"Legia na tronie w podwójnej koronie" – ogłaszały wczoraj na ulicach stolicy tysiące gardeł. Kto kibicował, mógł wszystko – obsikać Kolumnę Zygmunta, rzucić szklaną butelką w przechodnia, odpalić dymiącą racę pod oknami domu. Kto z podwójnego zwycięstwa nie miał ochoty się cieszyć, stawał się obywatelem drugiej kategorii. I jeszcze za to zapłacił. Tak Warszawa oddana została chuliganom.
Sytuacja 1:
Na Powiślu pijana banda chuliganów zwanych kibicami obsikuje klatki i skwery zostawiając po sobie potłuczone butelki i puszki. Przed meczem! – relacjonowała Dorota Zawadzka na Twitterze.
Sytuacja 2:
Między godziną 19 a 20 Agnieszka stała w korku na Wisłostradzie. Jak setki innych kierowców wracała z przedłużonego weekendu. Za każdym razem, kiedy na stadionie Legii odbywa się jakieś spotkanie, zablokowana jest cała okolica. Mimo niedawnej modernizacji obiektu.
Sytuacja 3:
W parku u zbiegu ulic Książęcej i Rozbrat wieczorem kibice odpalali race. Dym wlatywał do mieszkań.
Sytuacja 4:
Na pl. Zamkowym grupa pijanych kibiców zniszczyła wyposażenie ogródków sezonowych, oddawała mocz na Kolumnę Zygmunta, tłukła butelki na bruku. Kibice nie zareagowali na wezwanie do rozejścia się.
Butelki
Choć zdecydowana większość cieszących się ze zwycięstwa Legii, zadowoliła się piknikiem, który klub zorganizował na Agrykoli, podobnych sytuacji z całego Śródmieścia można by wymienić jeszcze więcej. Mnie samą w okolicy Dworca Centralnego powitały grupy agresywnych kibiców, wyśpiewujących wulgarne przyśpiewki (dowiedziałam się, co sądzą o Polonii, matkach jej kibiców i tak dalej). W okolicy ul. Smolnej poleciały z kolei w moją stronę szklane butelki z piwem. Policja nie reagowała (zareagowali za to kibice bardziej kulturalni, którzy natychmiast zostali przez agresorów zmieszani z błotem).
Po tym, jak Legia wygrała mecz ze Śląskiem Wrocław, Warszawa zamieniła się w Kibolskie Księstwo, w którym czerwono-biało-zielono-czarny szalik na szyi zwalniał z odpowiedzialności. Przykłady? Proszę bardzo. Zwykły obywatel za przeklinanie musi zapłacić do 100 zł. Za zakłócanie porządku – do 500 zł. Podobnie za zaśmiecanie. Wystarczyło jednak znaleźć się w kibolskim tłumie, by prawo przestało obowiązywać. Jak w tym filmie, którgo twórcy każą się nam zastanowić, co zrobilibyśmy, gdyby za zbrodnie popełnione w czasie jednej nocy w roku nie były karane. Myślę, że właśnie to.
Za nasze
Problem polega na tym, że prawo – przynajmniej w teorii – w nocy po meczu obowiązywało. Okazało się jednak, że ci, którzy nie chcieli słuchać głośnych wyzwisk, wdychać dymu z rac, chronić się przed butelkami, ani czuć moczu byli obywatelami drugiej kategorii. Prawo do świętowania "podwójnej korony" Legii było ważniejsze.
Co więcej, ci właśnie obywatele drugiej kategorii wszystko to sfinansowali ze swoich podatków. Ogromny bałagan, który został po kibicach, sprzątali pracownicy Zarządu Oczyszczania Miasta, czyli stołecznej instytucji. Chronić mieszkańców przed kibicami musiały dodatkowe patrole policji. Czyli też za nasze (tak, jak za nasze trzeba będzie sfinansować remont jednego ze zdewastowanych samochodów policyjnych).
Dlaczego nie udało się dopilnować, by impreza nie skończyła się tam, gdzie zaplanowali ją organizatorzy? Dlaczego policja zatrzymała chuliganów dopiero, kiedy ci zdążyli już zdewastować ogródki knajpek na pl. Zamkowym? Czy miasto wystawi Legii fakturę za sprzątanie po wielkiej fecie w Śródmieściu? Dlaczego kibice byli tak dla miasta ważni, że życie zostało im podporządkowane na kilka godzin w trakcie długiego weekendu, z którego korzystać chcieli wszyscy?
Jeśli nie, to może faktycznie, odwołajmy Hannę Gronkiewicz-Waltz, a na jej miejsce wybierzmy kogoś w szaliku. Efekty powinny być podobne. Tylko nikogo już nie zdziwią.