
"Prohibicja", "bzdura", "absurd" – tak komentowano pomysł wałbrzyskich radnych, którzy w trosce o trzeźwość i bezpieczeństwo mieszkańców postanowili zakazać w mieście handlu między godziną 23 a 6 rano. A co by było, gdyby taki zakaz wprowadzić w całej Polsce?
Uchwała ma obowiązywać od nowego roku. W nocy obowiązkowo mają być zamknięte oprócz sklepów także restauracje, puby i inne zakłady usługowe. Pracować mogą w tym czasie jedynie apteki, stacje paliw, hotele, motele i pensjonaty. Restauracje, kawiarnie, puby, dyskoteki itp. w weekendy mogą być czynne do północy. CZYTAJ WIĘCEJ
“Tylko w Polsce” – brzmiał jeden z krytycznych komentarzy pod artykułem “GW” na temat wałbrzyskiej “prohibicji”. Nie do końca tak jest – w wielu krajach świata, w tym Unii Europejskiej, funkcjonują różne formy ograniczeń godzin handlu alkoholem. I nikomu krzywda się nie dzieje.
Czytaj też: Bimber legalny w USA. A w Polsce? Domowi producenci alkoholu walczą z urzędniczymi absurdami
– W Norwegii w dzień powszedni alkohol można kupić do 17-18, w sobotę do 13. Później półki z butelkami są zasłaniane – mówi Marta, która była w Norwegii na studenckiej wymianie. Tłumaczy, że zapobiegliwi Norwegowie napoje wyskokowe po prostu kupują wcześniej. Czy norweskie prawo sprawia, że życie nocne nie istnieje? – Oczywiście, że nie. Tyle tylko, że toczy się w klubach – ocenia Marta. Co ciekawe, tam ograniczeń czasowych nie ma, jednak skrupulatnie wyłapuje się tych, którzy wypili za dużo. – Po klubie chodzi ochroniarz, który wyrzuca mocno pijane osoby za drzwi. Musi to robić rzetelnie, bo jeśli uprzedzi go państwowy inspektor, klub dostanie ogromną karę finansową lub zostanie czasowo zamknięty – mówi Marta.
Otóż Sysytembolaget to państwowy szwedzki monopol sprzedaży alkoholu. Ponieważ Szwedzi – i w ogóle Skandynawowie – lubią alkohol, zwłaszcza ten mocny i wcale tego nie ukrywają, wiele lat temu państwo zdecydowało się na wprowadzenie ograniczonej prohibicji polegającej na państwowym monopolu sprzedaży wszelkich napojów z zawartością alkoholu powyżej 3,5 procenta. CZYTAJ WIĘCEJ
Jak więc widać, Wałbrzych nie jest odosobniony. Jak pomysł radnych z tego miasta ocenia Katarzyna Łukowska z Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych? – Cel jest słuszny. Każda forma ograniczenia dostępności alkoholu zmniejsza ilość problemów z nim związanych. Potwierdzają to badania – twierdzi Łukowska. W internecie znaleźć można nawet wyniki analiz, które potwierdzają bezpośredni związek między godzinami otwarcia pubów a bezpieczeństwem na ulicach.
W australijskim Newcastle godziny otwarcia pubów zostały skrócone w 2008 roku w związku z licznymi zgłoszeniami o aktach przemocy i wandalizmu. Wprowadzenie tych przepisów wiąże się z 37-procentowym spadkiem nocnych rozbojów (mierzonym w ciągu 18 miesięcy po zmianie prawa). CZYTAJ WIĘCEJ
Jednak nie wszyscy mają doświadczenia zgodne z wynikami badania. – Nie odniosłem wrażenia, żeby ograniczenie godzin podawania alkoholu w angielskich pubach zwiększyło bezpieczeństwo – mówi Kamil, który był w Wielkiej Brytanii wkrótce po jego wprowadzeniu. – O 23, gdy w lokalach przestają podawać alkohol, masa pijanych ludzi z plastikowymi kubeczkami z piwem w rękach wytaczała się naraz na ulicę – wspomina. Kamil twierdzi jednocześnie, że reglamentacja handlu alkoholem nie wpłynęła znacząco na życie nocne Anglików.
Jak więc będzie brzmieć odpowiedź na pytanie o to, czy na wzór Wałbrzycha warto “zamknąć całą Polskę”? Zapewne negatywnie. Pytania jednak pozostają: Czy wzrost bezpieczeństwa i spadek liczby problemów alkoholowych są ważniejsze niż wolność handlu i prawo do picia alkoholu oraz zabawy o każdej porze?

