstw, a strona prezydencka i tak wycofała się z uzgodnień.
"Telewizja działa w jedną stronę". Słowne przepychanki Przydacza z Piaseckim w TVN24
Temperatura rozmowy rosła z każdą minutą. Kiedy Przydacz zaczął zwracać się wprost do widzów, sugerując, że media tworzą obraz prezydenta blokującego wszystkie nominacje, Konrad Piasecki przerwał mu ironią: przypomniał, że krzyczenie do kamery nie przyniesie odpowiedzi, bo telewizja działa tylko w jednym kierunku.
– Panie ministrze, nie chcę pana martwić, ale jak pan mówi do ekranu, to pan nie usłyszy stamtąd odpowiedzi. Nie wiem, czy pan wie, że tak działa telewizja, że w jedną stronę tylko jest komunikat – powiedział Piasecki.
Prezydencki minister odpowiedział kąśliwym podziękowaniem za tę "wyjątkowo błyskotliwą" uwagę. Była to wymiana, która dobrze pokazała napięcie w studio. Z jednej strony polityk próbujący ominąć pytania i zbudować własną narrację ponad głową prowadzącego, z drugiej dziennikarz punktujący uniki i niekonsekwencje.
– Bardzo panu dziękuję. To było wyjątkowo błyskotliwe – odpowiedział Przydacz.
W tle pozostawało jednak clou sprawy: konflikt o to, jak naprawdę przebiegała październikowa rozmowa między Pałacem a MSZ i czy opublikowany list Sikorskiego to wierne odtworzenie ustaleń, czy raczej polityczna wersja wydarzeń korzystna dla szefa dyplomacji.
Zobacz także
