"Zawiodłaś mnie" to jedno z najbardziej bolesnych stwierdzeń, które dziecko może usłyszeć od rodzica. Nie ta płeć, nie te wyniki w nauce, nie te studia, nie taka praca. Wszystko to staje się powodem, aby powiedzieć swojemu dziecku, że nie tego się po nim spodziewali. "Zawiedzeni rodzice" mają jednak problem nie z dzieckiem, a ze swoimi przerośniętymi ambicjami, które odbijają się na dzieciach do końca życia.
– Słyszę to odkąd ukończyłam szóstą klasę podstawówki – mówi 27-letnia dziś Marta z Warszawy. To jedna z tych osób, które zawiodły swoich rodziców. Ci mieli bowiem inne wyobrażenie o życiu córki, która nie wpisała się w przygotowany dla niej scenariusz. – Rodzice pierwszy raz powiedzieli że ich zawiodłam, gdy na moim świadectwie zabrakło czerwonego paska. Skoro innym dzieciom się udało, to dlaczego mi nie? – zastanawia się do dziś. Rodzice Marty też się zastanawiają...
Szósta klasa podstawówki to i tak dosyć późno, by zawieść własnych rodziców. Niektórym dzieciom nie udaje się sprostać ich wymaganiom jeszcze w brzuchu matki. – Wyobraźmy sobie sytuację, w której rodzice mają trzech synów i pojawia się kolejna ciążą. Zazwyczaj bardzo chcą, by tym razem urodziła im się dziewczynka. Zdarza się, że czwarty chłopiec może być z tego powody odrzucony – mówi psycholog Agnieszka Safrańska-Romanów z warszawskiego centrum probalans.
Gdy zapyta się jakiegokolwiek rodzica o to, jakiej płci chcieliby mieć dziecko, ci najczęściej odpowiedzą, że "ważne jest tylko to, aby było zdrowie". Ale tak naprawdę każdy ma pewne oczekiwania w tej kwestii. Dorota Zawadzka mówi wprost, że w rzeczywistości często zdarza się, że rodzice są zawiedzeni płcią dziecka.
– Jeszcze bardziej oczywiste jest to, że rodzice bywają zawiedzeni, gdy ich dziecko rodzi się niepełnosprawne. Jest to nieco bardziej zrozumiałe. Czasem jednak zdarza się niezadowolenie z tak błahego powodu, że przecież dziewczynka miała być filigranowa jak mamusia, a wrodziła się w tatę i jest duża i gruba – mówi psycholog dziecięcy.
Tymczasem to rodzice powinni wpływać na to, że w dziecku rodzi się poczucie własnej wartości. – To relacja z rodzicami raczej sprawia, jakim jestem człowiekiem, co potrafię i jakie są moje zasoby. Jeśli rodzic to wzmacnia, a nie osłabia, to buduje w nas potencjał, wiarę we własne siły i świadomość, że jestem wystarczająco dobry taki, jaki jestem – mówi naTemat psycholog Agnieszka Szafrańska-Romanów.
Scenariusz dla dziecka
Naturalny jest fakt, że rodzice chcą dla swoich dzieci wszystkiego, co najlepsze. Często starają się dać im to, czego sami nie mieli w dzieciństwie. Mają nadzieję, że to pomoże im w życiu. Gorzej, jeśli oczekują, że dziecko będzie żyło według scenariusze, które sobie zaplanowali. – Budujemy wizję nie tylko swojego życia i kariery, ale również planujemy "sukcesy" własnego dziecka. To dosyć naturalne i bardzo ludzkie. Wiele osób stara się jednak żyć według z góry przyjętego schematu – mówi Dorota Zawadzka.
Z biegiem lat jednak okazuje się, że nasza pociecha nie żyje tak, jak sobie to wyobrażaliśmy. – Dziecko ma być najlepsze od małego. Powinno stać zawsze w pierwszym rzędzie, najładniej recytować wierszyk i grzecznie przynosić dobre stopnie – wylicza Dorota Zawadzka. Niestety, często zdarza się, że dobro dziecka jest gdzieś na końcu listy priorytetów, a tak naprawdę ma być ono żywym dowodem sukcesu mamy i taty. – Rodzice muszą pochwalić tym, że dziecko poszło do najlepszej szkoły, że było na stypendium we Francji, że ma najlepsze ubranie. To swego rodzaju licytacja – stwierdza Dorota Zawadzka.
Marcie nie zawsze udawało się być żywą laurką dla swoich rodziców. Pochodzi z "dobrego domu", a jej rodzice odnieśli życiowy sukces. Tymczasem brak czerwonego paska w podstawówce był jedynie początkiem ich "wstydu". – Najgorzej było, gdy nie dostałam się na studia państwowe. Dla mojej mamy to był priorytet. Wówczas znów usłyszałam, że ich zawiodłam, bo przecież miało pójść mi lepiej... – wspomina Marta, która wbrew oczekiwaniom rodziców, rozpoczęła studia na prywatnej uczelni.
Strach na całe życie
Dorota Zawadzka prosi czasem studentów o to, by podnieśli rękę, jeśli wybrali psychologię wbrew woli rodziców. Okazuje się, że uniesionych rąk na sali nie brakuje. – Ich rodzice chcieli, aby zostali prawnikami, czy też lekarzami, zgodnie z rodzinną tradycją. Tymczasem wielu z nich wybrało właśnie psychologię. Niektórzy na złość, a inni żeby się wyleczyć z ambicji rodziców – mówi blogerka naTemat. Ale czy z poczucia winy wobec zawiedzionych rodziców na pewno da się wyjść?
Marcie się nie udało. Pomimo 27 lat, ciągle czuję presję z ich strony. – To dla mnie ogromne obciążenie które wywołuje dodatkowy stres w dorosłym życiu – mówi Marta. To właśnie owa presja sprawiła, że zataiła przed rodzicami fakt, iż nie obroniła się w terminie. Przez blisko dwa lata okłamywała rodziców, że zdobyła już tytuł magistra. – Nie chciałam ich znowu zawieść – mówi.
Relacja dziecka z rodzicem nie kończy się z dniem ukończenia osiemnastu lat. Tak samo poczucie zawodzenia rodziców nie mija wraz z wkroczeniem w dorosłość. – Dzieciństwo to czas, kiedy zbieramy swego rodzaju posag. Jeżeli zawiera komunikaty: "zawiodłeś mnie"; "Nie jesteś wystarczająco dobry"; "Nie spełniłeś moich oczekiwań" stanie się balastem towarzyszącym człowiekowi do końca życia – ostrzega Agnieszka Szafrańska-Romanów.
W drodze do ideału
Brak wiary w siebie spowodowany ciągłą presją osiągania sukcesów towarzyszy nam w dorosłym życiu. Słowa "zawiodłeś mnie" towarzyszą nam w związku, w pracy i w każdej aktywności. To właśnie niskie poczucie wartości wywołane przez rodziców zabieramy ze sobą do gabinetów psychoterapeutycznych. – Ludziom nie wystarcza, że dorosną. Dalej czują się niewystarczająco dobrzy – mówi psycholog.
Mogłoby się wydawać, że osoba dorosła powie wreszcie swoim rodzicom, że chce iść przez życie własną ścieżką, a nie ciągle spełniać czyjeś oczekiwania. Nie jest to niestety takie proste.
Czy to wszystko oznacza, że dziecku nie można zwracać uwagi i nie mieć wobec niego żadnych oczekiwań? Nasza rozmówczyni zwraca uwagę, że słowa "zawiodłeś mnie" mają bardzo dużą moc, dlatego podsuwa rodzicom inne rozwiązania. – Gdy zrobi coś złego, należy powiedzieć mu, że nie akceptujemy takiego zachowania. Że nie podobało nam się to, co zrobiło. Nie możemy jednak warunkować naszych uczuć wobec swojego dziecka, wtedy gdy spełnia nasze oczekiwania i odnosi same sukcesy – mówi Agnieszka Szafrańska-Romanów. I dodaje: – Kochajmy i akceptujmy nasze dzieci za to że są, a nie dlatego, że spełniają nasze potrzeby, ambicje i plany, a sprawimy, że jako dorośli będą szczęśliwymi ludźmi.
Gdyby tak było, wiele osób potrafiłoby poradzić sobie z dorosłymi już problemami. Niskie poczucie własnej wartości staje się komponentem naszej psychiki. Jeśli od dziecka słyszeliśmy, że zamiast czwórki miała być piątka, to zostanie nam to na całe życie. Ten schemat ciągnie się latami i powoduje stres, wyczerpanie i nieustanne dążenie do nieosiągalnego ideału.