
Będący obecnie poza polityką Jan Rokita nie ukrywa, że nie rozumie ataków na niego ze strony członków PO. Według niego sprawa zniesławienia jest oczywista, a wykreślenie go z partii akurat w tym czasie to nie przypadek. Zaznacza jednak, że wciąż ma szansę na dalszą walkę przed sądem i każdy przychylny mu głos może mu w niej pomóc. A wszystko w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl.
REKLAMA
W odpowiedzi na kłopoty Jana Rokity politycy zareagowali z reguły przyjaźnie, choć zdarzyły się wyjątki. O ile poseł Ireneusz Raś zaproponował pomoc, to już jego kolega z sejmowych ław Jerzy Borowczak dla Onetu powiedział: - Siedzi sobie opalony Jasiek gdzieś we Włoszech nad wodą, w białym kapelusiku, koszuli i mówi, że system w Polsce jest zły i niedemokratyczny, bo Jasiek zastanawia się, czy nie wracać do Polski. Ja mogę żałować ludzi, którzy popełniają błąd z nieświadomości, ale Jan Rokita nie jest w ciemię bity. Może gra i chce być męczennikiem albo Matką Teresą?
Borowczak nazwał go też "gnojnym autorytetem". W PO pojawiło się również kilka innych opinii o nieprzychylnym dla jej byłego członka charakterze i trudno oprzeć się wrażeniu, że bardziej wspierają go politycy innych ugrupowań, niż samej Platformy. Zbiórkę pieniędzy zapowiedział choćby Marek Migalski z PJN.
- Zastanawiam się skąd tak nieprzyjazny dla mnie ton mają oświadczenia oficjalnych przedstawicieli PO? - pyta w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Jan Rokita. - Wydawałoby się, że chodzi o sprawę dość oczywistą i w gruncie rzeczy poza sporem politycznym: o to, czy działacze dawnej opozycji mają teraz przepraszać funkcjonariuszy reżimu komunistycznego. I o nic więcej. Na pytanie o to, czy to przypadek, że akurat w tym czasie wykreślono go z PO, odpowiada: - Nie wierzę w takie przypadki.
I dodaje, że sprawa zniesławienia prokuratora Kornatowskiego co prawda jest zakończona, ale Sąd Najwyższy wciąż może dokonać kasacji. On możliwości złożenia takiego wniosku jednak nie ma, a musiałby to zrobić np. Rzecznik Praw Obywatelskich. Ponadto niedoszły premier myśli o walce o swoje prawa w Trybunale Praw Człowieka w Strasbourgu i czeka go jeszcze proces w drugiej sprawie. - Każde dobre słowo wyrażone publicznie, a zwłaszcza każdy przejaw niezgody na takie wyroki oczywiście zwiększa moje szanse - podkreśla.
Były przewodniczący klubu PO zaznacza również, że do polityki nie chce wracać, ale chce wrócić do Polski. Jednak za sprawą komorniczej egzekucji wierzytelności ten powrót stoi pod znakiem zapytania.
Czytaj także: