
Do pisania tej recenzji tego auta zbierałem się potwornie długo. Dlatego, że mam z nim pewien problem. Tak, jest wygodne, duże, szybkie i ma świetną baterię. Ale jednocześnie nie za bardzo wiem, jak jednoznacznie je ocenić. Volkswagen ID 7 GTX jest pełen sprzeczności i niedomówień.
Volkswagen ID 7 został wprowadzony na rynek europejski pod koniec 2023 roku i dotarł do Europy na początku 2024, uzbrojony w jeden silnik zamontowany z tyłu i akumulator o mocy 77 kWh. Miał jedną misję: stać się elektrycznym Passatem, wszechstronnym i popularnym. Tak zresztą dziś nazywa go naprawdę wielu ludzi. Volkswagen szybko rozszerzył gamę modeli i pod koniec 2024 roku dodał akumulator o pojemności 86 kWh. Zasila ona m.in. testowaną przez nas wersję GTX Plus 4MOTION z dwoma silnikami o mocy 336 KM. Jest też dostępny model Pro S z pojedynczym silnikiem o mocy 282 KM.
Syndrom krążownika
Od razu muszę przyznać, że miałem z tym autem spory kłopot. Jest po prostu wielkie, w pewien sposób niezgrabne i dramatycznie trudno manewrowalne. Najadłem się na kilku parkingach wstydu, usiłując zaparkować albo wyjechać z ciasnego miejsca. Było to pierwsze i jedyne na razie auto, którym z parkingu pod blokiem musiałem wyjeżdżać na trzy złamania.
Na wąskich uliczkach Starych Bielan miałem duszę na ramieniu, bałem się, że zaraz o coś zahaczę. W kilka w ogóle nie wjechałem. Kiedy postawiłem go na miejscu dla elektryków w galerii handlowej… wypełnił je całe. Jeśli chodzi o długość, do 5 metrów brakuje mu niecałych 4 cm. Jak krążownik.
Muszę dodać, że system automatycznego parkowania działa dość słabo. Potrafił nie znaleźć miejsca, przerwać proces wjeżdżania na wolne miejsce w połowie. Na dodatek ma bardzo czułe ustawienia czujek i podczas parkowania czy wolnej jazdy po ciasnej uliczce po prostu piszczy i wyje. Średnica zawracania to 12,3 metra. Czyli więcej niż dłuższy od niego Ford Transit.
Wygodnie i neutralnie
Świetnie za to jeździ się po drogach szybkiego ruchu i autostradach. GTX jest potężny, nie jest to może typowe gran turismo, bo ze sportem nie ma wiele wpólnego. Ale przyspiesza jak pendolino – liniowo, w całkowitej ciszy i wbijając w fotel. Osiągnięcie prędkości karanej mandatem jest tu łatwe. Za łatwe.
Niestety podczas jazdy i pokonywania zakrętów czuć olbrzymią masę tego auta - ponad 2,3 tony. Owszem, wszelkie systemy pomagają i ułatwiają prowadzenie, ale fizyki nie oszukasz. Jeśli nie przesadzisz z prędkością, autem jeździ się w zasadzie neutralnie. Z przyjemnością, ale bez jakiejś większej frajdy.
Bagażnik ma ponad metr długości do oparć tylnych siedzeń, ponad metr szerokości w najszerszym miejscu i 750 mm głębokości z regulowaną podłogą. Jego pojemność to 605 litrów, po złożeniu siedzeń zwiększa się do 1948 litrów.
Wnętrze nie otula
Olbrzymie wymiary zwiastują przepastne wnętrze. Tak jest w rzeczywistości. Mały nie jestem, ale gdybym był dwa razy większy, to i tak mógłbym GTX-em swobodnie podróżować. Z tyłu zmieścisz trzech koszykarzy albo dwóch strongmanów. Jak na kanapie usadzisz dziecko w foteliku, to nie będzie brudziło kopytkami przedniego fotela a jego pasażer i tak będzie miał wygodnie. Przestrzeń jest tu oszałamiająca. Z tyłu na nogi jest ponoć 85 cm – więcej niż Mercedesie EQS.
Są i minusy. Kierowca ma przed oczami mikroskpijny ekranik z podstawowymi danymi. Fizycznych przycisków w środku jest dosłownie kilka, wszystko załatwia się na wielkim ekranie centralnym. Obsługa tego dotykowego telewizora jest koszmarna. Ktoś, kto projektował na przykład sterowanie klimatyzacją powinien być wychłostany.
Zanim ustawisz sobie jak ma wiać, gdzie ma wiać i z jaką temperaturą, przejedziesz z Poznania do Szczecina. Serio, najlepiej zrobić to na parkingu przed jazdą i potem nie ruszać, bo na pewno zrobisz coś nie tak i potem będziesz się zastanawiać jak to odkręcić.
Dźwignia zmiany biegów, w zasadzie przekręcana manetka, umieszczona jest przy kierownicy. To otworzyło projektantom drogę do zmieszczenia naprawdę wielu pojemnych schowków. Duży plus.
Wygląd: stonowany, poprawny, bez pazura
Stylistyka GTX-a jest po prostu poprawna. To wielkie auto, wygląda nieźle. Ale styliści nie wysilili się, by nadać mu jakiś charakter, jakiś pazur. Co to, to nie. Szału nie ma, a szkoda, bo aż chciałoby się, by poszli w jakimś konkretnym kierunku. Może więcej drapieżności? A może więcej elegancji?
Ten sam problem jest zresztą we wnętrzu. Ono jest bardzo wygodne, ale bezpłciowe. Wydaje mi się, że kiedy kupujesz potężną limuzynę, oczekujesz w środku jakiejś przyluności, intymności, czegoś swojego. A dostajesz wnętrze dość zimne, nie otulające cię kołderką. Trochę jak w pendolino, ale z większą ilością miejsca.
GTX-a od standardowych wersji ID 7 odróżniają subtelne, ale zauważalne detale. To aerodynamiczny przedni zderzak z udoskonalonymi światłami do jazdy dziennej i lśniącym czarnym wlotem powietrza. Tył zdobi specjalnie zaprojektowany poziomy pas świetlny (podświetla się również tylne logo VW) oraz konfigurowalne, trójwymiarowe diody LED. Dolna część tylnego zderzaka ozdobiona jest kratką o strukturze plastra miodu i wyróżnia się charakterystycznym dyfuzorem.
Podświetlane są też listwy we wnętrzu i panele w drzwiach. Może to drobiazg, ale w moim nie działało podświetlenie na jednych tylnych drzwiach. Trochę psuło to wrażenie dobrej jakości. Kolor można sobie ustawić w zasadzie dowolny.
Silniki są tu dwa. Jeden “standardowy”, drugi mały, pomocniczy, na przedniej osi. Generuje do 107 KM i 140 Nm momentu obrotowego. Łącznie ID 7 GTX ma 336 KM i napęd na 4 koła. Lista wyposażenia jest długa. Adaptacyjne amortyzatory Dynamic Chassis Control, elektrochromatyczny panoramiczny szklany dach, przednie fotele z wentylacją i masażem, asystent głosowy, system obserwacji otoczenia. Ten ostatni przydaje się podczas jazdy w ciasnych uliczkach, ale jak na mój gust reaguje nieco zbyt histerycznie.
Świetne wrażenie robi za to bateria. Po kilku dniach jazdy nie miałem typowego dla kierowców elektryków wrażenia, że prąd się kończy. Deklarowany zasięg w cyklu mieszanym to 588 km. I z moich szacunków wynika, że w codziennej jeździe nie powinien spaść poniżej 500 km. A dodam, że jeździłem przy temperaturach jesienno-zimowych, z przymrozkami.
Fajnie, ale dla kogo?
Jeżdżąc autem zawsze staram się wyobrazić sobie docelowego odbiorcę. I w GTX-ie miałem z tym problem. Duża rodzina? Być może, ale po co w rodzinnym aucie taka zwiększona dynamika? Prezes dużej firmy? Być może, ale to nie jest przesadnie prestiżowe auto, wnętrze jest zbyt plastikowe, mało eleganckie.
Na taksówkę zbyt dobrze wyposażony, na 1-2 osoby po prostu za duży. Jak na auto sportowe to jednak za ciężki, zbyt mało ekscytujący. Teoretycznie w wielu rolach może się sprawdzić, ale nie wiem w jakiej zrobi to w pełni.
Zobacz także
