Mariusz Max Kolonko poświęcił kilka minut swojego ostatniego programu "Mówię jak jest", by nauczyć mnie podstaw dziennikarstwa. "Jakiś gówniarz mówi mi, jak mam żyć" – stwierdził kiedyś. Dzisiaj, ja, gówniarz, odpowiadam: panie Kolonko, pan nie mówi, jak jest!
"Upadek dziennikarstwa w Polsce przykład trzeci" – powiedział pan pokazując w odcinku "GOTCHA JOURNALISM po polsku"mój artykuł w naTemat o wyjątkowym internetowym sukcesie pańskiego programu. Zarzucił mi pan, że wprowadzam czytelników w błąd twierdząc, że to komentarz "Kto zatrzyma islam?" osiągnął milion wyświetleń na YouTube, a tak naprawdę to wynik programu "Atak w Londynie".
Rzeczywiście, w tytule artykułu pojawił się cytat "Kto zatrzyma islam?", ale odnosi się on do kolejnego programu, w którym chwali się pan swoim sukcesem. Dalej, w tytule i w tekście bardzo wyraźnie napisałem, że pański popularny komentarz dotyczy ataku dwóch muzułmanów na żołnierza w Londynie. Nawet pokazuje pan to zdanie, ale bez komentarza, bo nie pasowało to panu do tezy o upadku dziennikarstwa.
Tak jak do tezy o niekompetentnym i stronniczym dziennikarzu, który oskarża Jedynego Sprawiedliwego Maxa Kolonko o islamofobię, nie pasuje fakt, że w tekście nie ma słowa krytyki pod pana adresem. Przeciwnie, piszę, że "właściwie każdy odcinek programu 'Mówię jak jest' cieszy się sporym zainteresowaniem internautów", a "popularność tego dotyczącego zamachu przekroczyła oczekiwania samego dziennikarza".
Jedyna celna uwaga dotyczy błędu, jaki faktycznie zrobiłem pisząc na koniec "jakkolwiek absurdalnie by to nie brzmiało" zamiast "jakkolwiek absurdalnie by to brzmiało". Za to dziękuję, kajam się i biorę pomyłkę na klatę.
"Ci ludzie to amatorzy, a nie zawodowcy, ale HEEJ, to podstawy dziennikarstwa" – obruszył się pan z satysfakcją starego dziennikarskiego wyjadacza, który błędów nigdy nie robił. REALLY panie Kolonko? – chciałoby się zapytać. To zobaczmy, jak się mają pańskie "podstawy".
Podstawa pierwsza. Fakty. Cieszy się pan w sieci opinią dziennikarza, który nie ściemnia, nie manipuluje, po prostu mówi, jak jest. Tymczasem w najnowszym materiale, zanim przeszedł pan do trzeciego przykładu upadku dziennikarstwa, nagiął pan fakty aż strach. Poświęcił pan kilka minut pokrzywdzonej i uciemiężonej posłance PiS Krystynie Pawłowicz, której wywiad rzekomo został zmanipulowany przez TVN. Pańską uwagę zwrócił telefon komórkowy przy uchu pani poseł.
"Ja jestem zawodowcem i wystarczy, że rzucę okiem na tego rodzaju obrazek, od razu wiem, że cała sprawa jest ustawiona. Dziennikarzy TVN-u powinno być stać na coś takiego, co się nazywa IFB, czyli ucho, które wkłada się każdemu rozmówcy, każdemu gościowi, którego się zaprasza do studia, czy też na rozmowę, do ucha. I w ten sposób on słyszy rozmówcę, który jest po drugiej stronie. Więc albo nie stać ich na IFB albo cała sprawa była celowo ustawiona, po to żeby ośmieszyć rozmówcę" – stwierdził pan. I dodał po chwili: "W zamyśle tych ludzi, którzy to wszystko spreparowali, było, że jeśli zamiast IFB do ucha damy jej telefon do ręki, efekt tego będzie oczywisty. To jest ewidentna i prostacka manipulacja".
Bardzo lekko przychodzi panu stawiać ciężkie zarzuty. Tymczasem od zawodowca, człowieka, który mówiąc o sobie cytuje Rocky'ego Balboę: "Biję was, nie zdejmując nawet spodni", powinno się wymagać trochę lepszego przygotowania. Wystarczyło, by wpisał pan w wyszukiwarkę YouTube frazę "prof. Pawłowicz o Marszu Szmat i manipulacji TVN" i obejrzał ten film, a przekonałby się, że nie mówi, jak jest.
Otóż w wywiadzie dla Telewizji Trwam poseł Pawłowicz tak tłumaczy ten tajemniczy telefon przy uchu (od 07:48): "Podano mi do uszu, żeby włożyć sobie jakieś wybrudzone wożczkiem, jakiś stu osób, jakieś słuchaweczki. Ja powiedziałam, że w życiu tego do ucha nie włożę", "Podano mi telefon. Też był brudny, więc jakoś tam trzymałam. Wyglądałam jak stara baba, która coś tam gada".
Tak więc panie Kolonko, kulą w płot! Nie było żadnego "zamysłu tych ludzi, którzy to wszystko spreparowali". Nie było "ewidentnej i prostackiej manipulacji" z telefonem zamiast profesjonalnego "ucha". Posłanka Pawłowicz po prostu odmówiła, do czego sama się przyznaje. Misternie ułożona konstrukcja teorii spiskowej rozpada się jak domek z kart przy pierwszym dmuchnięciu. "HEEJ, panie Kolonko, to podstawy dziennikarstwa!".
Podstawa druga. Pojęcia. Taki zawodowiec jak pan powinien rozróżniać, czym jest "czytelnictwo", a czym "poziom średniej sprzedaży". Posłużę się tutaj komentarzem, który znalazłem w masie innych, najczęściej pochwalnych peanów na pana cześć: "Panie Mariuszu, mam jedno drobne sprostowanie merytoryczne do pana wypowiedzi na temat tygodnika 'Wprost': podane przez pana 62 918 egz. to jest poziom średniej sprzedaży w I kwartale 2013r., nie zaś czytelnictwo. Badania czytelnictwa prasy mają zupełnie inną metodologię". I znów chce się powiedzieć za panem: "shame on you!".
Podstawa trzecia. Język. Zgodzi się pan, że od doświadczonego dziennikarza, którego tu i ówdzie nazywało się "oknem na Amerykę" powinniśmy wymagać wyjątkowej dbałości o poprawność językową i dykcję. A jednak w pierwszej minucie i 48. sekundzie twierdzi pan, że "takie metody nie przysługują dziennikarzom", a poprawnie winno być "nie przystoją". Z kolei w 8. minucie i 42. sekundzie wali pan po uszach, że reklamodawcy tych przeklętych internetowych portali "PACZĄ na sumę wszystkich komentarzy i kliknięć".
Nie pozostaje mi więc nic innego jak zadedykować panu poniższy mem, serdecznie pozdrowić i jeszcze raz powtórzyć za panem głośne: "gaczja!".