
Są już pierwsze reakcje na film "28 lat później: Świątynia kości". Tym razem Danny Boyle oddał fotel reżysera komuś zupełnie innemu, ale widzowie, którzy mieli okazję uczestniczyć w pokazach przedpremierowych, twierdzą, że 2. część słynnego horroru o wirusie gniewu nadal trzyma poziom. Ralph Fiennes gra cudownie, a fabuła nigdy nie była tak dziwna i złożona.
Horror "28 lat później", który trafił na duży ekran w czerwcu bieżącego roku, to nieoczywista opowieść o dorastaniu w postapokaliptycznej rzeczywistości. Owszem Danny'ego Boyle ("Trainspotting") stosuje typowe dla kina grozy zabiegi, lecz przede wszystkim skupia się na motywie kondycji człowieka w tak brutalnym świecie.
Film zabiera widzów na odizolowaną od reszty Wielkiej Brytanii wyspę, gdzie żyje sobie mała społeczność, która zdołała przetrwać wybuch epidemii wirusa gniewu. Spike ma tylko 12 lat i wyrusza w podróż, by znaleźć lekarza, który ocali jego matkę.
W finale chłopiec samotnie przemierza wybrzeżu Northumberlandu, gdzie wpada na grupkę młodych łobuzów, którymi dowodzi wyglądający jak Jimmy Savile szemrany mężczyzna imieniem sir Jimmy Crystal.
"28 lat później: Świątynia kości". O czym jest film i kto w nim gra?
Za kamerą filmu "28 lat później: Świątynia kości", którego akcja rozgrywa się bezpośrednio po wydarzeniach ukazanych w poprzedniej części, stanęła Nia DaCosta (remake "Candymana"). Nad scenariuszem znów pracował Alex Garland ("Civil War"), za to Danny Boyle przejął rolę producenta wykonawczego.
W 2. odsłonie, której premierę zaplanowano na 16 stycznia 2026 rok, Spike dołącza do drużyny Jimmy'ego Crystala. Szybko staje się jasne, że to drugiego człowieka, a nie chodzących trupów powinien obawiać się nastolatek. Bezwzględny lider młodocianych przestępców bierze sobie za cel Świątynię Kości wybudowaną przez zaprzyjaźnionego z protagonistą lekarza, dr. Iana Kelsona.
W obsadzie postapokaliptycznego horroru znaleźli się m.in. Ralph Fiennes ("Konklawe"), Jack O’Connell ("Grzesznicy"), Cillian Murphy ("Oppenheimer"), Aaron Taylor-Johnson ("Nosferatu"), Emma Laird ("Brutalista") i Alfie Williams.
Pierwsze reakcje krytyków na horror "28 lat później: Świątynia kości" są świetne
Media społecznościowe zalały pierwsze reakcje po pokazach przedpremierowych "28 lat później: Świątyni kości". Są naprawdę obiecujące. "To genialna kontynuacja, która operuje na znacznie dziwniejszych falach niż swoja poprzedniczka, podejmując wątek fałszywego boga w zaskakująco cierpki sposób" – napisał na portalu X (dawnym Twitterze) Dimitri Kraus z serwisu Movie Maker.
Matt Neglia z podcastu Next Best Picture określa grę aktorską Ralpha Fiennesa mianem "fenomenalnej". Postać dr. Kelsona staje się jeszcze bardziej złożona i poetycka. "Jack O'Connell jest z kolei niepokojąco zabawny jako niezrównoważony sir Jimmy – człowiek uważający siebie za syna samego diabła" – czytamy w poście krytyka, który zachwyca się również sposobem, w jaki film nawiązuje do nacjonalizmu i ekstremizmu religijnego.
"A co, jeśli izolacja jest tak samo wyniszczająca, jak wirus krążący w żyłach zarażonych? Introwersyjny stosunek DaCosty do tego świata doskonale kontrastuje z fundamentami, jakie przygotował Boyle. Trudno wyobrazić sobie lepszy początek nowego roku" – skwitował Giovanni Lago z Next Best Picture.
Czerwcowe "28 lat później" to ambitne dzieło, które udowodniło, że im Danny Boyle staje się starszy, tym bardziej eksperymentuje z kamerą. Z seansu wyszłam zapłakana, ale i głodna dalszych wrażeń. Pierwsze reakcje na sequel postrzegam jako dobry znak. Czekam z niecierpliwością na połowę stycznia.
Zobacz także
