Do kiedy wypada imprezować? Wiele osób odpowie, że do rana. Niektórzy twierdzą jednak, że w pewnym wieku po prostu już nie wypada bawić się co weekend, a zamiast na parkiecie lepiej spędzać czas na domowej kanapie. Okazuje się, że w naszym kraju istnieje przynajmniej nieoficjalnia granica wieku, gdy zabawa między studentami w klubie już nie przystoi.
Byłem ostatnio świadkiem frapującej rozmowy. – Jesteś już za stary na imprezowanie – powiedziała pewna 28-letnia mieszkanka Warszawy do swojego rówieśnika. – Nie znam nikogo w twoim wieku, kto by co tydzień imprezował tak, jak ty. Po prostu w pewnym wieku już nie wypada, znajdź sobie jakieś hobby – stwierdziła dziewczyna. Ale czy naprawdę osoby które skończą studia muszą zacząć "poważne życie"? Czy naprawdę w wieku 28 lat "nie wypada" już imprezować? I przede wszystkim kto wyznacza granicę wieku, do którego z czystym sumieniem można szaleć na parkietach i zarywać weekendowe noce?
Okazuje się, że "imprezowa emerytura" może przyjść znacznie szybciej, niż się wydaje. – Jestem za stary na imprezowanie – usłyszałem od 27-letniego Marka z Warszawy. Jest on już zaręczony, pracuje na etacie i zaczyna poważnie myśleć o "przyszłości". – Byłem ostatnio w klubie "Barka", wypiłem dwa browary, pokręciłem się i poszedłem do domu. Następnego dnia miałem kaca i zmarnowany dzień. Nie mam już siły i ochoty, by imprezować trzy razy w tygodniu, jak jeszcze kilka lat temu – stwierdza specjalista od SEO.
Ewa z Warszawy ma tyle samo lat, co Marek. Tyle tylko, że weekendowy reset w postaci spotkań ze znajomymi, grille i imprezy w klubach to dla niej prawdziwy rytuał. Ten zaś kłóci się nieco ze światopoglądem jej rodziców, którzy wręcz marzą o tym, by córka wreszcie wyszła za mąż, urodziła dziecko i spędzała weekendy z nimi. – Moja mama dzwoniąc do mnie w każdą sobotę w godzinach mocno popołudniowych, pyta stosownym głosem czy już odespałam piątkową imprezę? – mówi Ewa, która absolutnie nie czuje, by jej imprezowy licznik zbliżał się do końca skali.
Psycholog Tomasz Łysakowski zauważa, że osoba, która nie imprezuje, może być w naszej kulturze źle odbierana. – W niektórych przypadkach po prostu nie wypada się nie bawić. – Jeśli ktoś cały czas siedzi w domu i nie wychodzi nigdzie nawet w piątki i soboty, to ludzi zaczyna to dziwić. Gdy nie ma wyraźnego powodu, abyśmy zamykali się w czterech ścianach, takiego jak praca czy inne ważne obowiązki, to ludzie mogą skazywać taką osobę na swego rodzaju alienację społeczną – uważa Łysakowski.
Panu już podziękujemy
Każdy absolwent wyższej uczelni wie, że studia to nie tylko zakuwanie, ale również, a może przede wszystko dobra zabawa. To właśnie studenci należą do najbardziej pożądanych klientów, którzy choć nie mają zbyt wiele pieniędzy, to swoje oszczędności przeznaczą właśnie na piwo i drinki, choćby mieli przeżyć cały tydzień na zupkach chińskich. Czy oznacza to, że wiek 24, czy 25 lat oznacza koniec z imprezowaniem?
Katarzyna Komar z warszawskiego klubu "Club 70" zapewnia, że absolutnie nie. – Najwięcej naszych klientów ma 20 - 30 lat – stwierdza. Gdzie więc jest granica? – Jak zapyta pan dwudziestolatka, to powie, że bawić się wypada do 30-tki. Każdy trzydziestolatek zaś powie, że do 40-tki i tak dalej – mówi pracownica klubu. Nasuwa się oczywiste pytanie, kto miałby decydować o tym, w jakim wieku należy przestać imprezować. Przecież każdy z nas jest inny, ma różne potrzeby i tryb życia. Okazuje się jednak, że są ludzie, które mogą nam odmówić zabawy właśnie ze względu na wiek. – Takimi osobami są selekcjonerzy – mówi Katarzyna Komar pracująca w stołecznej "Siedemdziesiątce".
To właśnie barczyści ochroniarze przed klubami wypatrują osób, które ich zdaniem psują wizerunek klubu i nie są w stanie dotrzymać tempa młodszym imprezowiczom. – Przychodzi do nas wiele osób po czterdziestce, których nie wpuszczono do innych klubów z powodu wieku. Okazuje się, że są zbyt stare, aby bawić się wśród małolatów – mówi Katarzyna Komar.
Czterdziestolatkom nie wypada...
Katarzyna Komar pracuje na klubowej recepcji i ma kontakt niemalże z każdym gościem. Z jej doświadczenia wynika, że nie można dziś mówić o tym, komu "wypada" się bawić, a komu już nie. – Stabilizacja nie wyklucza wychodzenia do klubu. Dom nie jest miejscem, w którym należy siedzieć do końca życia. Uważam, że każdemu należy się wyjście i ludzie faktycznie z tego korzystają – mówi pracownica klubu.
Zdaniem psychologa Tomasz Łysakowskiego, to nie wiek decyduje o tym, komu wypada imprezować. – Należy zapytać, co odróżnia ludzi dojrzałych od niedojrzałych. Ci pierwsi potrafią pogodzić życie prywatne, rodzinne z życiem zawodowym. Jeśli ktoś jest studentem i imprezuje codziennie, to nazwiemy go najwyżej osobą rozrywkową. Ale jeśli ktoś ma żonę i dzieci, to będzie raczej osobą osobą nieodpowiedzialną, bawiąc się bez przerwy – mówi Łysakowski.
Psycholog przyznaje jednak, że w pewnym sensie sprawa wieku wiąże się z tym, czy "wypada" się bawić. – Można imprezować, ale raczej z ludźmi w podobnym wieku. Gdy czterdziestolatek pojawia się w miejscu, w którym imprezują sami studenci, to faktycznie można mówić, że mu nie wypada. Sami studenci mogliby czuć się niekomfortowo w towarzystwie człowieka, który jest w wieku ich rodziców. Nie wypada tego robić tak samo, jak na galowe spotkanie nie chodzi się w kąpielówkach – tłumaczy Tomasz Łysakowski.