Nie znają przepisów, zajeżdżają drogę i przede wszystkim, powodują wypadki. Niedouczeni i bezmyślni kierowcy skuterów to prawdziwa plaga polskich miast. I choć od stycznia muszą posiadać prawo jazdy, przepis ten dotyczy jedynie nowych kierowców. – Jeszcze co najmniej kilka lat będziemy się spotykać z osobami, które nie mają prawa jazdy i jeżdżą jedynie na podstawie dowodu osobistego – mówi naTemat asp. Robert Opas z Komendy Stołecznej Policji.
"Cały świat jeździ na skuterach" – to jedno z najczęściej powtarzanych prawd przez skuterowych wyznawców. W Polsce można jednak odnieść wrażenie, że "cały świat kręci się wokół skuterów". Styl skuterzystów woła niekiedy o pomstę do nieba. Ogromnej części kierowców brakuje nie tylko kultury jazdy, ale i podstawowej wiedzy o przepisach.
Powód jest banalny. Do stycznia tego roku, pełnoletni kierowcy skuterów nie potrzebowali żadnych uprawnień. O ile młodsi musieli wyrobić kartę motorowerową, starszym wystarczało ukończenie osiemnastego roku życia. Zupełnie tak, jakby w tym wieku doznawali swoistego "drogowego oświecenia". Ten całkowity brak kontroli nad kierowcami małych jednośladów sprawił, że na drogach znajduje się dziś tysiące potencjalnych samobójców.
Problem zauważają nie tylko samochodziarze, ale i sami właściciele skuterów. – Prawda jest taka, że do jazdy skuterem nie potrzeba specjalnych uprawnień. Często więc kierowcami są niewyżyci 16-latkowie, którzy średnio znają przepisy drogowe – mówi 26-letnia Sylwia, właścicielka Vespy. – Kulturalnych kierowców skutera jest wciąż mało. Niektórzy wożą się dla lansu, bardziej zwracając uwagę na to, jak się prezentują na swojej Vespie niż patrząc na znaki – mówi skuterzystka.
W styczniu tego roku weszły w życie nowe przepisy, które wymagają od każdego nowego kierowcy skutera, aby posiadał kategorię prawa jazdy AM. Mogą się o nią ubiegać osoby, które ukończyły 14 rok życia. – To był problem, który nas wszystkich dotykał, bo kierowcy bez "super znajomości " przepisów poruszali się na takich samych zasadach, co kierowcy samochodów. Nowe przepisy trzeba było wprowadzić ekspresowo – mówi asp. Robert Opas z Komendy Stołecznej Policji.
Walczą o każdy centymetr
Motorower nie powinien przekraczać 50 cm sześciennych pojemności silnika, oraz nie może poruszać się szybciej niż 45 km/h. Tyle teoria. Jednak gro skuterów jeżdżących po polskich ulicach ma zdjęte "dławiki" prędkości, a niektóre mają także założony większy cylinder. Taki motorower bez problemu osiąga prędkość 80 km/h, a nawet większą.
Jak mówi nam ekspert motoryzacyjny Leszek Kadelski, prędkość skuterów sprawia też inne problemy na drodze. Tu jednak dostaje się przede wszystkim kierowcom aut. – Najpopularniejsze w Polsce skutery mają ograniczniki prędkości, co w połączeniu z faktem, że większość kierowców samochodów jeździ szybciej niż pozwalają na to przepisy, powoduje że skutery są wymijane przez samochody. Kierowcy zapominają często, że skuter ma pełne prawo jechać środkiem pasa ruchu i nie powinien być spychany pod krawężnik – zauważa redaktor naczelny portalu Motofaktor.pl.
Leszek Kadelski dostrzega jednak, że kierowcom skuterów także zdarza się, by zbyt agresywnie zabiegać o swoje miejsce na drodze. – Z drugiej strony, niedoświadczeni skuterzyści lubią przemykać się pomiędzy samochodami, zwłaszcza w korkach. Nie zawsze widać ich w lusterkach i w razie zmiany pasa ruchu przez samochód, może dość do zderzenia – twierdzi dziennikarz motoryzacyjny.
Dostawcy pod specjalnym nadzorem
Policja nie pozostawia złudzeń. Problem z niedouczonymi kierowcami motorowerów będzie widoczny jeszcze przez długi czas – Jeszcze co najmniej kilka lat będziemy się spotykać z osobami, które nie mają prawa jazdy i jeżdżą jedynie na podstawie dowodu osobistego – mówi naTemat asp. Robert Opas z Komendy Stołecznej Policji. – Prawo nie działa wstecz, ale każdy powinien posiadać wiedzę na temat obowiązujących przepisów – mówi policjant.
Zdaniem asp. Roberta Opasa, największym problemem są wszelkiego rodzaju dostawcy jedzenia. Jazda po chodnikach, przejścia dla pieszych i między ludźmi, to tylko niektóre z ich "grzeszków". – To jest grupa zasługująca na szczególną uwagę. Są to często studenci, którzy jeżdżą nie mając uprawnień i padają ofiarami wypadków, lub sami je powodują – mówi policjant z KSP.
Szaleni dostawcy pizzy nie są lubiani także wśród samych skuterzystów. Prawdziwi pasjonaci nie godzą się, aby ich reputacja była niszczona przez osoby, które łamią wszystkie dopuszczalne przepisy, by tylko zarobić parę groszy. – Wielokrotnie widziałam jak brawurowo mijali światła jeżdżąc po chodniku, przecinając pasy a nawet zjeżdżając do przejść podziemnych. Nie dziwne więc, że kierowcy są trochę skołowani widząc skuterzystę – mówi zbulwersowana Sylwia.
Winni samochodziarze?
Rzadko bywa tak, aby wina w sporze leżała tylko po jednej ze stron. Sylwia jeżdżąca na skuterze zwraca uwagę, że chamstwo na drodze to problem nie tylko skuterowców. – Trudno jednoznacznie powiedzieć, czy między kierowcami samochodów a kierowcami skuterów jest jakaś walka. Zdecydowanie najbardziej agresywni na szosie są taksówkarze, którzy zajeżdżają drogę, pchają się a nawet potrafią uderzyć przez okno – mówi właścicielka Vespy.
Także Leszek Kadelski zwraca uwagę że kierowcy jednośladów i samochodów będą musieli nauczyć się żyć ze sobą. – Jako kierowcy samochodów musimy zdać sobie sprawę, że skuterów będzie przybywać - są tanie, umożliwiają sprawne poruszanie się w korkach i nie trzeba płacić za parkowanie ich w centrum miast. Jednocześnie nawet drobna kolizja to duże ryzyko urazu dla prowadzącego skuter, dlatego kierowcy samochodów muszą zwracać większą uwagę na jednoślady. To zresztą normalne w krajach południa Europy, gdzie skutery są bardzo popularne – mówi szef redaktor naczelny portalu Motofaktor.pl