Nieskazitelny wizerunek legendy polskiego tenisa Wojciecha Fibaka został poważnie obciążony. Prowokacja dziennikarska doprowadziła dziennikarzy do wniosku, że sławny sportowiec kontaktuje młode kobiety z dojrzałymi i zamożnymi mężczyznami.
Wojciech Fibak to w świadomości większości Polaków nie tylko legenda tenisa, ale i wzór prawdziwego dżentelmena. Człowiek sukcesu nie tylko na korcie, ale i kontynuujący wielką karierę także na sportowej emeryturze. Zdolny biznesmen i mecenas sztuki. Na tym nieskazitelnym wizerunku pojawia się jednak spora rysa. Dziennikarze tygodnika "Wprost" twierdzą, że wreszcie udało im się potwierdzić krążące od dawna plotki, iż Fibak nieoficjalnie zajmuje się kontaktowaniem młodych atrakcyjnych kobiet z dojrzałymi i zamożnymi mężczyznami.
Dowodem na prowadzony przez Wojciecha Fibaka proceder ma być dziennikarska prowokacja, którą przeprowadziła młoda dziennikarka tygodnika. Sama zgłosiła się do legendarnego tenisisty. Wysłała mu SMS z pytaniem, czy rzeczywiście "pomaga miłym dziewczynom poznać i zarobić przy poznaniu miłych panów". Następnego dnia Fibak miał oddzwonić z zupełnie innego numeru telefonu i zaprosić ją na spotkanie w jego galerii przy stołecznym Krakowskim Przedmieściu.
Tam Wojciech Fibak miał jej zaproponować skontaktowaniem z "bardzo fajnym przyjacielem", który mieszka w Stanach Zjednoczonych, a towarzystwem młodej, atrakcyjnej Polki miałby cieszyć się w czasie wizyt w Europie. Na następne spotkanie z emerytowanym sportowcem dziennikarka wzięła swoją koleżankę, która również udawała, iż jest zainteresowana pracą dla Fibaka. Druga kobieta podobno również mu się spodobała.
„Oglądał mnie. Sprawdzał, czy jestem atrakcyjna, jaką mam figurę. Kazał mi podnieść ręce. Po chwili próbował mnie pocałować, ale wykręciłam się, mówiąc, że palę papierosy. Złapał mnie dwiema rękami za twarz" - relacjonuje dziennikarka.
Co najważniejsze, tygodnik twierdzi, że Wojciech Fibak przed publikacją materiału z tej prowokacji skontaktował się z redaktorem naczelnym pisma i przyznał, że rzeczywiście zajmował się umawianiem ze sobą pewnych osób. Sylwestrowi Latkowskiemu miał jednak przysięgać, że nigdy nie czerpał z tego żadnych korzyści.
Słynny tenisista chciał też, by publikacja materiału na jego temat została zatrzymana. Latkowskiemu obiecywał podobno, iż w zamian redakcja może liczyć na jego dożywotnią współpracę.